strona główna Forum Kibiców Fan Page Niebiescy.pl Twitter Niebiescy.pl Stowarzyszenie Wielki Ruch Typer Foto TV Niebiescy w Youtube Relacje LIVE

  • Sezon 2012/2013

[Wyjazdy sezonu 2004/05] | [Wyjazdy sezonu 2005/06] | [Wyjazdy sezonu 2006/07] | [Wyjazdy sezonu 2007/08] [Wyjazdy sezonu 2008/09] | [Wyjazdy sezonu 2009/10] | [Wyjazdy sezonu 2010/11] | [Wyjazdy sezonu 2011/12] | [Wyjazdy sezonu 2012/13] | [Wyjazdy sezonu 2013/14 | [Wyjazdy sezonu 2014/15] | [Wyjazdy sezonu 2015/16] | [Wyjazdy sezonu 2016/17]

  • Jagiellonia Białystok - Ruch Chorzów [42]
Podobnie jak w sezonie 2010/2011, również i tym razem ostatni ligowy mecz "Niebiescy" rozegrali na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Wtedy także były problemy z wyjazdem z powodu braku sektora gości oraz zakazu, jaki wisiał nad fanami Ruchu. Jednak pomimo wszystko różnymi środkami transportu do Białegostoku dotarło wówczas 50 kibiców chorzowskiego Ruchu, którzy mieli problemy z wejściem. Jak wiadomo, sytuacja lubi się powtarzać... Tym razem "Niebiescy" nie mogli udać się do Białegostoku w zorganizowanej grupie, bo sektor gości jest zamknięty z powodu... remontu drogi. Na stadionie Jagiellonii na różnych sektorach zasiadło jednak 42 fanatyków Ruchu, natomiast piątka nie dojechała z powodu groźnego wypadku ("Niebieskim" nic się nie stało). Aby tradycji stało się zadość, ochrona wykazała się nadgorliwością, nie wpuszczając osób w koszulkach chorzowskiego klubu. Tu z pomocą przyszli kibice Jagiellonii, którzy próbowali interweniować, nawet podrzucając bluzy, by udało się wejść. Jednak jak to bywa, ochrona ma jedną fałdę na mózgu więcej niż kura, po to nie srać na placu, także ciężko z nimi rozmawiać. Z pomocą po interwencji kibiców przybył więc sam prezes Jagiellonii Białystok, Cezary Kulesza, który po ciekawej rozmowie z ochroniarzem umożliwił fanom HKS-u wejście na stadion. A rozmowa wyglądała mniej więcej tak:) Prezes: "Macie ich wpuścić!". Ochroniarz: "Nie wpuścimy, bo takie wytyczne dostaliśmy od kierownika ds. bezpieczeństwa". Prezes: "Przecież kierownik jest moim podwładnym!". "Niebiescy" na stadionie rozmieszczeni byli w kilku grupkach i co jakiś czas akcentowali okrzykami swoją obecność, czasem synchronizując się. Jagiellonia natomiast przez cały mecz dopingowała, jedynie w czasie gdy nie chciano wpuścić fanów Ruchu, wyszła z sektora skandując "Piłka nożna dla kibiców!" oraz "Piłka nożna bez policji!". Po wpuszczeniu przyjezdnych, którzy z okrzykiem "Jesteśmy zawsze tam gdzie nasz Ruch Chorzów gra" zajęli miejsca na stadionie, białostoccy kibice wrócili na trybuny. Na płotach "Jaga" wywiesiła kilka flag, w tym m.in. "Piłka nożna dla kibiców", "Jaga", "Pozdrowienia dla ludzi zza krat", "BKS" i "Jagiellonia". Podczas dopingu trzykrotnie rzucili serpentyny, w tym dwa razy z sektora dziecięcego. Co do samego meczu - nie ma co się rozpisywać, by nie tracić nerwów. Piłkarze zagrali jakby im nie zależało. Po meczu podziękowali kibicom za przybycie i część z nich rzuciła koszulki, które powinny być pewnego rodzaju wyrazem wdzięczności, a w tej sytuacji odzwierciedlały fakt, że część zawodników na zakładanie ich po prostu nie zasługuje. Z jednego prostego powodu. Ruch trzeba mieć w sercu, a nie w dupie i pomimo niepowodzeń trzeba zawsze oddawać całe serce w walce o cenne, ligowe punkty. Po meczu podziękowania należą się wyłącznie kibicom "Jagi" i ich prezesowi za możliwość obejrzenia spotkania, a w zasadzie kompromitacji naszej drużyny. Kończymy sezon na 15 miejscu, co jest hańbą dla zeszłorocznego wicemistrza Polski. Miejmy nadzieję, że nowy sezon nie przysporzy nam takiego wstydu, a fanom Jagiellonii życzymy wytrwałości w walce z nadgorliwą miejscową policją, która przy każdym meczu stara się zniechęcać ludzi do przychodzenia na stadion. Ludzie przeszukani już chwilę wcześniej przez ochronę, po chwili są jeszcze przeszukiwani, spisywani i przetrzymywani przez policję, to już nawet nie jest patologia... Podsumowując obecny sezon: Ruch to My - Kibice!

  • Wisła Kraków - Ruch Chorzów [1100]
Koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami. Sytuacja w tabeli do najciekawszych nie należy i do końca trzeba walczyć o utrzymanie w Ekstraklasie. Na trzy kolejki przed zakończeniem rundy wiosennej Ruch zmierzył się z Wisłą Kraków. Wyjazd dosyć bliski, o dziwo wojewoda nie zamknął sektora gości, no i do wykorzystania aż 2000 biletów. Do życzenia pozostawiały jedynie ostatnie wyniki "Niebieskich". Jak wiadomo - wyjazd to rzecz święta, jednak część kibiców uwarunkowuje swoją obecność z wynikami sportowymi albo szuka innej wymówki, by nie jechać. Nasza liczba do najgorszej jednak nie należy. W Krakowie zameldowało się w sumie 1100 kibiców Ruchu, w tym 50 fanów Slovana Bratysława, 8-osobowa delegacja Widzewiaków z Bełchatowa oraz 4 kibiców Igloopolu Dębica. Zbiórka na wyjazdowe spotkanie zaplanowana została na godzinę 13:30 na Cichej, skąd w głównej mierze wyjechały autokary. Część kibiców, która wyruszyła prosto po pracy, dołączyła na trasie. Niestety wyjazd nie obył się bez utrudnień, już na początku podróży awarii uległ jeden z autokarów, co opóźniło trochę podróż do Krakowa. Kolejne utrudnienia spotkały kibiców już w samym Krakowie, gdzie policja odłączyła część samochodów i wyprowadziła inną trasą na odległy parking na obrzeżach miasta, skąd kibice podobno mieli być przetransportowani, ale nie wiadomo było jak i o której. Do meczu pozostawało 30 minut, a bezcelowe czekanie na parkingu nie wróżyło, że na stadion dotrzemy szybko. Chwila zastanowienia i decyzja - jedziemy sami zamiast czekać jak ciule nie wiadomo na co. Po pierwszych kilkunastu samochodach, które wyjechały z parkingu policja zablokowała wyjazd, ale po czasie pozostałe auta również zostały wypuszczone. Niestety dezorganizacja sprawiła, że część aut na stadion przebijała się przez zakorkowane centrum docierając na mecz w około 20 minucie spotkania. Wchodzenie przebiegło dosyć sprawnie, głównie ze względu na czytnik dowodów, który zastąpił kilkunastostronicowe listy i "wedukowanych" w poszukiwaniu nazwisk ochroniarzy. Z powodu wykorzystania ponad połowy biletów udostępniona została nam jedna część, sektora gdzie wszyscy się zmieściliśmy. Sektor przyozdobiło 11 flag: "P/R\F", "19/R\20", "ULTRAS", "Ruch Chorzów", "Świętochłowice", "Radlin", "Kęty on tour", "N/R\K", "Mysłowice on tour", "Jaworzno", "Lędziny&Bieruń" oraz mała fanka Górnego Śląska. Niestety flaga Slovana nie została wpuszczona na mecz, ponieważ ochrona nie mogła zinterpretować treści napisów po słowacku. Flaga pojawiła się w sektorze dopiero po meczu do grupowego zdjęcia, gdy została odebrana z depozytu. Wisła przed rozpoczęciem spotkania zaprezentowała oprawę z ultrasem cierpiącym na syndrom ambras, trzymającym dwie race. Wokoło z rozsypanych liter scrabble tworzył się napis "SHARKS", a pod spodem UW, zaś na samym transparencie "PDW ALFABET MAFII". Po opuszczeniu sektorówki na sektorze odpalono kilkadziesiąt rac w asyście machajek w barwach, co dało fajny efekt. Mobilizacja na mecz z Ruchem przyciągnęła na trybuny ponad 12000 Wiślaków, którzy głównie zapełnili młyn, w którym pojawiły się m.in. flagi "Wisła Sharks", "Pruszcz Gdański", "PDW", "Olkusz". W czasie trwania spotkania pojawił się także transparent "Antek ty cwelu takich jak ty jest niewielu" - chyba lektury szkolne dały się we znaki Wiślakom, piszącym m.in. testy gimnazjalne ;) Sama Wisła mocno mobilizowała się, malując gragfitii z odwróconymi eRkami czy robiąc transparenty (trzeba przyznać, że eRki wyszły im lepiej niż kibicom Gieksy czy Górnika). Podczas meczu doping Niebieskiej Armii stał na dobrym poziomie, z konkretnymi momentami i przy asyście flag na kijach. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby część obecnych wysiliła się i zaczęła śpiewać, zamiast stać i robić tło. Całe szczęście, że większości chciało się wysilić gardła, by po stadionie niosło się m.in. głośne "Niebiescy hej" czy też "sialalala sialalala heeeeej Niebiescy". Podczas dopingu nie zabrakło pozdrowień dla Widzewa Łódź, Elany Toruń, Slovana Bratysława, Atletico Madryt oraz chłopaków przebywających za kratami. Również Wiślacy mogli liczyć na "uprzejmości" ze strony "Niebieskich", którzy często intonowali, że Wisła Kraków to policyjny klub, czy też, że "Wisła to stara...". Po meczu piłkarze podeszli podziękować za doping. Za zaangażowanie oraz wywalczony jednobramkowy wynik zasłużyli na podziękowania kibiców. Miejmy nadzieję, że "Niebiescy" nie odpuszczą kolejnych 2 meczów i wywalczymy 6 punktów. Gdy wydawało się, że czeka nas szybki powrót do domu, krakowska policja postanowiła wykazać się zatrzymując chorzowskich młynowych pod pretekstem niestosowania się do poleceń ochrony i siedzenia na płocie, skąd prowadzili doping. Sam kierownik bezpieczeństwa Wisły stwierdził, że do zachowania fanów Ruchu nie ma żadnych zastrzeżeń, jednak "dzielna" policja musiała się wykazać. Tylko przed kim? Przed wojewodą, który podczas meczu z Widzewem zamknął sektor gości? Próby pertraktacji nic nie dały, więc wyjazdowicze postanowili, że nie ruszają się spod stadionu bez zatrzymanych kolegów. W całej sytuacji zabrakło fanom wsparcia piłkarzy, którzy jednak prawdopodobnie nawet o wszystkim nie wiedzieli. Kibice dwie godziny spędzili pod stadionem z nadzieją, że młynowi zostaną wypuszczeni, jednak decyzja policji nie zmieniła się. Zatrzymani zostali wywiezieni do aresztu, gdzie pozostać mieli do sobotniej rozprawy. Brak szansy na wypuszczenie zatrzymanych spowodował, że po 22:30 kibice Ruchu wyruszyli w drogę powrotną na Górny Śląsk. Do jakiego absurdu doszło w tym chorym, policyjnym państwie, że zagrożeniem są kibice oddający swoje zdrowie, pieniądze i czas dla tego co kochają, a bandyci w garniturach, sprzedający swój kraj, chodzą po wolności. Piłka nożna bez policji!

  • Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów [540]
Wyjazdy, a zwłaszcza te dalekie, są kwintesencją kibicowskiej pasji. Do takowych spokojnie można zaliczyć te z Górnego Śląska nad polskie morze. Tym razem fanom "Niebieskich" przypadło udać się do Gdańska, gdzie chorzowscy piłkarze w niedzielne popołudnie rozgrywali mecz z Lechią. Ostatni raz na PGE Arenie byliśmy 28 listopada 2011 w 1600 osób. Wiadomo nowy stadion - większe zainteresowanie. Tym razem wiadomo było, że na wyjazd pojedzie znacznie mniej osób z różnych względów. Można winić termin, słabe wyniki czy też koszta, bo należało zainwestować 120 zł w swoją dziwną dla większości pasję. Poświęcenie jest jednak nieodłącznym elementem życia kibica. Bo kto normalny wyszedłby z domu w środku nocy, żeby zdążyć na zaplanowaną o godz. 1:30 zbiórkę? Niespełna 40 minut później "Niebieska Ferajna" w ponad 300 osób wyruszyła w kierunku Wrocławia. Po dotarciu na miejsce pozostało oczekiwać w pociągu 1,5 godziny na planowy odjazd bezpośredniego pociągu do Gdańska. Później ciekawie było podczas postoju w Poznaniu, gdzie pojawiły się głośne śpiewy i pirotechnika, a pomimo padającego deszczu i słownych docinek pewien chłopaczek, śmigający z torebką i dziewczyną za rękę, chciał pochwalić się koszulką Lech&Cracovia, jednak ta przy ściąganiu bluzy zaplątała mu się na brzuchu ;) Droga przebiegła spokojnie w dobrych nastrojach. W Bydgoszczy na dworcu głównym dosiadła się ponad 100-osobowa grupa Widzewiaków, która podobnie jak "Niebiescy" we Wrocławiu czekała 1,5 godziny na pociąg do Gdańska. Do stacji Gdańsk Główny dojechaliśmy planowo o godz. 15:11, skąd cała grupa została przewieziona podstawionym pociągiem podmiejskim pod stadion. O dziwo wchodzenie przebiegało dosyć sprawnie. Zabrakło jedynie depozytu, który na nowym stadionie powinien być standardem. Również przeszukania były chwilami zabawne. Śledzący pies tropiący albo ściąganie w wybranych przypadkach tylko lewego buta do kontroli ;) W międzyczasie pod stadion dotarła grupa Elanowców, która dojechała autokarem i samochodami oraz 35 Widzewiaków z Grudziądza, którzy również wybrali transport kołowy. W Gdańsku pojawiliśmy się łącznie w 540 głów, z czego na sektorze gości zasiadło 525 osób. Razem z nami około 150 fanów Widzewa i 62 toruńskich fanatyków. Kilku zakazowiczów zostało pod stadionem, a kilku już na dworcu odłączyło się i wyruszyło na zwiedzanie Trójmiasta. Sektor gości przyozdobiło 9 flag. Cztery Ruchu: "P/R\F", "19/R\20", "ULTRAS", "To My Naród Śląski"; trzy Widzewa: "Łódzki Widzew", "WFCG" i debiutująca "FC Tomaszów Mazowiecki", która miała zawisnąć już ostatnio w Krakowie; jedna Elany: "Grubasy", a także łączona Ruchu i Widzewa "Criminal Family". Ochrona chciała ściągnąć wywieszoną "Konfederatkę", tłumacząc, że to symbol zakazany, ale nie potrafiła tego niczym umotywować. Flaga wisiała do końca spotkania... Doping można ocenić jako średni, ale momentami "Niebiescy" dawali całkiem dobre popisy wokalne, w szczególności po bramkach. Po drugim trafieniu część kontynuowała doping bez koszulek. W dopingu nie zabrakło pozdrowień dla naszych przyjaciół z Widzewa oraz Elany. Również Lechii nie szczędzono uprzejmości. Niestety, piłkarze pokazali jak w przeciągu chwili można zaprzepaścić wszystko i prowadząc 4:2 do 90 minuty pozwolili rywalowi wyrównać. Udowodnili, że można przegrać wygrany mecz, zdobywając tylko jeden punkt. Za postawę w końcówce spotkania zawodnicy Ruchu musieli usłyszeć kilka gorzkich słów od kibiców, które przyszło im wysłuchać jedynie ze spuszczonymi głowami. Jedynie kilku (Łukasz Janoszka, Marcin Malinowski) odważyło się podejść bliżej, by rzucić koszulki meczowe. Po meczu ponad dwie godziny oczekiwania na stadionie, aby wyruszyć w kierunku dworca. Porównując z naszą ostatnią wizytą, tym razem zdecydowanie mniej czasu spędziliśmy na Baltic Arenie. Niestety, catering również podupadł i już normą na nowych stadionach staje się nijaka kiełbasa w bułce i hot dog, a na pocieszenie festynowe piwo za 10 złotych. Ze stadionu wcześniej wypuszczono zmotoryzowaną grupę Elanowców i fanów Widzewa z WFCG . Reszta po godz. 21 została odeskortowana na dworzec, skąd po godz. 22 wyruszał bezpośredni pociąg na Górny Śląsk. Nie obyło się bez nadgorliwości policji, która wiedząc, że kibice Ruchu mają dostawione wagony postanowiła sprawdzić, czy każdy ma bilet wypychając zajmujących miejsca. Jak widać spodobała im się książka o psie, który jeździł koleją i wczuli się w rolę konduktorów pomimo innych decyzji przełożonego. No ale skąd mają wiedzieć o czymś takim jak bilet grupowy, skoro sami jeżdżą z kibicami za darmo. Po przystanku w Toruniu i uzupełnieniu zapasów jedzenia i picia (za co wielkie dzięki dla Elanowców i UET) pociąg ruszył dalej. W Zgierzu i Łodzi wysiedli Widzewiacy. Przy postojach oczywiście nie zabrakło wspólnych śpiewów i pozdrowień. Pociąg planowo dojechał do Katowic o godz. 8:11, skąd część wyjazdowiczów wyruszyła kolejnym pociągiem do Chorzowa po auta, a reszta porozchodziła się na dworcu i tak w poniedziałkowy poranek zakończyła się niebieska wyprawa do Gdańska. Wielkie dzięki dla Widzewa i Elany za wsparcie i do zobaczenia na kibicowskim szlaku. A przed nami już za niespełna dwa tygodnie kolejny wyjazd. Tym razem jedziemy do Krakowa na Wisłę i miejmy nadzieję, że wojewoda po raz kolejny nie zamknie sektora gości.

  • Górnik Zabrze - Ruch Chorzów [0]
Kibice Ruchu od wielu lat do Zabrza nie jeżdżą. Derby obejrzało z trybun 3000 osób.

  • PP: Legia Warszawa - Ruch Chorzów [315]
Jak to bywa przy okazji meczów rozgrywanych w środku tygodnia i braku jakiejś specjalnej mobilizacji, do Warszawy pojechali ci, którzy mogli i po prostu chcieli. Na Łazienkowskiej stawiło się 315 fanów chorzowskiego Ruchu, wspieranych przez 25-osobową delegację łódzkiego Widzewa. Na wyjeździe obecni byli również kibice ze świętokrzyskiego Niebieskiego Staszowa. Główna zbiórka autokarowa zaplanowana została na godzinę 9:30 i około 60 minut później "Niebieska Szarańcza" wyruszyła w kierunku stolicy, oczywiście w asyście smutnych panów w mundurach. Po drodze dwa dłuższe postoje, gdzie na drugim "przydrożne leśne nimfy" w popłochu uciekały do swoich "pussy wagonów". Przez Warszawę przebiliśmy się pod eskortą praktycznie w godzinach szczytu, meldując się pod stadionem na niespełna 1,5 godziny przed rozpoczęciem spotkania. W porównaniu do poprzednich wizyt widać znaczną różnicę w kwestii wpuszczania, jednak miała na to wpływ również mała liczba. Górną część sektora gości przyozdobiło 9 flag: "P/R\F", "ULTRAS", "NRŚL GANG", "Świętochłowice", "Radlin", "RUCH CHORZÓW", "RYSIEK" (Widzewa), "Niebieskie Łaziska", "Lędziny & Bieruń", fanka Górnego Śląska oraz transparent "Ś.P. WASYL 1991-2013". Mecz zaczął się od wokalnego festiwalu chamstwa i nienawiści z obu stron, gdzie prym wiodła znana w całej Polsce piosenka o Legii. Sam doping "Niebieskiej Ferajny" można określić jako dobry z chwilowymi niewielkimi przestojami. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla Widzewa, Elany, chłopaków przebywających po drugiej stronie kraty oraz obecnych na trybunach gospodarzy byłych piłkarzy Ruchu Wojciecha Grzyba i Michała Pulkowskiego. Na stadionie atmosfera zrobiła się szczególnie gorąca od 52 minuty, kiedy Legia objęła prowadzenie. Jednak już 3 minuty później po karnym Ruch wyrównał, co spowodowało ogromną radość w sektorze gości i wzmożony doping już bez koszulek. Niestety, radość nie trwała długo i 5 minut później sędziowie postanowili pomóc stołecznemu klubowi, dyktując niesłuszny rzut karny dający ostatecznie zwycięstwo w dwumeczu i awans do finału Pucharu Polski. Jaki sens ma rywalizacja, skoro sędziowie próbują na tacy dać Legii mistrzostwo i puchar? Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za zaangażowanie i walkę. Czas dzielący nas do wypuszczenia z sektora umiliła mała gala "szkodnikowego mma" przy licznym wsparciu pozostałych wyjazdowiczów. Chwilę później wyruszyliśmy w kierunku autokarów i pojechaliśmy z powrotem na Górny Śląsk, gdzie zameldowaliśmy się przed godz. 2:00.

  • GKS Bełchatów - Ruch Chorzów [0]
Klub z Bełchatowa nie zgodził się na wpuszczenie na mecz kibiców Ruchu. Spotkanie obejrzało 1800 widzów.

  • Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów [458]
Już po raz drugi w tym roku "Niebiescy" udali się do Lubina na mecz z Zagłębiem. Poprzednio w ramach rozgrywek o Puchar Polski, tym razem przy okazji spotkania T-Mobile Ekstraklasy. Termin wyjazdu przypadł w iście zimowej aurze tej wiosny, dodatkowo w świąteczny lany poniedziałek, który wypadł w prima aprilis. Cóż, po prostu idealny czas, by udać się na mecz! ;) Wyjazdy na Zagłębie mogły się znudzić już dawno, ale jeździć trzeba, bo bez tego przecież nie można żyć. Wyjazd do Lubina jak zwykle został zorganizowany transportem drogowym i w wielkanocny poranek kolumna autokarów i samochodów wyruszyła w kierunku Dolnego Śląska. Droga minęła spokojnie i już około godz. 12 pierwsi fani "Niebieskich" pojawili się pod stadionem. W Lubinie zjawiło się 458 fanów Ruchu, w tym 20 z "Niebieskiego Dzierżoniowa", delegacja Widzewa z Fan Clubu Bełchatów oraz 5 sympatyków Igloopolu Dębica. W sektorze gości zasiadło 439 osób, a reszta z różnych względów pozostała pod stadionem. Płot został przyozdobiony trzema flagami: "Psycho Fans", "ULTRAS", "Ruch Chorzów" oraz fanką Atletico Madryt. Mecz rozpoczął się minutą ciszy ku czci zmarłego trenera Jerzego Wyrobka. Kibice również uczcili trenera głośno skandując jego nazwisko, a piłkarze eksponując specjalne koszulki prezentowane po strzelonych bramkach. Sam doping był przeciętny, jednak pogoda oraz świąteczne zmęczenie mogły mieć jakieś odzwierciedlenie w popisach wokalnych. Repertuar uzupełniały pozdrowienia dla Widzewa Łódź i Elany Toruń oraz wymiana "uprzejmości" z "Miedziowymi". Atmosferę pobudzały strzelone bramki, dające ostatecznie wyczekiwane zwycięstwo "Niebieskich". Generalnie wyjazd można zaliczyć do tych, które jakoś specjalnie nie zapiszą się w pamięci. Po meczu kibice podziękowali piłkarzom za zwycięstwo i odśpiewali z nimi kilka piosenek. W podróż powrotną udało się wyjechać dość szybko, już około godz. 19:00 kibice zameldowali się w Chorzowie, by jeszcze wieczorem móc poczuć magię świąt...

  • Korona Kielce - Ruch Chorzów [674]
Amnestia, jaka również nas, kibiców "Niebieskich" objęła ze strony PZPN-u sprawiła, że mogliśmy wyruszyć na pierwszy ligowy wyjazd w rundzie wiosennej. Ruch w 19. kolejce T-Mobile Ekstraklasy zmierzył się z Koroną. Wyjazd do województwa świętokrzyskiego po raz kolejny odbył się transportem kołowym. W sobotni poranek w stronę Kielc wyruszyły trzy autokary, bus oraz kilkadziesiąt aut. Podróż minęła spokojne do granicy województw, gdzie na przydrożnym parkingu przejęły nas świętokrzyskie "wąsy", które wkomponowały się w nasz kordon aut, prowadząc nas przez "ronda świata", na których nawet nawigacja wysiada. Pod stadionem zameldowaliśmy się około półtorej godziny przed meczem. Z biegiem czasu w Kielcach nic się nie zmienia. Nie dość, że piździ to nadal są spore problemy z wejściem. Pomijając tempo wchodzenia oraz przeszukiwanie godne niejednego salonu masażu, pojawiły się też problemy z wpuszczeniem przygotowanej na ten mecz oprawy. Powód? Brak akceptacji kierownika do spraw bezpieczeństwa, powołującego się na regulamin obiektu. O dziwo, oprawa przygotowana była właśnie pod ten regulamin, podobnie jak na jesiennym meczu z Legią Warszawa, gdzie również z podobnego powodu oprawa nie została dopuszczona. Jakie konsekwencje ze strony Ekstraklasy i PZPN-u ponoszą kluby, które naginają przepisy w kwestii wpuszczania oprawy czy też kibiców gości, powołując się na te same przepisy, czyli zaprzeczając własnym decyzjom? ŻADNE. Absurdalnym było też uznawanie nazw klubów i ich herbów na transparentach jako symbole zakazane, natomiast na flagach już były w porządku. Niestety z rozmową z ochroną wykonującą podobno rozkazy tzw. "góry", jest jak z rozmową z debilem, który próbuje zniżyć nas do swojego poziomu, a następnie przechytrzyć doświadczeniem. Ogólnie w Kielcach pojawiliśmy się w 674 osoby, w tym 65 z Niebieskiego Staszowa, a także delegacja Widzewa. 650 zasiadło na sektorze gości, gdzie ostatnie osoby wchodziły na początku pierwszej połowy. Reszta z różnych przyczyn pozostała na parkingu klubowym. Nie ma co się rozwodzić nad liczbą. Pula 710 biletów nie została wykorzystana. Pojechali ci co zawsze i ci co chcieli. Usprawiedliwieni ci, którzy naprawdę nie mogli, a na rozgrzeszenie niech nie liczą ci, którzy na siłę szukali powodu, by nie jechać. Sektor gości przyozdobiło 16 flag: " P/R\F", "ULTRAS", "19/R\20", "Staszów", "Tylko Pogoń" (Pogoni Staszów), "NRŚL Gang", "N/R\K", "Radlin", "Niebieskie Łaziska", "Świętochłowice", "Kęty", "Śląsk Cieszyński", "Jaworzno", "Mikołów", "Mysłowice on tour", "Lędziny & Bieruń" oraz fanka Górnego Śląska. Niestety przygotowana oprawa nie przeszła oceny "cenzora". Nie udało się również zaprezentować "filmowej niespodzianki" i części pirotechniki, jednak z sektora co jakiś czas wydobywały się serpentyny oraz stroboskopy i achtungi. Sam doping można ocenić jako dobry, ale znając nasze możliwości z wcześniejszych wizyt w Kielcach - stać nas na więcej. Jednak momentami wokalne możliwości robiły wrażenie. Gospodarze z młynem zajmującym środek górnej trybuny przez praktycznie cały mecz prowadzili doping. Z perspektywy sektora gości ciężko go jednak ocenić, ponieważ był słyszalny momentami oraz w końcówce, gdy do śpiewu dołączył się cały stadion. Koroniarze wywiesili 9 flag, w tym m.in.: "Korona Korps", "Kompania Braci", "Waleczne Serce - Korona Kielce". Mecz zakończył się wygraną gospodarzy 2:1, za co piłkarze Ruchu usłyszeli kilka gorzkich słów od przybyłych kibiców, m.in. "Kurwa mać Chorzów grać" oraz "Walczyć, trenować Ruch Chorzów musi panować". Przegraną umilała nam puszczana z głośników piosenka - "Jak się bawię to się bawi ze mną cały świat, bo ja wiem jak wino zmienić w śpiew od tak...". I to nawet by się zgadzało, bo jak "Niebieska Szarańcza" się bawi, to i alkohol potrafi zmienić śpiew ;) Po meczu smutni panowie z wąsami w mundurach postanowili pobawić się w Strażników Teksasu, wyłapujących złych piromaniaków. Za otwartą bramą ustawiono kordon policji, za którym smutni panowie w cywilu z komendantem na czele liczyli na obfite łowy. Zabawa nie poszła chyba zgodnie z planem, bo kibicom Ruchu ani się śniło wychodzić z sektora gości. I tak po 15 minutach oczekiwania wąsaci panowie zrezygnowali z tego pomysłu i "Niebiescy" udali się w kierunku aut. Niestety, kilka osób zostało wyłapanych i obdarowanych grzywnami oraz zakazami stadionowymi. Kilkanaście minut później "Niebiescy" wyruszyli w stronę Górnego Śląska, pokonując po raz kolejny "ronda świata", by wyjechać na odpowiednią drogę i przed godz. 19:00 zameldować się w Chorzowie. Niestety, po raz kolejny władze klubów i policja starały się wpływać na to co wolno, a czego nie na stadionach, zabijając przy tym kibicowski fanatyzm. Czy kiedyś doczekamy się normalnych czasów, by kibice byli doceniani, a nie traktowani jak zło konieczne?

  • PP: Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów [288]
Na pierwszy w tym roku wyjazd fanom "Niebieskich" przyszło udać się do Lubina, gdzie Ruch zmierzył się w ćwierćfinale Pucharu Polski z Zagłębiem. Lubin już na stałe wpisał się do naszego terminarza wyjazdowego, więc nie pozostało nic innego jak po raz kolejny odwiedzić Dolny Śląsk. Zbiórka została zaplanowana na godz. 13:00 na parkingu klubowym na Cichej. 60 minut później grupa autokarowo-samochodowa wyruszyła w drogę. Na trasie już sam autokar wskazywał, że jadą kibice, jednak nie Jastrzębskiego Węgla, co można było wywnioskować po reklamie na autokarze ;) Mniej więcej na godzinę przed meczem pierwsi kibice chorzowskiego Ruchu pojawili się na parkingu pod stadionem. Ostatecznie w sektorze gości zameldowały się 282 osoby (w tym 13 osób z dolnośląskiego Fan Clubu Dzierżoniów), a 6 pozostało w autokarze lub pod stadionem. Sektor gości przyozdobiło 8 flag: "RUCH CHORZÓW", "19/R\20", "Świętochłowice", "Radlin", "Myszków Baku Boys", "Zawiercie", "Lędziny & Bieruń", "Śląsk Cieszyński" oraz transparent wywieszony w drugiej połowie "JERZY WYROBEK TRZYMAJ SIĘ!". Frekwencja na tym wyjeździe nie powalała na kolana, lecz doping można określić jako dobry, a po strzelonych bramkach wręcz bardzo dobry! W repertuarze nie zabrakło wymiany uprzejmości rozpoczętej przez "Niebieskich", dającej jednoznacznie do zrozumienia, co chorzowianie myślą o kibicach Zagłębia. Mecz zakończył się remisem 2:2 i nasz dalszy udział rozstrzygnie się w rewanżu na Cichej.

  • Legia Warszawa - Ruch Chorzów [820]
Ostatnim wyjazdem dla kibiców Ruchu w 2012 roku był mecz z Legią w Warszawie. Z powodu problemów ze strony PKP nie wypalił pociąg specjalny i "Niebieska Szarańcza" wybrała się w Polskę samochodami oraz autokarami. Podróż do Warszawy przebiegła spokojnie, na trasie dołączyli do nas Widzewiacy oraz fani toruńskiej Elany. Wejście - jak to na Legii bywa - do przyjemnych nie należało. Skandaliczne było zachowanie Błędowskiego, pełniącego funkcję kierownika ds. bezpieczeństwa, który nie wpuścił na stadion oprawy, przygotowanej specjalnie pod wytyczne regulaminu stołecznego klubu. Powód? Szanownemu panu nie chciało się sprawdzać licznych elementów składowych oprawy. W sumie na Łazienkowskiej stawiło się 820 kiboli, w tym liczne delegacje Widzewa (184 osoby), Elany (100 osób) oraz 4 fanów Igloopolu Dębica. Niestety, 44 osoby z różnych powodów zostały pod stadionem. Protest najzagorzalszych "Legionistów" z "Żylety" miał mocny wpływ na atmosferę kibicowską na stadionie. Kibicom "Niebieskich" przyszło wymieniać "uprzejmości" z łamistrajkami, którzy również ochoczo wygwizdali śpiewane przez Ruch "Piłka nożna dla kibiców" oraz "ITI spierdalaj". Sam doping "Niebieskich" można ocenić jako przeciętny, w pryzmacie tego na co nas tak naprawdę stać. Kilkakrotnie pozdrowienia usłyszeli Widzewiacy oraz Elanowcy. Nie zapomniano również o kolegach przebywających w miejscu odosobnienia. Ciekawe zdarzenia miały miejsce w przerwie meczu. Z "Żylety" po interwencji fanatyków Legii zniknęły łamistrajki, próbujący rozkręcić doping przy pomocy megafonu i bębna. Natomiast po drugiej stronie stadionu zza płotu sektora gości cały czas ochoczo spinali się zasiadający obok "Legioniści". Kipiąca z nich nienawiść i pewność szybko zmieniły się w strach, gdy okazało się, że dzieląca kibiców bramka jednak jest otwarta. Kilkudziesięciu fanów Ruchu szybko wykorzystało sytuację w celu wyjaśnienia męczących gospodarzy kwestii, jednak tym prawdopodobnie przypomniało się włączone żelazko w domu. Po tej sytuacji rozpoczęło się spięcie z ochroną, która użyła gazu pieprzowego. Na szczęście z ich rąk zostało odbitych kilku kibiców. W drugiej połowie pomimo coraz bardziej niekorzystnego wyniku doping znowu stał na nie najgorszym poziomie. Na sektorze pojawiła się pirotechnika (stroboskopy i ognie wrocławskie; błyskotek miało być więcej, lecz nie udało im się wejść na stadion), którą odpalił... Święty Mikołaj, udowadniając, że piro jest bezpieczne. Kto myśli inaczej, może liczyć na rózgę za kilka dni. Przy wyniku 0:3 fani Ruchu ironicznie już śpiewali "Jesteście lepsi, Niebiescy jesteście lepsi". Cóż, piłkarze dostają niemałe pieniądze za "grę", a my poświęcamy ostatnią kasę, żeby pojechać setki kilometrów za swoim klubem. W sektorze gości zawisły flagi: "P/R\F", "19/R\20", "NRŚL GANG" (debiut nowej wyjazdówki Rudy Śląskiej), "Świętochłowice", "N/R\K", "Visitors" i "WfcG" (Widzewa), "Myszków", "Toruńska Elana" (flaga w drugiej połowie zawisła w centralnym miejscu), "Radlin", "Kęty", "Śląsk Cieszyński" (debiut), "Bieruń & Lędziny". Zabrakło wielu czynników, by spotkanie z Legią pozostało na dłużej w naszej pamięci. Wyjazd zaliczony, ale niestety na większą rywalizację kibicowską, jak i piłkarską nie mogliśmy liczyć. O szybki powrót zadbała policja, która nie odstępowała nas na krok, dbając również o to, by żaden zajazd oraz stacja benzynowa nie były otwarte podczas naszego przejazdu, co spowodowało brak postojów w drodze powrotnej. Ze strony wszystkich kibiców Ruchu serdecznie dziękujemy naszym przyjaciołom z Widzewa i Elany za liczne wsparcie podczas tego wyjazdu. Do następnego razu na kibicowskim szlaku...

  • Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów [290]
Po skończeniu się zakazu wyjazdowego nadszedł czas na daleką wyprawę do Szczecina. Pogoń problemów z biletami oraz zamkniętym sektorem gości nie robiła, więc pewne było, że "Niebieska Szarańcza" wybierze się na mecz z "Portowcami" niezależnie od wszystkiego. Ostatni raz w Szczecinie byliśmy ponad 2 i pół roku temu na półfinale Pucharu Polski, w którym niestety odpadliśmy, ale wyjazd oczywiście bez względu na wynik i tak był ciekawy. Tym razem mieliśmy podróżować pociągami rejsowymi, jednak z powodu problemów stwarzanych przez PKP (brak zniżek dla grupy i wysokie ceny biletów), zmieniono transport na autokarowy. W ten sposób wzrosła cena wyjazdu, ale i tak zapłaciliśmy mniej niż chciało PKP. Zbiórka zaplanowana została w okolicach stadionu o godz. 4:30. Na miejscu czekały już spore zastępy policji oraz 4 autokary (w tym dwa piętrowe). O godz. 5:45 wyruszyliśmy w drogę. Kilka postojów na trasie wydłużyło nieco podróż, jednak pod stadionem Pogoni zameldowaliśmy się na niespełna 3 godziny przed meczem. Z poprzedniej wizyty w Szczecinie znaliśmy już manię miejscowych policjantów do skrupulatnych przeszukań (a może skłonności do macanek), przez które mocno wydłuża się czas wchodzenia na stadion. Część osób czekała już w kolejce do wejścia, a inni woleli spędzić czas w ogrzewanych autokarach. Gdy policjanci wyrywkowo przeszukiwali kibiców w radiowozach, większe problemy były z ochroną, która posiadała niekompletne listy. Fani pomimo posiadania kart/biletów nie mogli wejść na sektor, bo ochrona nie miała ich na liście! I tak, pod stadionem zostało 30 osób (w tym również kilka takich, które w ogóle nie miały biletów). Łącznie w Szczecinie pojawiło się 290 fanów Ruchu Chorzów (w tym 29 Widzewiaków), a w sektorze gości 260 z flagami: "P/R\F", "19/R\20", "Visitors" (Widzewa), "Kęty on tour", małymi: "Baku Boys" (Myszków), "Criminal Family" oraz fanką Górnego Śląska. Nasz doping był wyjątkowo sporadyczny i ograniczał się w większości do krótkich przyśpiewek, "pozdrawiania" miejscowych oraz kilkukrotnego pozdrawiania łódzkiego Widzewa. Na początku pierwszej połowy śpiewaliśmy "piłka nożna dla kibiców" oraz "wpuśćcie kibiców". Do tych okrzyków przyłączyli się także fani Pogoni. Miejscowi z kilkoma flagami w tym m.in. "Pogoń Szczecin", "Młodzi Portowcy", "1948" oraz z sektorówką w drugiej połowie "Dwie ekipy jeden herb, wielka Pogoń to nasz cel". Pod koniec meczu z zza stadionu wystrzelone zostały fajerwerki. Po przegranym meczu piłkarze Ruchu podeszli podziękować przybyłym fanom, jednak wynik i słaba gra powodów do radości nie dawały. Z sektora gości niosło się "Jesteśmy zawsze tam...", "Czy wygrywasz czy nie..." czy też "Zawsze wierni i oddani po kres życia Psycho Fani". Pół godziny po meczu "Niebiescy" zajęli miejsca w autokarach i wyruszyli w drogę powrotną z policyjnym balastem, który w dwie strony nie odstępował kibiców Ruchu na krok. Ciekawostką są natomiast dosyć specyficzne pytania szczecińskich policjantów podczas przeszukiwań. Interesowało ich np. czym będziemy wracać do Chorzowa, kto nam robi tatuaże oraz czy na Śląsku policja też nas tak przeszukuje i sprawdza przed meczami (chyba zastanawiają się, czy komendant nie robi ich w ciula z dodatkowymi obowiązkami). Droga powrotna minęła spokojnie i we wtorkowy poranek o godz. 6:45 zakończył się kolejny wyjazd. Kibicowska pasja wymaga poświęceń, ale dla takich chwil warto żyć...

  • Piast Gliwice - Ruch Chorzów [1.000]
Jak doskonale wiadomo - zakazany owoc smakuje najlepiej. Podobnie jest z zakazami wyjazdowymi. Kibice Ruchu już dawno przyzwyczaili się, że za najmniejsze przewinienia karani są aż nadto surowo. Tym razem ciążył nad fanami "Niebieskich" zakaz na trzy spotkania, obejmujący również mecz z Piastem. "No cóż, nie możemy jechać w zorganizowanej grupie, to pojedziemy indywidualnie na własną rękę" - pomyślało około 1000 kibiców chorzowskiego Ruchu, którzy po zakupieniu biletów w kasach gliwickiego klubu dopingowali swoją drużynę na stadionie Piasta. Przykre jest, że coraz częściej kibic traktowany jest jako zło konieczne, którego najlepiej pozbyć się ze stadionu i zastąpić... no właśnie kim? Przecież nikt normalny nie będzie chodził na mecze, które jednak nie stoją na najwyższym poziome, towarzyszą im kordony ochrony i policji, a dodatkowo każdy krok sympatyków obserwowany jest przez setki kamer. Skoro zakazy są po to, aby je łamać, to kibice "Niebieskich" nie mogli odpuścić derbów z Piastem. Licznie wypełnili sektor gości, który teoretycznie podczas tego meczu sektorem gości nie był. Pierwsza połowa spotkania nie zachwycała, jednak doping chorzowian można uznać jako całkiem dobry. Druga połowa przyniosła spore zmiany. Odrabiane straty przez piłkarzy i determinacja w walce o zwycięstwo podkręcały apetyty i doping "Niebieskich", którzy śpiewali w asyście bębna. W repertuarze tradycyjnie znalazły się pozdrowienia dla Widzewa i Elany, a także często śpiewane: "Piłka nożna dla Kibiców" oraz "Piłka nożna bez policji", również akcentowane przez sympatyków Piasta. Pod koniec meczu "Niebieska Szarańcza" podziękowała gliwiczanom za umożliwienie obejrzenia meczu głośnym "Piast - dziękujemy!". Drużyna Ruchu wygrała mecz 3:1, a piłkarze zrobili ślizg pod sektorem gości i odśpiewali z kibicami: "kto wygrał mecz" oraz "więc wstań do góry głowę wznieś...". Po meczu część fanów "Niebieskich" udała się jeszcze pod zabrzański areszt śledczy, by przekazać wiadomość o wygranej swoim braciom po szalu, przebywającym aktualnie po drugiej stronie muru.

  • Polonia Warszawa - Ruch Chorzów [0]
Fani "Niebieskich" mieli na ten mecz zakaz wyjazdowy, a dodatkowo działacze Polonii zablokowali na kilka dni możliwość wyrabiania kart kibica dla osób z województwa śląskiego. Chore, ale w tym kraju jak najbardziej na porządku dziennym... Na różnych patentach na stadion "Czarnych Koszul" udało się wejść kilkunastu, może troszkę więcej, osobom. Ogólnie na meczu 5126 widzów. Polonia z niezłym dopingiem i transparentem "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Igor Polonia zawsze z Tobą!".

  • Podbeskidzie Bielsko-Biała - Ruch Chorzów [200]
Podobnie jak przed rokiem kibice Ruchu nie mogli się wybrać w zorganizowanej grupie do Bielska-Białej. Tym razem działacze Podbeskidzia tłumaczyli się remontem stadionu... Fani "Niebieskich" mają jednak określoną markę wyjazdową i w myśl piosenki "jesteśmy zawsze tam!" ruszyli za swoją drużyną. Pod stadionem pojawiło się ponad 150 osób, z czego część, widząc brak możliwości wejścia na obiekt, przed końcem spotkania wyruszyła na Górny Śląsk. Na trybunach gospodarzy zasiadło natomiast około 40 osób, co daje nam liczbę około 200 kibiców "Niebieskich" na niezorganizowanym wyjeździe. Zgromadzeni pod stadionem chorzowscy fani przez większość spotkania prowadzili przyzwoity doping, a w drugiej połowie po bramce odpalili kilka rac. I tak, pomimo braku możliwości zajęcia sektora gości, po okolicy niosło się głośne "Jesteśmy zawsze tam gdzie nasz Ruch Chorzów gra" oraz "To My chłopcy ze Śląska...". Ku wielkiej radości kibiców Ruchu, "Niebiescy" przełamali swoją złą passę wyjazdową i odnotowali pierwsze zwycięstwo na terenie rywala. Wygraną 2:1 zapewniły gole Jankowskiego oraz Piecha. Co do kibiców gospodarzy, to można powiedzieć, że byli i pośpiewali. Większą aktywność wykazali miejscowi rywale Podbeskidzia, którzy podeszli porozmawiać o życiu, zdrowiu i pogodzie. Ostatecznie, temat nie został do końca rozwinięty...

  • Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów [1.450]
Sezon 2012/2013 w Ekstraklasie ruszył na dobre. Za nami już trzy wyjazdowe spotkania i... trzy porażki z rzędu naszych piłkarzy. Na inauguracyjny mecz w Poznaniu wybrało się 930 fanów chorzowskiego Ruchu ("Niebiescy" przegrali 0:4). Później odbył się mecz przyjaźni, ale z powodu protestu naszych braci z Widzewa wyjazd nie był organizowany. W Łodzi i tak stawiło się kilkudziesięciu fanów Ruchu, którzy obejrzeli kolejną porażkę swoich pupili 0:2. Mobilizacja na Wrocław na tle ostatnich porażek nie napawała optymizmem. Niestety, pula przyznanych 2.200 biletów nie została wykorzystana, jednak trzeba przyznać, że liczba 1.450 fanów Niebieskich (w tym 80 Widzewiaków) obecna w "Twierdzy Wrocław" do najgorszych nie należy. Wyjazdowa zbiórka została zaplanowana w niedzielny poranek o godz. 10:00. Ponad pół godziny później pociąg z niebieską ferajną wyruszył w kierunku Dolnego Śląska. Po drodze dosiedli się fani z Niebieskiego Dzierżoniowa w sile 40 osób. Chorzowska eskapada dotarła pod stadion na około 3 godziny przed pierwszym gwizdkiem. Wejście na sektor było bardzo sprawne. Niespełna godzinę przed meczem praktycznie wszyscy byli już na stadionie. W sektorze gości wywieszonych zostało ponad 20 flag, w tym m.in. "P/R\F", "DHW" (Widzewa), "Dzierżoniów", "19[E]68" (Elany), "Criminal Family", "ULTRAS", "19/R\20", "Szarańcza", "RŚL", "N/R\K", "Świętochłowice", "Radlin", "Zawiercie", "Myszków", "Mysłowice on tour", "Kęty on tour", "Łaziska", "Mikołów", "Jaworzno", "Lędziny & Bieruń", "Ś.P. Rysiek" (Widzewa). Przed pierwszym gwizdkiem zaznaczyliśmy swoją obecność głośnym "Jesteśmy zawsze tam..." i "RUCH RUCH HKS". Kilka razy przećwiczona została także nowa przyśpiewka. Przez cały mecz prowadziliśmy dobry doping z lepszymi momentami, jednak znając nasze wokalne możliwości, zaprezentowaliśmy się - jak na taką liczbę - przeciętnie. Niestety, sporo osób nadal nie wie, jakie zwyczaje panują na wyjazdach i marzy im się atmosfera jak na angielskich stadionach, gdzie w spokoju mogą oglądać mecz. Niestety, poziom polskiej piłki odbiega mocno od angielskiej i dlatego nadrabiamy to atmosferą na trybunach, bo tu się śpiewa, a nie siedzi! W drugiej połowie zaprezentowane zostało flagowisko z kilkudziesięciu flag na kijach w asyście stroboskopów. Pomimo słabej gry zabawa trwała w najlepsze i jak to na wyjazdach bywa, postanowiliśmy wspierać swoją drużynę bez koszulek. Chwilę później przez sektor gości przejechała "niebieska ciuchcia", a po stadionie niosło się "jaki tu spokój sialalala, nic się nie dzieje...". Niestety, w 88 minucie po karnym dla Śląska wynik meczu rozstrzygnął się na korzyść gospodarzy i tak Ruch zanotował trzecią ligową porażkę z rzędu. Kilka słów o kibicach Śląska. Od początku meczu prowadzą w miarę dobry doping z chwilowymi przestojami. Na płotach wywiesili kilkanaście flag, w tym m.in. "Wielki Śląsk", "Nabojka", "Furiaci", "Śląsk Wrocław" oraz "Fighters". Nadmienić należy, że mecz odbył się bez obustronnych bluzgów. Po przegranej piłkarze Ruchu niechętnie podeszli pod sektor gości, skąd usłyszeli głośne "kur.. mać Chorzów grać". Nie daliśmy jednak szybko odejść zawodnikom, śpiewając z nimi "więc wstań do góry głowę wznieś". Chodziło o to, by zrozumieli, że My kibice będziemy zawsze ich wspierać, ale muszą wykazywać wolę walki o zwycięstwo. Po chwili po stadionie rozniosło się "Moja jedyna miłość to Niebiescy". Po meczu jeszcze 1,5 godziny spędziliśmy na stadionie (dla większości była to pierwsza wizyta na nowym obiekcie Śląska). Około 20:30 pociąg specjalny wyruszył w drogę powrotną. Droga jednak trochę się wydłużała z powodu "nocnych manewrów" w Brzegu. Kilkukrotnie zaciągnięte były również ręczne w Zabrzu oraz Rudzie Śląskiej w poszukiwaniu "zaginionego szczewa". Pociąg dojechał do Chorzowa Batorego po godzinie pierwszej w nocy i tak zakończył się kolejny wyjazd w wykonaniu kibiców chorzowskiego Ruchu.

  • Widzew Łódź - Ruch Chorzów [0]
Kibice Ruchu nie przyjechali do Łodzi w zorganizowanej grupie, gdyż zsolidaryzowali się z fanami Widzewa, którzy są skonfliktowani z działaczami swojego klubu. Mecz obejrzało 4100 widzów.

  • Lech Poznań - Ruch Chorzów [930]
Jak wyliczyliśmy na podstawie maps.google.pl, kibice Ruchu przejechali już w tym sezonie za swoją drużyną grubo ponad 5 tysięcy kilometrów. W sobotę zaliczyli czwarty wyjazd w ciągu niewiele ponad trzech tygodni. Po pucharowych eskapadach do Macedonii (223 osoby), czeskiego Pilzna (1.150) oraz Łowicza (1.000 razem z Widzewem) przyszła pora na inaugurację sezonu T-Mobile Ekstraklasy i wyprawę do Poznania. Fani "Niebieskich" otrzymali od klubu ze stolicy Wielkopolski pulę 1.000 biletów, z opcją przyznania kolejnych 500 po uprzednim przesłaniu listy z tysiącem nazwisk. Nie było to jednak potrzebne. Kibice spod znaku niebieskiej eRki stawili się w Poznaniu w 930 osób, w tym 29 Widzewiaków oraz 8 Elanowców. Kibice Ruchu pojechali do Poznania pociągiem specjalnym, który wyruszył o 6:00, czyli... 12 godzin przed meczem. Wczesna pora odjazdu spowodowana była pracami remontowanymi na torach kolejowych i koniecznością jazdy nieco inną trasą. "Niebiescy" o 13:12 dotarli na miejsce, a o 14:08 dojechali przegubami pod stadion. Przy wejściu bez alkomatów, ale za to ze zdjęciem z dowodem osobistym przy twarzy. Ogólnie dosyć płynnie, ale ze szczegółową kontrolą. Czasu do meczu było sporo. Niektórzy spędzili go na skorzystaniu z cateringu (tutaj zaskoczenie - obsługa w koszulkach z herbem Ruchu) czy też na odespaniu wczesnej pobudki. Do pierwszej wymiany "uprzejmości" z miejscowymi doszło już na ponad godzinę przed meczem. Przez całe spotkanie pojawiło się ich dużo. Gospodarze ograniczyli się do swojego chyba tradycyjnego już "Ruch Chorzów brudne paznokcie", standardowego dla wielu ekip "chorzowskie psy", a także do wrzutów na naszą zgodę z Widzewem. Lech poza znanymi ogólnie bluzgami usłyszał m.in.: "do Chorzowa nie jeździcie, ochroniarek się boicie... cykory, cykory, cykory!", "ilu was było, w Chorzowie ilu was było", "na A4 uciekacie, jak zające spier...", a także przeróbkę swojej piosenki "lololo... lololo... lololo... jeb.. Kolejorz". Na głośne pozdrowienia mogli liczyć także przyjaciele poznaniaków: Arka, Cracovia i ŁKS. Na początku meczu gospodarze (na stadionie było ich niecałe 15 tysięcy) zaprezentowali oprawę, na którą składały się: sektorówka z asem pik, czarnymi pasami materiału, kilkudziesięcioma flagami na kijach oraz napisem "Ace of spades". Do tego odpalono trochę achtungów. Patrząc obiektywnie, całość wyszła mocno przeciętnie. Po takiej ekipie jak Lech, która ma dodatkowo do swojej dyspozycji świetną trybunę do opraw, można było się spodziewać dużo więcej. Fanatycy chorzowskiego klubu wywiesili na sektorze 16 flag: "P /R\ F", "Szarańcza", "Criminal Family", "19 /R\ 20", "ULTRAS", "19 (E) 68" (Elany Toruń), "RŚl." (wyjazdówka Rudy Śląskiej), "NK - prawdziwy fanatyzm poznaje się w tRasie!" (wyjazdówka Katowic - debiut), "Świętochłowice", "Mysłowice on touR", "Radlin", "Kęty on touR", "Zawiercie", "Myszków", "Mikołów" i "Niebieskie Łaziska". Zaczęło się od bardzo dobrego dopingu, ale piłkarze znowu nie dostosowali się do naszego poziomu. Do przerwy przegrywali aż 0:3, a po każdym golu ciśnienie w sektorze gości siadało. W przerwie postanowiliśmy się przemieścić i zajęliśmy dolny sektor. Wynik, podobnie jak parę dni temu w Pilznie, gdzie skończyło się 0:5, znowu nas nie obchodził. Przez większość drugiej połowy śpiewaliśmy bez koszulek, a doping był co najmniej dobry. Pod koniec chorzowscy zawodnicy stracili jeszcze czwartego gola. Gdy podeszli pod sektor, wszyscy fani siedzieli, by po chwili wstać i zaśpiewać "wasza pokuta, wracacie do domu z buta!" oraz "kur.. mać Chorzów grać!". Kibice, którzy wydają swoje pieniądze, poświęcają czas kosztem rodziny i pracy, przemierzają tysiące kilometrów, oczekują WALKI. Porażki są wpisane w sport, ale trzeba je ponieść również w jakimś stylu. Fanatycy Ruchu chcą widzieć na boisku przynajmniej taką walkę, jak w poprzednim sezonie. Kibice "Niebieskich" na koniec zaśpiewali jeszcze "czy wygrywasz, czy nie, ja tak kocham cię, w moim sercu jest Ruch, i na dobre i na złe", a godzinę później udali się w podróż do domu. Kilka minut przed godz. 5:00 zakończył się trwający prawie dobę wyjazd. Teraz pora na Wrocław!

  • PP: Pelikan Łowicz - Ruch Chorzów [1.000]
Wytrwali kibice chorzowskiego Ruchu nie odczuwają wyjazdowego zmęcznia. Po ciekawych eskapadach do Macedonii i Czech przyszedł czas na Puchar Polski. W 1/16 finału Ruch zmierzył się w Łowiczu z tamtejszym Pelikanem. Godzina rozegrania spotkania - 11:15 - nie była może specjalnie interesująca, ale mimo to na meczu stawiła się spora grupa kibiców Ruchu i Widzewa. Do Łowicza przyjechało w sumie około 1.000 osób z koalicji R&W oraz 43 Elanowców. Fani "Niebieskich" do Łowicza nie mogli się wybrać w zorganizowanej grupie z powodu kary za ostatni finał Pucharu Polski z Legią, ale kto zabroni podróżować obywatelom po własnym kraju? :) Wczesna niedzielna pora meczu nie motywowała do mocnego dopingu. To spotkanie to bardziej "piknik" w towarzystwie braci z Łodzi. Mimo to śpiewy momentami były głośne. W pierwszej połowie odpalono nawet kilka rac. Na płotach pojawiły się: "DHW 1995", krzyż "19/R\20", "FC '04" (Fan Clubu "Elita Pabianic") oraz okolicznościowe transparenty widzewskiego fan clubu z Łowicza: "FC Łowicz" oraz "Pelikan & Widzew & Ruch". Mecz nie przysporzył kibicom piorunujących doznań piłkarskich, ale w tym ogólnym nieładzie doszło do dwóch rzutów karnych kapitalnie wybronionych przez Matko Perdijicia. Jedyną, zwycięską bramkę dla zespołu z Chorzowa zdobył jego nowy nabytek Grzegorz Kuświk. W drugiej części spotkania doszło do małego zamieszania poza bramami stadionu. Wszystko zakończyło się po krótkiej szarpaninie i słownych "pozdrowieniach" dla ochrony i policji. Również po meczu nie obyło się bez nieporozumień. Kilkudziesięciu uzbrojonych funkcjonariuszy dosłownie pastwiło się nad ośmioosobową grupą kibiców Widzewa. Powód? Nie posiadali oni przy sobie dokumentów potwierdzajacych tożsamość. Aż nie chce się tego komentować. Biorąc pod uwagę wszystkie aspekty i okoliczności, mecz można zaliczyć do udanych. Była to bardzo dobra okazja na kolejne spotkanie z naszymi braćmi z Widzewa i Elany. Dzięki za wsparcie!

  • LE: Viktoria Pilzno - Ruch Chorzów [1.150]
Historia lubi zataczać koło. Dwa lata temu przegraliśmy z Austrią Wiedeń na własnym stadionie 1:3 i tydzień później najechaliśmy na Wiedeń w 1.500 osób, pokazując jak się bawią "Niebiescy" pomimo przegranej 0:3. Ten wyjazd, doping oraz fanatyzm chorzowskich kibiców do dzisiaj wspominany jest z uśmiechem na ustach. Tym razem rywalem chorzowskiego klubu była drużyna czeskiej Viktorii Pilzno, która na początek wygrała na Cichej 2:0. Rewanżowe spotkanie przy niekorzystnym wyniku cieszyło się tak dużym zainteresowaniem, że pula przyznanych 600 biletów w przeciągu kilku godzin znalazła swoich nabywców, a chętnych wciąż przybywało. Któż jednak potrafi kombinować lepiej od kibiców? Szybko została podjęta decyzja: jedziemy wszyscy i wszyscy wchodzimy! Swoje trzy grosze próbował jeszcze wtrącić klub, zniechęcając kibiców do wyjazdu komunikatem na stronie, ale nie ma takiej siły, która zabroniłaby nam jeździć za swoją ukochaną drużyną. W przeciwieństwie do Czechów przybyłych do Chorzowa koleją, "Niebiescy" udali się na wyjazd transportem samochodowo-autokarowym. Główna zbiórka została zaplanowana w czwartek o godz. 8:30 na Cichej 6, skąd ponad godzinę później kibole wyruszyli w stronę południowej granicy. W trasę wyruszyły także zorganizowane autokary kibiców z Radlina oraz Mysłowic. Niebieska Szarańcza do Pilzna docierała w różnych godzinach popołudniowych, opanowując od razu miejski rynek. Podróż mijała spokojnie przy delektowaniu się napojami chmielowymi najpierw produkcji polskiej, a później już tylko czeskiej. Zważając na fakt, że mecz rozgrywany był w mieście słynącym z produkcji piwa, grzechem było nie skosztować ;) Około godz. 17 niebieska fala na dobre zaczęła zalewać miasto. Częściej można było spotkać kibiców Ruchu niż Viktorii. Główna grupa wyjazdowa została przechwycona przez policję, jednak i to nie przeszkodziło w zabawie oraz spontanicznym odpalaniu pirotechniki. Mniej więcej na godzinę przed spotkaniem, "Niebiescy" zaczęli zajmować sektor gości. Kto nie posiadał biletu, zaopatrywał się w wejściówkę w kasach gospodarzy, co spowodowało lekkie zamieszanie z logistycznym umiejscowieniem fanów chorzowskiego Ruchu. Również przy wejściu nie obyło się bez incydentów, gdy nie wpuszczono przygotowanych flag na kijach. Dodatkowo większość przeszła przez szczegółową kontrolę, a nawet zdarzały się problemy z wejściem z ważnym biletem. Jednak pomimo lekkich utrudnień wszyscy kibice Ruchu weszli na stadion z biletem lub też w niektórych przypadkach bez, co jest wręcz niemożliwe patrząc przez pryzmat apelu klubu, aby nie wybierać się bez biletów. Problem rozrzucenia części fanów na stadionie został rozwiązany na "Wałęsę", czyli poprzez skok przez płot wprost do sektora gości z sektorów gospodarzy ;) Przed pierwszym gwizdkiem "Niebiescy" zaznaczyli swoją obecność głośnym "Jesteśmy zawsze tam …". Gospodarze na rozpoczęcie zaprezentowali oprawę złożoną z pasów materiału i kartoniady w barwach klubu oraz z sektorówki z postacią mającą herb klubu w sercu. Od pierwszej minuty fani Niebieskiej eRki ruszyli z bardzo dobrym dopingiem. Szybko stracona bramka nie zniechęciła kibiców Ruchu, lecz dodatkowo mobilizowała. Kolejny gol jeszcze bardziej pobudził kibiców Ruchu, którzy już bez koszulek prowadzili doping. Patrząc na to z boku, można byłoby się zastanowić, kto tak naprawdę strzelił bramkę, bo goście bawili się lepiej od gospodarzy. Sytuacja powtarzała się w czasie meczu jeszcze trzykrotnie, kiedy po każdej straconej bramce kibice chorzowskiej drużyny nadrabiali braki na boisku fanatyczną zabawą oraz śpiewem. Podobną sytuację mieliśmy w Wiedniu, gdzie negatywny wynik również działał pobudzająco na fanów "Niebieskich". Podobną sytuację jak z Wiednia mieliśmy także w drugiej połowie, gdzie sektor gości rozruszał cały stadion do meksykańskiej fali. Kibice robili niebieską ciuchcię, dzicz, odpalonych zostało kilka petard i stroboskopów oraz pojawiła się niebiesko-biała baloniada. Balony w jednym momencie zostały poprzebijane dając genialny efekt dźwiękowy. Gospodarze przecierali oczy ze zdumienia, na tablicy wynik 5:0, a banda świrów w sektorze gości bawi się w najlepsze jakby to oni prowadzili. W meczowym repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla naszych przyjaciół z Widzewa Łódź, Elany Toruń oraz Slovana Bratysława, którzy wspierali nas na tym meczu. Pozdrowieni zostali ponadto nasi kibicowscy bracia przebywający w miejscach odosobnienia oraz adekwatnie do sytuacji odpowiednio "pozdrowione" zostały służby mundurowe. Na płotach zawisło sporo flag, wśród nich "P /R\ F", "DHW" (Widzewa), "ULTRAS", "Chuliganeria", "19 /R\ 20", "Ruda Śląska" (wyjazdowa), "Świętochłowice", "Radlin", "Kęty", "Jaworzno", "London" (Widzewa), "Blue England", "Katowice w trasie", "Łaziska", "Mikołów", "FCD", "FCP" (Widzewa), "Chropaczów on tour", "Lędziny & Bieruń", "Ruch & Widzew", "Hooligans" (Slovana) oraz kilka małych flag Górnego Śląska oraz Łodzi. W drugiej połowie pojawił się transparent obecny również w Macedonii: "Maciuś, Maślak, Grzybol, Łysy, Borys, Laki, Zenek, Małpka, Api - Pozdrowienia do więzienia". Zawieszono ponadto trans: "Ciche układy w Londynie robicie, ŁKS GKS KSG w dupę sobie wchodzicie. R&W". Ogólnie mecz obejrzało 11.651 widzów, w tym grupa ponad 1.150 fanów "Niebieskich". W Pilznie wspierało nas około 140 Widzewiaków, 5 fanów Elany oraz 5 kibiców Slovana Bratyslawa. Podsumowując sam mecz o aspektach piłkarskich nie ma sensu pisać, bo wynik mówi sam za siebie, natomiast w aspekcie kibicowskim po raz kolejny pokazaliśmy klasę oraz prawdziwy śląski charakter i ogrom fanatyzmu. Nasza przygoda z europejskimi pucharami się skończyła, ale w pamięci z tego meczu pozostanie tylko i wyłącznie atmosfera, jaką stworzyli kibice "Niebieskich", bo to My jesteśmy wizytówką klubu. Ruch zawsze był, jest i będzie kojarzony z kibicami, którzy mają naprawdę wielkie i niebieskie serca. Po meczu piłkarze Ruchu chcieli jak najszybciej udać się do szatni, by odizolować się od widma porażki. Jednak ten manewr nie przejdzie przy kibicach Ruchu, którzy szybko przywołali zawodników pod sektor, by głośnym śpiewem podziękować im nie tyle za wynik meczu, co za sam fakt, że dzięki nim za Ruchem przemierzamy cały świat. Po wspólnych śpiewach piłkarze podziękowali kibicom za fantastyczne wsparcie, natomiast zabawa w sektorze gości nadal trwała w najlepsze. Po meczu część kibiców wyruszyła w drogę powrotną, inni postanowili pozwiedzać Pragę nocą, natomiast główna grupa autokarowa wyjechała z Pilzna dopiero o godzinie 1 w nocy bawiąc się do tego czasu na rynku przy lokalnym piwie oraz odpalając spontanicznie race i inną pirotechnikę. Nasza przygoda na europejskich wojażach dobiegła końca. Nieważne, że w dwumeczu przegraliśmy 0:7. Ważne, że na wyprawach do Macedonii i Pilzna zrobiliśmy atmosferę, jakbyśmy wygrali Ligę Mistrzów. Pomyślcie, jaka zabawa byłaby na stadionie, gdyby to Ruch wygrał 5:0... :-)

  • LE: Metalurg Skopje - Ruch Chorzów (W Kumanovie) [223]
Mecze Ligi Europy to czas, kiedy można pojechać na wyjazdowe spotkanie poza granice kraju, na stadiony, które w normalnych warunkach nie byłoby nam dane zwiedzić. Tym razem zespół chorzowskiego Ruchu zmierzył się w drugiej rundzie eliminacyjnej z macedońskim Metalurgiem Skopje. W pierwszym meczu rozgrywanym przy Cichej "Niebiescy" pokonali rywali 3:1. Korzystny wynik dobrze wróżył przed rewanżem, który początkowo miał odbyć się w stolicy Macedonii - Skopje, ale ze względu na mecz lokalnego rywala w eliminacjach Ligi Mistrzów, spotkanie przeniesiono na mały stadion do Kumanova. Chorzowscy kibice początkowo mieli otrzymać 250 wejściówek, a po negocjacjach ta liczba wzrosła do 500. Po "interwencji" delegata UEFA (?) stanęło jednak na 217 wejściówkach w astronomicznej kwocie 20 euro oraz kilkudziesięciu biletach w jeszcze ciekawszej kwocie 30 euro. No ale cóż, czego nie robi się dla ukochanej drużyny w imię trzech słów "jesteśmy zawsze tam...". Kibice Metalurga nie chcieli się pofatygować do Chorzowa. Jednak kibice Ruchu nie wyobrażali sobie, by mogło ich zabraknąć na tym egzotycznym wyjeździe. Szybko znalazło się grono chętnych na autokarowo-samochodowy wyjazd na Bałkany. Zbiórka na rozgrywany w czwartek 26 lipca mecz zaplanowana była dzień wcześniej o godzinie 9:00, jednak z powodu lekkiej awarii w jednym z autokarów, główna grupa wyjechała z parkingu klubowego o 12:15. Dwa autokary oraz samochody ruszyły w kierunku Czech i tu pojawiła się niespodzianka. Dzielni polscy policjanci zorientowali się, że kibice Ruchu jadą na mecz i w ostatniej chwili pędzili na złamanie karku, żeby zatrzymać nas na metr od czeskiej granicy w celu spisania danych. Takie bezproblemowe poruszanie się po strefie Schengen funduje polska policja obywatelom, posiadającym "niebezpieczne" pasje. Podróż przez Słowację autokarów z głównej zbiórki oraz zmierzającego osobno autokaru "Niebieskiego Południa" przebiegła już w miarę spokojnie, nie licząc dwóch incydentów malarskich, za które należało uiścić opłatę w europejskiej walucie ;) Dalsza droga już 3 autokarów nie obyła się bez kolejnych atrakcji. Na Węgrzech otrzymujemy informację, że jeden z busów miał awarię i musimy ich zgarnąć z trasy. Szybkie rozeznanie telefoniczne i czekamy na węgierskiej stacji na chłopaków jadących już spod Budapesztu taksówką. Dłużący się czas zaowocował wyjazdowymi promocjami, co zakończyło się interwencją policji węgierskiej. Po szybkim załagodzeniu sprawy udaliśmy się w dalszą podróż już ze sporą obstawą. Po drodze dobijają jeszcze do nas kolejni kibice, podróżujący na mecz autami. Kolejny postój w Serbii to chwila relaksu dla ciała i ducha. Kibice mogli zjeść jakiś ciepły posiłek, wykąpać się oraz rozchodzić nogi po męczącej podróży. Droga przez Serbię to tylko pasmo pustych dróg, opustoszałych stacji benzynowych, pustych, szarych domów z pomarańczowymi dachówkami oraz niekończące się pola kukurydzy. Czyli generalnie brud, smród i ubóstwo. Dalej czekała już nas tylko przeprawa przez granicę serbsko-macedońską. Po dotarciu około godz. 13 do Kumanova zostaliśmy odwiezieni przez policję na opustoszały zajazd, gdzie oprócz knajpy nic ciekawego do robienia nie było. Pomimo próby zatrzymania nas na tym "ranczo", postanawiamy ruszyć w stronę pobliskiego basenu. Kilku policjantów z odstającymi brzuchami nie było nas w stanie powstrzymać :) Przed naszym przyjściem brama basenu została zamknięta na łańcuch. Policja i pracownicy obiektu tłumaczyli to tym, że basen jest wynajęty przez jakieś półkolonie, że wody jest tylko po kolana, że jest nas dużo, i że z alkoholem nie wolno wchodzić. Powodów, by nas nie wpuścić było dużo i ostatecznie pozostajemy poza obiektem. O godz. 16 zbieramy się do autokarów i ruszamy w stronę miejsca rozgrywania spotkania, bo stadionem tego nazwać nie można. Przy autokarach już stoją wozy opancerzone z jakimiś działkami czy innymi wyrzutniami rakiet na dachu, a między naszymi autokarami i autami jakiś pastuch gania stado krów - generalnie swojsko :) Po drodze podziwiamy jeszcze miejscowy krajobraz niczym z 13 dzielnicy, dodatkowo gdzieś płonie śmietnik, miejscowi mijają nas na chopperach własnej roboty z silnika do kosiarek i skrzynki po jabłkach oraz dokręconymi 4 kołami. Po dotarciu do miejsca docelowego nie można było uwierzyć, że na taki "stadion" zafundowano nam bilety po 20 euro. W Polsce ten obiekt nie spełniałby warunków drugoligowych, a co dopiero rozgrywać na nim mecz eliminacji ligi europejskiej. Gdyby się uprzeć, to na mecz można było wjechać nie tyle z bramą, co z... murem, gdyż jedną trybunę ogradzał tylko mur z pustaków. Pod stadionem, oprócz nas, obecni byli już w większości kibice, którzy dojechali samochodami oraz oddziały policji wyglądające jak wojsko. Przy wchodzeniu na obiekt okazało się, że jesteśmy jak na razie jedyną grupą, bo miejscowych nie stwierdzono. Gdzieś w oddali ukazały się dwa wojskowe samochody z polskimi żołnierzami stacjonującymi w Kosowie, dodatkowo jakieś autokary z miejscową polonią czy innymi policjantami na misjach, którzy chcieli wejść do nas na sektory z szalikami Polski, Falubazu czy innej Unii Oświęcim. Nasza zdecydowana postawa spowodowała, że na mecz mogli wejść, ale nie było mowy, żeby zasiedli z kibicami Ruchu w sektorze gości. Przed meczem wszyscy obecni wyjazdowicze zasiedli w sektorze gości, czyli 223 osoby. Ponadto co najmniej 3 samochody miały jednak problemy techniczne i nie dojechały. Na płotach wywieszonych zostało 6 flag: "P/R\F", "NRŚL", debiutująca wjazdówka Świętochłowic, "Radlin", "N/R\K", "Blue Ireland", mała fanka Górnego Śląska oraz celtyk. W drugiej połowie pojawił się transparent "POZDROWIENIA DO WIĘZIENIA" z ksywami dobrych chłopaków przebywających na przymusowych wakacjach. Już przed meczem zaznaczamy swoją obecność głośnym "Jesteśmy zawsze tam...", a przez 90 minut meczu jedziemy z bardzo dobrym dopingiem, który niósł się po okolicy. Dodatkowym plusem był fakt, że piłkarze grali bardzo dobrze, więc z czystym sumieniem można było zaśpiewać "Kto tak gra, kto tak gra jak my gramy, kto tak gra jak Ruch Chorzów kochany, jeden gol, drugi gol, trzeci leci na tablicy 3:0 się świeci", czy też "Dzisiaj jest dzień, który dał nam Pan...". Słowo o fanach macedońskich. Z nami na stadionie było maksymalnie 1.500 osób, z czego większości to miejscowi, a dowiezieni busami kibice Metalurga to w większości stare chłopy skupione na oglądaniu meczu. W taki sposób z powodu braku jakiejkolwiek rywalizacji na trybunach, mogliśmy zrobić to, co wychodzi nam najlepiej, czyli dobrze się bawić również bez koszulek (co przy wysokiej temperaturze było wręcz wskazane). Po zakończeniu meczu zrobiliśmy mały pokaz pirotechniczny. Fakt ten jedynie podkręcił zabawę po wygranym meczu, kiedy to podchodzących piłkarzy witał szalejący w dymie z białych i niebieskich świec sektor Niebieskich Fanatyków, odpalających spontanicznie race. Po twarzach piłkarzy widać było ogromną radość nie tylko z wysokiego zwycięstwa dającego pewny awans, ale z faktu, że znów - nawet tysiące kilometrów poza Chorzowem - wspierali ich Niebiescy Wariaci, którzy dla Ruchu są stanie poświęcić wszystko, byleby tylko jechać na wyjazd i dać z siebie wszystko. Zresztą słowa śpiewanej piosenki nie dają złudzeń "Ruchu Nasz ukochany, My wspieramy zawsze Cię, głośny doping meczy wygrany to dziś dla Nas liczy się... Cały świat przemierzamy Tyś potęgą wielką jest, za te barwy zwyciężamy, płynie w Nas niebieska krew...". W czasie meczu kilka razy pozdrawiamy kibiców Elany Toruń oraz Widzewa Łódź, którzy wspierali nas na tym meczu. Elanowcy pojawili się w 6 osób, Widzewiacy w 12, a dodatkowo jedno auto nie dojechało. Ogromne dzięki za wsparcie! Po meczu śpiewamy jeszcze z piłkarzami m.in. "Kto wygrał mecz", a zawodnicy dziękując nam za wsparcie, rzucają nam koszulki meczowe, o które toczyła się zacięta bitwa na trybunach ;) Jeszcze chwilę siedzimy na sektorze, po czym zawijamy się do autokarów i podziwiając egzotyczne widoki na mieście, śmiesznych "opalonych" miejscowych oraz ich lokalne choppery ;) kierujemy się do domów. Na serbskiej granicy przyszło nam spędzić około 1,5 godziny, czekając na przymusową eskortę policji. Około 21 ruszamy dalej, ale za kilkadziesiąt kilometrów znów robimy postój, aby uzupełnić zapasy oraz aby się odświeżyć przed dalszą drogą. Postój się przedłużył, a kierowcy autokarów po raz kolejny zarzucili focha, nie chcąc nam puszczać muzyki, filmów oraz nie zatrzymując się na następnych postojach, za co przez całą drogę byli nękani ;) Serbowie szybko chcieli się nas pozbyć z kraju, prowadząc nas środkiem drogi na sygnale, tak że wszystkie samochody musiały zjeżdżać na pobocze. Podobna sytuacja miała miejsce na Węgrzech i na Słowacji. Widać chcieli mieć nas/kłopot jak najszybciej z głowy ;) W autokarach natomiast podobnie jak w drodze na mecz, trwał jeden wielki melanż i dobra zabawa. Jedynie alkohol dosyć szybko się kończył, a kierowcy znów jak na złość nie chcieli się nigdzie zatrzymywać ani również podjechać z Nami na węgierski Balaton. Jedynie autokar Niebieskiego Południa urwał się, ponieważ korzystali oni z usług innego przewoźnika. Natomiast główna grupa wyjazdowa męczyła się z gamoniami słuchającymi poleceń eskortującej policji. Po długo oczekiwanym i wymuszonym postoju spędziliśmy około 1,5 h na słowackim zajeździe, co chwila mijając wycieczki z Polski. Chwila przerwy na regenerację sił i wyruszyliśmy w dalszą drogę. W Chorzowie zameldowaliśmy się o godz.18:15 w piątek. I tak zakończył się męczący, ale dający dużo satysfakcji 56-godzinny wyjazd, nie wliczając trzy godzinnego opóźnienia na samym początku wyprawy. Kto mógł, a nie pojechał na ten mecz, może jedynie żałować, bo ominęła go fantastyczna przygoda na kibicowskim szlaku. A to właśnie wyjazdy, szczególnie te dalekie i egzotyczne są kwintesencją fanatyzmu piłkarskiego i właśnie dla tych chwil warto żyć i poświęcić wiele. Dziękujemy jeszcze raz piłkarzom za zwycięstwo i awans, zgodom za wsparcie a sobie, że nadal jesteśmy pierdolnięci na punkcie Ruchu i nigdy nam się to nie znudzi ;)
REKLAMA
NA SKRÓTY
  • Terminarz meczów Ruchu
  • Runda jesienna
  • Runda wiosenna
  • Kadra Ruchu
  • Sztab szkoleniowy Ruchu
  • DOŁĄCZ DO NAS!
    REKLAMA
    REKLAMA
    TABELA
    1. Jagiellonia Białystok 55
    2. Śląsk Wrocław 51
    3. Lech Poznań 51
    4. Górnik Zabrze 48
    5. Legia Warszawa 47
    6. Pogoń Szczecin 47
    7. Raków Częstochowa 46
    8. Widzew Łódź 42
    9. Stal Mielec 38
    10. Piast Gliwice 35
    11. Zagłębie Lubin 35
    12. Radomiak Radom 35
    13. Warta Poznań 34
    14. Puszcza Niepołomice 32
    15. Cracovia 32
    16. Korona Kielce 30
    17. ŁKS Łódź 21
    18. Ruch Chorzów 20
    REKLAMA
    REKLAMA
    REKLAMA
    REKLAMA
    TV NIEBIESCY
    BUTTONY
    90 Minut Widzew To MY
    UKS Ruch Chorzów Elana Toruń
    Kibice.net
    Copyright by Niebiescy.pl © 2005-2024 | Polityka prywatności