- Cała drużyna Ruchu zawaliła mecz z Bełchatowem. Zresztą ciężko racjonalnie wyjaśnić postawę Niebieskich. To rywal grał pod presją i był pod ścianą, bo nawet w przypadku remisu mógłby już skupić się na dobrym przygotowaniu do nowego sezonu... pierwszoligowego. Tymczasem okazało się, że chorzowianie nie potrafią powalczyć, odpowiednio się zaangażować, by w spokoju grać w ostatnich kolejkach. Profesjonaliści nie pozwoliliby sobie na to - mówi były piłkarz Ruchu Mariusz Śrutwa, który udzielił wywiadu portalowi
KatowickiSport.pl. Oto jego fragmenty.
Katem Ruchu okazał się Arkadiusz Piech, który był zimą do wzięcia, ale sztab szkoleniowy klubu z Cichej nie był nim zainteresowany.
- Piech rozegrał bardzo dobre spotkanie, ale to Ruch był katem dla samego siebie. Obrońcy nie powinni pozwolić na taką swobodę napastnikowi Bełchatowa, a to czy go Ruch chciał, czy nie chciał, nie ma kompletnie znaczenia. Niebiescy zaprezentowali bardzo niski poziom, więc Piech z łatwością sobie z nimi radził. GKS jednak nadal jest dla mnie kandydatem do spadku. Ta wygrana może im nie pomóc.
Trener Waldemar Fornalik stwierdził, że zejście Filipa Starzyńskiego wpłynęło na to, że drużyna się rozsypała. Zgodzi się pan z tą opinią?
- Nie, bo zespół od pierwszych minut grał źle. Przecież Helik już na początku meczu wybił piłkę z linii bramkowej. Odnośnie Starzyńskiego i jego urazu żeber przypomnę nie tak znowu odległe czasy. Obecny wiceprezes Ruchu Mirosław Mosór grał w przeszłości ze złamaną ręką! Całą połowę rozegrał wtedy przeciwko Zagłębiu Lubin. Doznał wtedy złamaniu po zderzeniu z Piotrem Lechem. Ja z kolei złamałem kostkę w derbach z Górnikiem Zabrze i też grałem, a nie narzekałem. Na drugi dzień poszedłem na trening i nikt o moim urazie nie wiedział.
źródło: KatowickiSport.pl