- Właśnie mija siedem miesięcy od chwili, gdy doznałem kontuzji kolana. To długo, więc nie chcę już stracić ani dnia więcej. Pierwszy zespół Ruchu wraca do pracy 9 czerwca. Chcę być tego dnia gotowy do treningów z pełnym obciążeniem - mówi
Maciej Urbańczyk, który w październiku, w wyjazdowym meczu z Lechem Poznań zerwał więzadło krzyżowe. Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu przeprowadzonego przez "Gazetę Wyborczą".
Twoi koledzy z pierwszej drużyny są na urlopach, a czym się zajmuje Maciej Urbańczyk?
Maciej Urbańczyk: - Zacząłem trenować z drużyną rezerw. Chcę się wzmocnić. Fizycznie i psychicznie. Na razie nie myślę o żadnych urlopie. Może potem uda się gdzieś wyjechać na kilka dni, ale teraz liczy się tylko praca. Właśnie mija siedem miesięcy od chwili, gdy doznałem kontuzji kolana. To długo, więc nie chcę już stracić ani dnia więcej. Pierwszy zespół Ruchu wraca do pracy 9 czerwca. Chcę być tego dnia gotowy do treningów z pełnym obciążeniem.
(...)
Michał Helik również zmaga się z urazem kolana. W jego przypadku rehabilitacja, a co za tym idzie powrót do pełni sił, idzie jednak, jak po grudzie. U Ciebie wszystko przebiega zgodnie z planem?
- Nie chcę zapeszać, ale poza małymi szczegółami wszystko jest pod kontrolą. Tyle, że przypadek mój i Michała są różne. Nie da się ich porównać. Łączy nas tylko to, że mieliśmy problem z kolanem. Zerwanie więzadła jest poważnym, ale i częstym wśród piłkarzy urazem. Przez lata udało się wypracować schematy, które pomagają piłkarzowi wrócić na boisko.
Po prostu wiadomo co robić. W przypadku Michała tych znaków zapytania było znacznie więcej. Już postawienie diagnozy nie było taką oczywistą sprawą. Trzymam za niego kciuki.
(...)
Często mówi się o tym, że po tak poważnej kontuzji zostaje w głowie pewna blokada psychiczna. Że piłkarz zwyczajnie się boi ostrych starć. Jak będzie z Tobą, pomocnikiem, który walkę ma wpisaną w piłkarskie DNA?
- Jest coś w tym. To był jednak poważny uraz, więc trudno, żebym nie myślał o ewentualnych konsekwencjach. Tyle, że jestem pewny, że to z czasem minie. Tak naprawdę ta noga jest teraz mocniejsza. Lepiej obudowana mięśniami. Lekarze powtarzają, że nie ma się czego obawiać. Koledzy z boiska podpowiadają, że obawy miną podczas meczu, gdy ktoś mi tę nogę "przetrąci". Chodzi o to, że pierwsze mocne starcie na boisku sprawi, że na dobre uwierzę, że nic mi nie grozi.
Całą rozmowę można przeczytać na stronie
katowice.wyborcza.pl