Kamień z serca spadł tym, którzy obawiali się, że Ruch z Łodzi wróci na tarczy. Trzy punkty zdobyte po braterskim, ale zaciętym meczu są dobrym prognostykiem na przyszłość, bo dzięki nim "Niebiescy" odbili się od dna. Dzięki trafieniu Filipa Starzyńskiego z rzutu karnego, mecz Widzew - Ruch zakończył się wynikiem 0:1.
Jan Kocian nie miał zbyt wielkiego pola manewru przed meczem z łodzianami. Jedyną wartością dodaną był powrót Marka Szyndrowskiego. Słowak nie zawahał się więc i postawił na doświadczonego defensora, który zagrał na prawej stronie zwolnionej przez... kontuzjowanego Helika. Zamiast narzekającego na uraz Jankowskiego oglądaliśmy z kolei Kuświka. Widzew zagrał natomiast w eksperymentalnym ustawieniu 3-5-2.
Lepiej w spotkanie weszli goście. Bardzo szybko wywalczony rzut rożny pozwolił Kuświkowi oddać pierwszy strzał na bramkę. Niestety piłka zablokowana przez obrońców nie zbliżyła się do bramki nawet na pięć metrów. Malinowski próbował dobić, ale futbolówka znów odbiła się od szczelnego muru. Gospodarze otrząsnęli się w 10 minucie. Wtedy to Eduards Visnakovs po zagraniu Kaczmarka wyszedł sam na sam z Buchalikiem, który wyszedł daleko przed bramkę i tym samym uratował swój zespół przed stratą gola. Pięć minut później, w polu karnym łodzian padł Bartłomiej Babiarz. Okachi potraktował go nakładką, jednak Szymon Marciniak uznał, że nic nie było, co można uznać za kontrowersję.
Chwilę później dobrą sytuację zmarnował Lafrance. Haitańczyk doszedł do główki po rzucie rożnym, ale uderzył wprost w ręce Buchalika. Gra toczyła się dalej, aż do momentu kiedy sztabowi szkoleniowemu "Niebieskich" podniosło się ciśnienie. Przyczyna? Kontuzja Grzegorza Kuświka, który w 30 minucie opuścił plac gry. Swoją szansę otrzymał Mateusz Kwiatkowski i jak się okazało, wykorzystał ją dobrze. Wcześniej jednak młodszy z braci Visniakovsów chciał pokonać bramkarza Ruchu ręką, za co arbiter pokazał mu żółty kartonik. Później rywalizacja przeobraziła się w wymianę ciosów, ale oba zespoły zastosowały się do zasady wet za wet i robiły dokładnie to samo - marnowały swoje okazje.
Co ciekawe, siła ofensywna chorzowian była na tyle mała, że w pierwszej połowie strzałów było jak na lekarstwo, nie wspominając już o tych celnych. Te należały do serii "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". - W przerwie powiedzieliśmy sobie, że to będzie mecz do jednej bramki. Kto ją strzeli, ten się cofnie i zapewne wygra - tłumaczył Mateusz Kwiatkowski. I rzeczywiście, bo z podobnym założeniem na drugą połowę wyszli piłkarze Widzewa.
Od pierwszych minut łodzianie rzucili się Ruchowi do gardeł. W stwarzaniu zagrożenia wydatnie pomogli im... Malinowski i Buchalik. Pierwszy podał do drugiego z myślą, że zaraz piłka znajdzie się kilkadziesiąt metrów od bramki, a drugi złapał ją do rąk. Słowna utarczka między zawodnikami i tak nie odwróciła przeznaczenia, jakim był rzut wolny pośredni. Na szczęście bramkarz "Niebieskich" szybko za swój błąd się zrehabilitował i złapał piłkę po strzale Lafrance'a. Dokładnie 40 sekund później zrobił to drugi raz - tym razem broniąc uderzenie Okachiego. Dobitka Visniakovsa była już niecelna. Podrażnieni "Niebiescy" na swoją szansę czekali do 58 minuty, kiedy to Łukasz Janoszka niecelnie główkował po kornerze. Futbolówka nieznacznie minęła słupek bramki Krakowiaka.
Znów na sekundy musielibyśmy liczyć odstęp, po którym Batrović indywidualnym rajdem był bliski wprawienia kibiców w ekstazę. Jednak mimo mocnego strzału, Buchalik zrehabilitował się po raz trzeci, a rezultat nadal był remisowy. Kiedy akcja przeniosła się na drugą stronę gry, Kwiatkowski wespół z Janoszką mogli, a w zasadzie powinni zostać bohaterami akcji. Jednak "Kwiatek" wypuścił sobie za mocno piłkę, dzięki czemu Krakowiak był przy niej pierwszy, a niezłe podanie "Ecika" poszło na marne. W 70 minucie na nodze piłkę meczową miał Batrović. Kolejne doskonałe zagranie Kaczmarka otworzyło drogę do bramki Czarnogórcowi, ten jednak trochę się pomylił, bo jego strzał z woleja poszybował obok bramki. Kwiatkowski, widząc co robi jego rywal, postanowił również pokazać swoje umiejętności i przedryblował dwóch środkowych obrońców, jednak jego strzał pozostawiał wiele do życzenia.
Młody napastnik Ruchu doczekał się jednak swojej wielkiej chwili. W 80 minucie przejął bowiem złe dogranie Krakowiaka z "piątki". Ruszył bez zastanowienia w kierunku bramki i... został wycięty przez Lafrance'a. Haitańczyk nie dość, że sprokurował rzut karny, to zobaczył jeszcze czerwoną kartkę, a przecież kilka chwil wcześniej mógł być bohaterem swojego zespołu. Tak, przyćmił go blask innego bohatera tego meczu - Mateusza Kwiatkowskiego. Do piłki ustawionej na 11 metrze pewnie podszedł Filip Starzyński i nie miał problemów z wpakowaniem jej do bramki, choć bramkarz Widzewa wyczuł jego intencje.
Osłabieni łodzianie próbowali jeszcze przechwytów, kontr czy indywidualnych rajdów, jednak wszystkie próby kończyły się bezpiecznie dla "Niebieskich". Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze Janoszka, ale obrońcy zablokowali jego strzał. Przy tej i kolejnej akcji dobrym dośrodkowaniem popisał się Smektała. Po 94 minutach ciężkiego meczu w Łodzi chorzowianie mogli cieszyć się z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE!
Widzew Łódź 0:1 (0:0) Ruch Chorzów
Bramka: Starzyński 81' (k)
Żółte kartki: Eduardas Visnakovs, Perez
Czerwona kartka: Lafrance 80' (za faul)
Składy:
Widzew: Krakowiak - Augustyniak, Lafrance, Perez - Kaczmarek, Leimonas, Okachi, Aleksejs Visnakovs (71' Tomasz Kowalski), Airapetian (46' Batrović) - Eduards Visnakovs, Melunović (62' Rybicki).
Rezerwowi: Wlazłowski, Stępiński, Nowak, Płotka.
Trener: Radosław Mroczkowski
Kapitan: Marcin Kaczmarek
Ruch: Buchalik - Szyndrowski, Malinowski, Stawarczyk, Dziwniel - Włodyka (85' Smektała), Surma, Babiarz, Starzyński, Janoszka (90' Jakub Kowalski) - Kuświk (30' Kwiatkowski).
Rezerwowi: Kamiński, Tymiński, Jankowski, Brodziński.
Trener: Jan Kocian
Kapitan: Marcin Malinowski
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 4500 (w tym ponad 200 kibiców Ruchu)
|
źródło: Niebiescy.pl