Dwóch godzin potrzebowali chorzowscy piłkarze, aby wyrzucić za burtę Pucharu Polski rywala z Łodzi. Po mizernych 90 minutach wszystko rozstrzygnęło się w emocjonującej dogrywce.
Jeżeli ktoś solidnie spóźnił się na środowe spotkanie, nie przegapił absolutnie nic. Obie ekipy skupiały się głównie na tym, by bramki nie stracić, a że w ofensywie pozostawały bierne, przychodziło im to z łatwością. Piłką lepiej operował Ruch, kompletnie dominując w środkowej strefę boiska. Nie przekładało się to jednak na sytuacje podbramkowe. Najaktywniejszy był Arkadiusz Piech - starał się zgubić obrońców, wracał do drugiej linii wspomóc kolegów; wreszcie - strzelał, próbując bezpośrednio wpłynąć na losy meczu. Ale pożytku nie było z tego żadnego. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie odnotowano... jedno celne uderzenie, kiedy Marek Zieńczuk wślizgiem doręczył piłkę Bogusławowi Wyparle.
Obie połowy toczyły się w ślamazarnym tempie. Pokazać usiłowali się piłkarze, którzy w spotkaniach ligowych nie mieli dotąd szansy na regularne występy. Trenerzy urządzili sobie bowiem sprawdzian kadr - Waldemar Fornalik desygnował do gry sześciu rezerwowych, na podobny manewr zdecydował się Michał Probierz. - Nastawiliśmy się na sprawdzenie wszystkich zawodników, którzy są w klubie - potwierdzał Probierz. Ale... - Nie było to żadne lekceważenie przeciwnika - dodawał. - Chcieliśmy tutaj wygrać i pokazaliśmy to na boisku.
Szansę debiutu w niebieskiej koszulce otrzymał Łukasz Burliga, a w 65 minucie trykot z "eRką", po dekadzie przerwy, założył Rafał Grzelak. Obaj wnosili sporo energii w akcje chorzowian. Grzelak uczynił to zwłaszcza w... dogrywce. Po regulaminowym czasie gry na tablicy widniał bowiem rezultat bezbramkowy. Tuż po rozpoczęciu dodatkowego czasu gry, sędzia Tomasz Musiał podyktował - wydawało się niesłusznie - rzut karny dla ŁKS. Rafał Grodzicki wygarnął piłkę Maciejowi Bykowskiemu, ale arbiter uznał, że ataku na piłkę nie było. - Jestem przekonany, że karnego nie było. Bykowski tylko czekał na takie zachowanie. Gdy robiłem wślizg, to między nami nie było kontaktu - relacjonował "Grodek".
I gdy Ruch znalazł się w potężnych opałach, z jak najlepszej strony pokazał się Michal Pesković. Słowak wyciągnął się jak struna i sparował futbolówkę na rzut rożny. Pechowym egzekutorem był Tomasz Nowak. - Przykro mi, że tak się stało. Ale z przebiegu całego spotkania nasza gra nie wyglądała źle - kajał się Nowak. Jego szkoleniowiec zaznaczał: - Trudno wygrać, kiedy nie wykorzystuje się karnego...
Gospodarze po obronie swojego golkipera nabrali wiatru w żagle i ruszyli do ataku. Kilka razy błysnął Grzelak, który umiejętnie "podciągał" piłkę w pole karne i odgrywał do kolegów. Mylili się jednak zarówno Maciej Jankowski, jak i Paweł Abbott, który zmarnował najdogodniejsze sytuacje. Lecz koniec końców to on zapewnił drużynie triumf - w doliczonym czasie pierwszej części dogrywki lewą nogą wykończył dobre wejście Zieńczuka.
"Niebiescy" mieli szansę dobić przeciwnika, ale po ładnej kontrze Jankowskiego i Grzelaka, z okazji nie skorzystał Piech. Wygrana była jednak niezagrożona, a najbardziej zadowolonym z przebiegu wydarzeń wydawał się Pesković. - Wczoraj na treningu ćwiczyłem obronę karnych. Postanowiłem, że wyczekam strzelca i wstrzymam interwencję do ostatniej chwili - zdradził.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
PP: ŁKS Łódź 0:0, pd. 0:1 Ruch Chorzów
Bramka: Abbott 105'
W 96. minucie Tomasz Nowak nie wykorzystał rzutu karnego (Michal Pesković obronił).
Żółte kartki: Nowak, Kłus, Bykowski - Grodzicki
Składy:
ŁKS: Wyparło - Stefańczyk, Łabędzki, Pruchnik, Romańczuk - Papikjan (24' Pękała, 113' Kubicki), Kłus, Nowak, Smoliński, Bykowski - Kita (68' Salski).
Rezerwowi: Velimirović, Wróblewski, Osowski.
Ruch: Pesković - Burliga, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Smektała (73' Jankowski), Malinowski (94' Straka), Lisowski (65' Grzelak), Zieńczuk - Abbott, Piech.
Rezerwowi: Matras, Lewczuk, Josl, Olszar.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 6.500 (w tym 340 kibiców ŁKS-u)
|
źródło: Niebiescy.pl