Niebiescy udanie zainaugurowali rozgrywki Lotto Ekstraklasy. Na własnym stadionie pokonali Górnika Łęczna 2:1, przerywając siedmiomiesięczną serię bez wygranej przy Cichej. Zwycięstwo wydarli w ostatnich sekundach!
Ligowe zmagania w sezonie 2016/17, Ruch rozpoczął w przemeblowanym składzie. W ataku od pierwszych minut wystąpił Jakub Arak (Mariusz Stępiński rozpoczął na ławce), a rywalizację o miejsce między słupkami wygrał Wojciech Skaba. W meczowej osiemnastce zabrakło miejsca dla Macieja Iwańskiego i Michała Efira. Obaj w najbliższych dniach prawdopodobnie rozwiążą umowy z klubem.
Od pierwszych minut gospodarze starali się dyktować tempo. Szybko zepchnęli piłkarzy Górnika pod ich pole karne i szukali okazji bramkowych. Długo im się to nie udawało, pomimo kilku naprawdę obiecujących akcji. Szczególnie aktywny był na lewej flance Łukasz Moneta. Raz pięknie "zawinął" z woleja, ale wyciągnięty jak struna Sergiusz Prusak, zdołał uchronić swoich kolegów od straty bramki. Tak samo, jak przy groźnej "główce" Araka.
Na początku drugiej połowy na boisku więcej było przepychania się i kiksów, aniżeli składnych akcji. Niebieskim dwukrotnie, gdy byli w opałach, dopomogło szczęście. Najpierw nikt nie przeciął dośrodkowania Leandro z rzutu wolnego i piłka odbiła się od słupka. Chwilę później Skaba przy próbie wybicia nabił jednego z rywali - skończyło się na aucie.
Chorzowianie po tych sytuacjach byli nieco rozdrażnieni. Znów przejęli inicjatywę i wreszcie udokumentowali ją bramką. W 64. minucie akcję rozprowadził Łukasz Surma. Oddał futbolówkę do Konczkowskiego, a ten wyłożył ją ja na tacy świetnie ustawionemu Arakowi. Jego debiutancki gol stał się faktem, a Ruch objął prowadzenie.
Górnik, nie mając nic do stracenia, ruszył do ofensywy. Najpierw Grzegorz Bonin huknął zza pola karnego, ale trafił tylko w poprzeczkę. Szczęścia próbował też rezerwowy, Slaven Jurisa, ale bramkarz Ruchu nie da się zaskoczyć. W przeciwieństwie do sytuacji z 88 minuty... Po uderzeniu Bartosza Śpiączki piłka zmieściła się idealnie między ramieniem Skaby, a słupkiem bramki. Kibice, ale pewnie i sam Śpiączka, zadawali sobie pytanie "jak to wpadło?".
Gracze Ruchu nie podłamali się. Mieli tylko kilkadziesiąt sekund, by znów objąć prowadzenie i rzucili wszystkie siły na połowę rywali. W końcu Surma uderzył z dystansu, a Prusak z trudem wybił na rzut rożny. Po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu najwyżej do piłki wyskoczył nie kto inny, a Stępiński. Huknął głową nie do obrony, a sprint, jaki wykonał radując się z gola, był najszybszym jaki można było zobaczyć w tym meczu. - Zespół bardzo dobrze zareagował po stracie bramki. A Mariusz pokazał, że to była bardzo dobra decyzja, żeby zabrać go do składu pomimo tego, że miał przerwę urlopową - chwalił podopiecznych trener Waldemar Fornalik.
Niebiescy wyszarpali trzy punkty, a przy Cichej wygrali po raz pierwszy od grudnia. - Wygrana w takich okolicznościach daje jeszcze większą satysfakcję - cieszył się Kamil Mazek.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 2:1 (0:0) Górnik Łęczna
Bramki: Arak 64', Stępiński 90' - Śpiączka 88'
Żółte kartki: Leandro, Śpiączka
Składy:
Ruch: Skaba - Konczkowski, Grodzicki (78' Cichocki), Koj, Oleksy - Mazek, Surma, Hanzel, Lipski, Moneta (87' Ćwielong) - Arak (70' Stępiński).
Rezerwowi: Lech, Pazio, Urbańczyk, Przybecki.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki (od 78. minuty Łukasz Surma)
Górnik: Prusak - Sasin, Pruchnik, Szmatiuk, Leandro - Bonin, Drewniak, Tymiński, Pitry (81' Jurisa), Piesio - Grzelczak (64' Śpiączka).
Rezerwowi: Małecki, Komor, Vukobratović, Jarecki, Bogusławski.
Trener: Andrzej Rybarski
Kapitan: Sergiusz Prusak
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Widzów: 5401 (mecz bez udziału kibiców Górnika, którzy nie przyjechali do Chorzowa z powodu konfliktu z zarządem swojego klubu)
|
źródło: Niebiescy.pl