W sobotni wieczór Niebiescy spróbują wykonać wielki krok w kierunku gry o medale. - Chodzi o to, żeby potwierdzić swoją dobrą formę na boisku i udowodnić, że miejsce w górnej połowie tabeli nam się po prostu należy - przyznaje pomocnik Ruchu, Kamil Mazek.
Zapraszamy do przeczytania krótkiego wywiadu z "Mazim".
Czeka was mecz z przedostatnim zespołem w tabeli. Macie jakiekolwiek obawy, co do wyniku?
Kamil Mazek: - Przez to, że Śląsk jest w trudnej sytuacji i potrzebuje punktów jak tlenu, na pewno będzie bardzo wymagającym przeciwnikiem. Dla nas zwycięstwo też będzie niezwykle cenne, bo chcemy się umocnić w górnej części tabeli. Jestem więc pewien, że to będzie bardzo dobry pojedynek. Czeka nas trudne wyzwanie, ale celem są tylko i wyłącznie trzy punkty.
Niedawno nowym szkoleniowcem Śląska został Mariusz Rumak. To może wyzwolić w piłkarzach z Wrocławia dodatkową motywację?
- Mówi się o czymś takim, jak "efekt nowej miotły". Trudno powiedzieć, czy zadziała także w tym przypadku. Wolimy skupić się na sobie i należycie przygotować do meczu. Jeszcze w sobotę czeka nas szczegółowa odprawa pod kątem najbliższego rywala. Wprawdzie w tym tygodniu już rozpracowywaliśmy graczy Śląska, ale przed nami jeszcze analiza wideo. Z tego co sam zaobserwowałem, to trudno wskazać jakieś ewidentne zmiany w grze Śląska po zmianie szkoleniowca. Na razie są to jakieś drobne różnice. Na pewno zespół gra nieco inaczej i będzie starał się nas zaskoczyć.
Wygrana znacznie przybliży was do gry w grupie mistrzowskiej. Pewnie macie już dość związanych z tym pytań i chcecie "załatwić sprawę"?
- Można powiedzieć, że poniekąd tak jest. Zależy nam na komforcie psychicznym. Dlatego chcemy jak najszybciej mieć awans z głowy, żeby nie odczuwać presji do samego końca i walczyć o ósemkę w ostatnich dwóch kolejkach. Chodzi o to, żeby potwierdzić swoją dobrą formę na boisku i udowodnić, że miejsce w górnej połowie tabeli nam się po prostu należy.
Macie prawo odczuwać niedosyt. W ostatnich trzech kolejkach zaprezentowaliście się naprawdę dobrze, a zapunktować udało się jedynie w Szczecinie.
- Z Lechem przez długi czas nawet graliśmy lepiej od rywala. Zadecydowały indywidualności, zwłaszcza Maciej Gajos. Potrafił znaleźć się w odpowiednim miejscu i uderzyć tak, że nie było szans na obronę. Ta bramka zmieniła losy meczu. Zresztą teraz to już nieważne, czy mamy niedosyt. Nasza dyspozycja jest zadowalająca i chociaż dwukrotnie nie przełożyło się to na wynik, to wierzymy, że tym razem będzie inaczej.
Można więc powiedzieć, że porażka z Lechem była z gatunku tych motywujących, a nie dołujących?
- Wiadomo, że koniec końców liczą się punkty. Ale styl gry także jest bardzo ważny. Wiemy, że wiele rzeczy zaczyna nam już wychodzić tak, jak sobie tego życzymy. Niestety, zdarzają się potknięcia. Mimo to potrafimy cieszyć się dobrą grą i doceniać postęp jakiego dokonaliśmy. Dzięki temu atmosfera w szatni jest świetna, wiemy, że mamy wspólny cel.
Kilka dni temu otrzymałeś od trenera Marcina Dorny powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski na marcowe mecze z Finlandią i Białorusią. Odbierasz to jako nagrodę za ostatnie występy?
- Każde powołanie bardzo cieszy. Gra z orzełkiem na piersi jest czymś wyjątkowym, cieszy i motywuje do dalszej pracy. Można powiedzieć, że to jakiegoś rodzaju nagroda. Wtedy mogę się przekonać, że to co robię, robię dobrze. Każdy chce osiągać sukcesy, a gra w kadrze młodzieżowej na pewno tym jest.
Czujesz się już podstawowym zawodnikiem "młodzieżówki"?
- Jestem powoływany stosunkowo od niedawna. W tym sezonie zaczynam grać w coraz większym wymiarze czasowym. Na pewno nie czuję się żadnym "pewniakiem", ale w każdym spotkaniu walczę o to, by zostać podstawowym piłkarzem tego zespołu, taki mam cel.
Na koniec - szybki typ przed meczem ze Śląskiem. Jak będzie?
- Wygramy!
Rozmawiał: Mayday (Niebiescy.pl)