To był świetny mecz w wykonaniu piłkarzy Ruchu i na pewno nie zasłużyli oni na porażkę. Co więcej, bez problemu mogli pokusić się o zwycięstwo z aktualnym mistrzem Polski.
Mecz z Wisłą był zupełnie inny niż ten z Lechem Poznań. "Niebiescy" pokazali tym razem, że interesują ich trzy punkty i przez całe spotkanie wytrwale dążyli do celu. Zagrali bardzo odważnie i nie wystraszyli się teoretycznie silniejszego rywala.
Pierwsza połowa była mocno średnim widowiskiem. Jeśli chodzi o Ruch, to godne uwagi były tylko uderzenia zza pola karnego Jankowskiego i Piecha (w obu przypadkach piłka poszybowała nad poprzeczką). Wisła także nie pokazała niczego wielkiego, ale na przerwę zeszła z jednobramkowym prowadzeniem. W 42. minucie Matko Perdijić sparował piłkę po dośrodkowaniu Marko Jovanovicia prosto na głowę Davida Bitona, który najpierw trafił w poprzeczkę, ale z dobitką był już bezbłędny.
Po przerwie obydwa zespoły stanęły już na wysokości zadania i obejrzeliśmy taką piłkę, jaką chcielibyśmy oglądać zawsze. Akcje były raz pod jedną, raz po drugą bramką. W 55. minucie "Niebiescy" mieli rzut rożny i w pole karne Wisły pobiegł Igor Lewczuk. Gabor Straka świetnie dośrodkował, a obrońca chorzowian trafił w słupek (piłka otarła się jeszcze o plecy Jovanovicia). Przy drugim kornerze Lewczuk był już jednak dokładniejszy i umieścił piłkę głową w rogu bramki.
Gdyby podopieczni trenera Fornalika zachowali więcej zimnej krwi w polu karnym, kilkanaście minut później mogliby prowadzić dwoma golami. Łukasz Janoszka, mając dużo wolnego miejsca, zdecydował się wycofać piłkę na szesnastkę, gdzie akurat nikogo nie było. Zaś Maciej Jankowski, zamiast do któregoś z dwóch zawodników w niebieskiej koszulce, podał prosto do jedynego obrońcy Wisły (pozostali dopiero dobiegali).
Niewykorzystane sytuacje "zemściły" się błyskawicznie. Andraż Kirm otrzymał świetne prostopadłe podanie, minął wychodzącego Perdijicia i skierował piłkę do siatki. Bardzo bliski wybicia jej był jeszcze Rafał Grodzicki, lecz jego sprint nie przyniósł oczekiwanego rezultatu.
"Niebiescy" nie zamierzali się poddawać. 4 minuty później fenomenalnym podaniem popisał się Marcin Malinowski, który dostrzegł wybiegającego Jankowskiego. "Jankes" uciekł obrońcom i strzelił między nogami Sergeia Pareiki.
Odpowiedź "Wiślaków" była miażdżąca. Junior Diaz wyskoczył zza pleców Lewczuka i z najbliższej odległości wpakował piłkę głową do bramki bezradnego w tej sytuacji Perdijicia. Ruchowi bardzo niewiele zabrakło, by po raz trzeci doprowadzić do wyrównania, lecz Marek Zieńczuk miał przeogromnego pecha. Kiedy miał już oddać strzał, piłka podskoczyła mu na wysokość kolana! Mało tego, po chwili został powalony na murawę przez Osmana Chaveza, a popełniający tego dnia wiele błędów sędzia, nie podyktował jedenastki.
- Chciałoby się zawsze oglądać taki Ruch, grający z taką ambicją i takim zaangażowaniem. Widać, musimy jeszcze popracować nad pewnymi elementami, żeby z taką drużyną jak Wisła Kraków umieć obronić przynajmniej remis, a być może zadać decydujący cios - podsumował Waldemar Fornalik.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Wisła Kraków 3:2 (1:0) Ruch Chorzów
Bramki: Biton 42', Kirm 71', Diaz 82' - Lewczuk 56', Jankowski 75'
Żółte kartki: Jaliens - Straka, Zieńczuk
Składy:
Wisła: Pareiko - Jovanović, Jaliens, Chavez, Diaz - Małecki (15' Iliev), Sobolewski, Nunez, Melikson (27' Jirsak), Kirm (88' Paljić) - Biton.
Rezerwowi: Jovanić, Wilk, Lamey, Brud.
Ruch: Perdijić - Lewczuk, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Grzyb (68' Zieńczuk), Malinowski, Straka (87' Abbott), Janoszka - Jankowski, Piech (79' Lisowski).
Rezerwowi: Pesković, Smektała, Grzelak, Josl.
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
Widzów: 16.280 (w tym 1.600 kibiców Ruchu, z czego 1.550 na sektorze)
|
źródło: Niebiescy.pl