Dawid Szwarga (trener Arki):
- Wszystkiego najlepszego dla wszystkich kobiet, a w szczególności tych żółto-niebieskich. Dedykujemy to zwycięstwo kibicom, których nie mogło być tu z nami, choć wybierali się w dużej liczbie. Nie przeszkodziło nam to w odniesieniu zwycięstwa i rozegraniu dobrego meczu – zwłaszcza w pierwszej połowie. Uważam, że cała drużyna zagrała na dobrym poziomie, była zdeterminowana i to było widać zarówno w pojedynkach jak i obronie pola karnego, gdy kilkukrotnie blokowaliśmy strzały zawodników Ruchu w sposób, w jaki nad tym pracujemy. Cieszymy się, że znowu zdobywamy bramkę po stałym fragmencie gry, ale co nas najbardziej na gorąco cieszy – nasza gra z piłką. Zwłaszcza w pierwszej połowie byliśmy zespołem potrafiącym się utrzymać przy piłce, zmienić stronę, wykreować sytuację. Nie tylko po stałym fragmencie, ale również z gry. Dużo nad tym pracowaliśmy w tygodniu, bo po poprzednim meczu mieliśmy niedosyt, jeśli chodzi o naszą grę z piłką. Mówiłem zawodnikom w szatni przed meczem, na odprawie i powiem też tu na konferencji: jednym z kluczowych elementów byli zmiennicy, którzy weszli na boisko, podnieśli intensywność i pomogli nam dowieźć ten rezultat.
Dawid Szulczek (trener Ruchu):
- Chciałbym zacząć od życzeń dla wszystkich kobiet z okazji dzisiejszego święta, szczególnie tych kibicujących Ruchowi. Niestety, dziś nie daliśmy powodów do radości. To był trudny mecz – wiedzieliśmy, że zmierzymy się z bardzo dobrą drużyną. Nie przez przypadek Arka i Termalica zajmują dwa pierwsze miejsca w tabeli, i było to widać na boisku.
Nie do końca byliśmy w stanie od początku wypchnąć naszą linię obrony, bo Arka, kiedy tylko mogła, posyłała długie podania na swoich szybkich skrzydłowych – prawdopodobnie najszybszych w lidze, może poza Kubą Myszorem. Do tego bardzo groźnych z piłką.
Uznaliśmy, że dokonamy korekt, a do tego doszła wymuszona zmiana Kuby Myszora, który miał problem z mięśniem łydki. Te korekty miały nas ożywić w drugiej połowie i taki mam odbiór, że ruszyliśmy z większym impetem. Niestety, znów straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Nie pozostaje nam nic innego, jak dalej nad tym pracować. Były dziś dobre momenty w defensywie przy stałych fragmentach, ale to, co zrobiliśmy przy straconej bramce źle w momencie uderzania piłki przez zawodników Arki jest niedopuszczalne.
Jeśli przez 90% stałych fragmentów gry dobrze się bronimy – przesuwamy się w strefie, atakujemy piłkę, blokujemy rywala – a potem przychodzi jeden rzut wolny, w którym łamiemy linię, unikamy wybloku, ktoś się poślizgnie - to jest kwestia koncentracji. Wcześniej działo się to na początku meczu, ale dziś przytrafiło się w 77. minucie.
Rywale, z którymi teraz gramy, są silniejsi niż ci, z którymi mierzyliśmy się jesienią – to fakt, którego nie da się kwestionować. Widzimy, jak dobrze te drużyny funkcjonują. Po drugie, my sami nie jesteśmy tacy, jak jesienią – nie mamy tej samej koncentracji, nie stanowimy takiej drużyny jak wtedy. To nasz deficyt i musimy nad tym pracować.
Kolejna kwestia to ciągłe zmiany w obronie – co chwilę ktoś wypada z powodu choroby, drobnego urazu albo pauzy za kartki, przez co musimy modyfikować ustawienie. Mecz w Siedlcach nam nie wyszedł, po nim było trochę nerwowo, a spotkanie z Wisłą Kraków miało duży wpływ na naszą pewność siebie. A gdy brakuje pewności siebie, wygląda to jak na początku sezonu. Mentalność odegrała tu ogromną rolę. Potrzebowaliśmy przełamania – po meczu z Górnikiem Łęczna trochę się odbiliśmy, później jeszcze bardziej po spotkaniu ze Stalą Rzeszów. Teraz znowu potrzebujemy meczu, który nas napędzi, potrzebujemy zwycięstwa.
Często brakuje nam kropki nad „i”. Dzisiaj mieliśmy momenty, w których mogliśmy pokusić się o gola, zwłaszcza na początku drugiej połowy. Finalizacja nie wygląda jednak najlepiej. Brak pewności siebie sprawia, że jest trochę nerwowo i wtedy oddajemy takie strzały jak dzisiaj, a nie tak, jak np. w meczach z Chrobrym czy Odrą.
Martin Turk ma problem mięśniowy – pobolewa go drobny przyczep między łydką a kolanem, noga puchnie. Stwierdziliśmy, że jeśli nie jest gotowy na 100%, to postawimy na tych, którzy są. Kuba Bielecki pokazał w meczu z Koroną, że jest gotowy, a Szymański czekał na swoją szansę i dzisiaj wskoczył do kadry meczowej.
Nie ma co się czarować – musimy walczyć o baraże. Wiemy, ile zostało kolejek do końca. Nawet gdybyśmy wygrali wszystkie mecze, mogłoby zabraknąć nam punktów do bezpośredniego awansu. Patrząc na wiele statystyk, jesteśmy drużyną, która powinna zająć miejsce między 5. a 7. Musimy walczyć o jak najwyższe miejsce, by rozegrać przynajmniej jeden mecz barażowy na Śląskim. Przed nami trudny terminarz, straciliśmy trochę pewności siebie, często tracimy bramki po stałych fragmentach gry., ale to nie będzie trwać wiecznie. Musimy walczyć o baraże. Teraz jest słabo. Wierzę, że w maju i czerwcu będziemy wyglądać lepiej.
W tej lidze wyróżniają się trzy drużyny – Wisła Kraków, Arka Gdynia i Termalica. Ta ostatnia zagrała przeciwko nam słabsze spotkanie, a my bardzo dobre, dlatego żałujemy, że nie zdobyliśmy trzech punktów. Kolejne drużyny to Wisła Płock i Miedź – widać, że to zespoły, które mają duże znaczenie w tej lidze, dodać można jeszcze Polonię Warszawa. My dotrzymujemy im kroku. Jestem przekonany, że stać nas na lepszy mecz z Wisłą Płock i na to, byśmy rozstrzygnęli go na swoją korzyść.
źródło: Niebiescy.pl / Ruch Chorzów