- Śledzę internetową stronę Niebieskich i widziałem sondy podsumowujące 2014 rok. Jest mi bardzo miło, że kibice o mnie nie zapomnieli i dobrze mnie wspominają. Cieszę się na spotkanie z nimi, ale priorytetem jest dla mnie mecz. Zrobimy z Pogonią wszystko, żeby wygrać. Wiem, że ta porażka może zaboleć wielu fanów Ruchu, ale inaczej się nie da, to jest piłka nożna - mówi trener
Jan Kocian, który wraca na Cichą po pięciu miesiącach przerwy.
Odbiegając na początek od tematów piłkarskich, to nie będzie pewnie dla pana łatwy mecz.
Jan Kocian: - Definitywnie nie będzie to dla mnie łatwy powrót, bo byłem bardzo emocjonalnie związany z Ruchem. Niewiele czasu minęło od mojego odejścia z Chorzowa. Od momentu, gdy graliśmy z Niebieskimi w ekstraklasie, gdy zajęliśmy w niej trzecie miejsce i wystąpiliśmy w pucharach. To wszystko jest jeszcze bardzo świeże, jednak obecnie pracuję w Pogoni Szczecin. Nie będzie to łatwe, ale nie chodzi tutaj o mnie. Chodzi o drużynę Pogoni, żebyśmy po tej porażce z Łęczną zagrali dobry mecz i wygrali trzy punkty, które straciliśmy ostatnio u siebie.
Jak po czasie wspomina pan rozstanie z Ruchem?
- Nie chciałbym o tym teraz mówić. To wszystko było bardzo emocjonalne, zarówno jeśli chodzi o pożegnanie z kibicami, jak i drużyną. Nie chcę jednak o tym rozmawiać tuż przed jutrzejszym meczem. Wszystko jest już za nami i nic z tym nie zrobimy.
Pogoń przyjeżdża do Chorzowa z wielkim niedosytem po domowej porażce z Górnikiem Łęczna. Jakie były powody tej przegranej?
- Porażka przyszła po dwóch udanych meczach. W spotkaniu z Lechem zwycięstwo straciliśmy praktycznie w ostatniej sekundzie, a trzy punkty mieliśmy dosłownie na talerzu. Później rozegraliśmy niezły mecz na Wiśle, gdzie na pewno nie byliśmy gorszą drużyną. Przed pojedynkiem z Łęczną znaliśmy wszystkie wyniki z tej kolejki, bo graliśmy jako ostatni. Wiedzieliśmy, że mamy bardzo dobrą sytuację i okazję, by pójść do góry. Chcieliśmy zdobyć trzy punkty z drużyną, która była pod nami. Zależało nam na zdobyciu bramki w pierwszej połowie, żeby się grało spokojniej. Mieliśmy ku temu możliwości, ale się nie udało. Później w drugiej połowie było nerwowo, brakowało cierpliwości i popełniliśmy błąd taktyczny, na co Łęczna tylko czekała. Wykorzystała tę jedną okazję i zdobyła zwycięską bramkę. Taka jest charakterystyka tego meczu, a my musimy teraz wyciągnąć wnioski, bo zmierzymy się z drużyną, która również znajduje się w dole tabeli.
Ruch także mocno liczył na wygraną, ale ostatecznie tylko zremisował u siebie z Lechią. Jest pan zdziwiony, że Niebiescy nie uciekli jeszcze ze strefy spadkowej?
- Myślałem, że będzie zdobywał więcej punktów. Prawda jest taka, że inne drużyny też walczą o utrzymanie i Ruchowi nie udało się jeszcze uciec z drugiego miejsca od końca. Jest na nim praktycznie od momentu, kiedy ja się pożegnałem z drużyną. Myślę, że Niebiescy pójdą w górę tabeli, choć oczywiście jutro to my chcemy wygrać i zdobyć trzy punkty. Później będę jednak życzył Ruchowi, aby piął się do góry.
W pana opinii Niebiescy się wzmocnili zimą, czy raczej osłabili?
- Tak na zero. Odszedł Daniel Dziwniel i Krzysztof Kamiński, a przyszedł Rafał Grodzicki i Matus Putnocky. Pozostali piłkarze, którzy odeszli to nie osłabienie. Jeszcze za mojej kadencji rozmawialiśmy o pożegnaniach z Janikiem, Karahmetem, Włodyką czy Gieragą.
Dziwniel, który swego czasu mógł trafić do Pogoni, przeniósł się do szwajcarskiego FC Sankt Gallen. To dobry kierunek dla tego zawodnika?
- Myślę, że tak. Liga szwajcarska to nie jest top europejski jak Bundesliga. On sobie poradzi w Sankt Gallen, będzie wzmocnieniem i wywalczy miejsce w podstawowej jedenastce, podobnie jak Kamiński w Japonii.
Kamińskiego zastąpił w Chorzowie pana rodak, Matus Putnocky.
- Putnocky'ego proponowano także Pogoni, ale nie było żadnego większego tematu, ponieważ Rado Janukiewicz zdecydował, że zostanie w Szczecinie. Putnocky grał na Słowacji w dobrych drużynach, ma niezłą opinię i potwierdza to już w Chorzowie. Czy jest lepszy od Kamińskiego? Ciężko powiedzieć, na razie zaliczył udany początek, a dobrą formę musi potwierdzić przez cały sezon. Kamiński to robił i stale pomagał zespołowi. To samo czeka Putnocky'ego.
Jakie są plany Pogoni na najbliższe kilkanaście godzin?
- Jesteśmy w drodze na Śląsk, a po dotarciu na miejsce przeprowadzimy trening i zobaczymy mecz pucharowy. Jutro będzie standardowy dzień. Nie będzie żadnych nowości, tylko wszystkie automatyzmy jak przed każdym spotkaniem.
W autokarze zabrakło któregoś z zawodników, czy wszyscy są do pana dyspozycji?
- Nie ma z nami Patryka Małeckiego, który jest kontuzjowany od dłuższego czasu. Pozostali są do mojej dyspozycji.
Jakiego meczu z Ruchem się pan spodziewa?
- To będzie bój taktyczny. Żadna z drużyn nie zaprezentuje jakiegoś hurra futbolu. Obydwa zespoły są dobre w defensywie i to będą takie futbolowe szachy. Będzie dużo taktyki i każdy będzie chciał uniknąć błędów. Oczywiście bramka z jednej czy drugiej strony może wszystko zmienić.
Po spotkaniu z Ruchem wraca pan do Szczecina, czy może odwiedzi rodzinny dom?
- Na mecz przyjedzie moja żona, która usiądzie na swoim starym miejscu na trybunie głównej. Już się nie mogę doczekać na spotkanie z nią. Długo się nie widzieliśmy, a teraz się fajnie złożyło, bo mecz jest w piątek. Żona przyjedzie do Chorzowa samochodem, a po meczu z Ruchem pojedziemy razem do domu na Słowację. Do Szczecina wrócę w niedzielę samolotem.
Rozmawiał: Neo (Niebiescy.pl)