Trener Rekordu Bielsko-Biała grę w piłkę kończył w barwach Niebieskich i choć jego pobyt w Chorzowie przerwała kontuzja, miło wspomina tamten czas. W środę Dariusz Mrózek znów zawita na Cichą.
- Każdy mecz z Ruchem i każdy przyjazd do Chorzowa przypomina mi o wielkim sentymencie do tego klubu. Jestem bardzo zadowolony, że będziemy mogli tam zagrać. Postaramy się sprawić drobną niespodziankę - przyznaje 46-letni szkoleniowiec.
Mrózek na Cichą trafił po wieloletnim pobycie w Ceramice Opoczno, która po przejęciu przez Mirosława Stasiaka z początkiem sezonu 2004/05 definitywnie przenosiła się do Ostrowca Świętokrzyskiego.
- Znałem trenerów Wyrobka i Wirę, którzy dali mi szansę zaistnieć w poważniejszej piłce. Poznali mnie dzięki testom w Sokole Tychy, czyli klubie borykającymi się z dużymi problemami finansowymi. Później, gdy prezes Stasiak zrezygnował z moich usług w Ostrowcu i stałem się wolnym zawodnikiem, trener Wyrobek zadzwonił. Sprawdził mnie, miał się zastanowić. W moim przyjściu pomogła - niestety - kontuzja Piotrka Mosóra - wspomina.
- To przesądziło, że zostałem zakontraktowany. Mieszkałem w Chorzowie, do parku miałem 3 minuty spacerkiem, miło to wspominam, choć czasy nie były łatwe. Poznałem wspaniałych ludzi i atmosferę, jaka panuje w klubie, w szatni. Jest naprawdę wyjątkowa, nie ma tu dwóch zdań. Grali wtedy Mariusz Śrutwa, Krzysztof Bizacki, Dawid Bartos, do seniorskiej piłki wchodził Piotr Ćwielong, miałem też styczność z Tomkiem Foszmańczykiem, który dziś znów jest piłkarzem Ruchu. Z częścią znajomych z tamtego okresu kontakt utrzymuję do dziś - opowiada Dariusz Mrózek.
W Chorzowie spędził tylko jedną rundę. - Zadecydowała kontuzja. Na treningu zerwałem więzadła i już nie wróciłem na boisko. Kontrakt podpisałem na 2 lata, a po półroczu rozwiązałem umowę - przypomina sobie rozmówca "Sportu". - Gdy do klubu weszła firma Reporter, wyrównano mi wszelkie zaległości, dlatego pod tym względem nie mam powodu do narzekania. Ruch zachował się względem mnie fair - podkreśla 46-letni szkoleniowiec.
Dziś Mrózek pracuje w rodzinnej miejscowości, czyli Rekordzie, z którym zawita na Cichą; do jaskini III-ligowego lwa, śrubującego serię zwycięstw. Ruch ma ich na koncie 10 z rzędu. - Ogromny za to szacunek. Ta drużyna gra bardzo równo, a nawet gdy przytrafi jej się słabszy mecz, to jest w stanie go wygrać. Wynika to ze świetnej atmosfery i osobistości, jakie są w szatni; piłkarzy, którzy wznoszą na wyższy level pozostałych zawodników, młodych. Ruch ewidentnie zasługuje na awans - mówi Mrózek.
źródło: Sport