"Niebiescy" rozegrali we Wrocławiu dobre spotkanie, a mimo to nie zdobyli ani jednego punktu. Chorzowianie mieli wielkiego pecha, bo Śląsk prowadzenie objął po samobójczej bramce Grzyba, a drugiego gola zdobył z pozycji spalonej. Trafienie Andreja Komaca dało nadzieję na wywiezienie z Oporowskiej chociaż remisu, ale wynik do końca już się nie zmienił.
Pierwsze minuty należały do Śląska, ale podopieczni trenera Fornalika szybko doszli do głosu i opanowali środek pola. Nieźle funkcjonowała lewa flanka, gdzie dobrze dogadywali się Grzegorz Bronowicki i Marcin Zając. Nie przyłożyło się to jednak na sytuacje 100-procentowe. Groźne były ataki Śląska, ale ze strzałami Gikiewicza i Sotirovicia świetnie radził sobie Perdijić. - Ruch postawił nam cięższe warunki niż na przykład Górnik (Śląsk pokonał zabrzan 4:0 - przyp red.) - zauważył Remigiusz Jezierski.
Wrocławianie byli bliscy objęcia prowadzenia w 24. minucie, kiedy sędzia podyktował rzut karny po zagraniu ręką Krzysztofa Nykiela. Przemysław Kaźmierczak strzelił jednak obok słupka i "Niebiescy" mogli odetchnąć z ulgą.
Piłkarze Lenczyka długo nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie Perdijicia. Pomogło im w tym szczęście i Wojciech Grzyb. Obrońca Ruchu tak niefortunnie odbił piłkę głową po dośrodkowaniu Sebastiana Mili, że ta wpadła do siatki tuż przy samym słupku. Na tym pech "Niebieskich" się nie skończył. Kilka minut później Mila znów dośrodkował z rzutu wolnego, futbolówkę zgrał głową Gikiewicz, a Celeban wepchnął ją do bramki, będąc na pozycji spalonej. Arbiter tego nie zauważył i Śląsk prowadził już 2:0.
Nadzieję przywrócił chorzowianom Andrej Komac, który w 79 minucie fantastycznie uderzył z rzutu wolnego, piłka musnęła głowę jednego z rywali i Kelemen nie miał najmniejszych szans. Do samego końca spotkania "Niebiescy" robili wszystko, by wywieźć z Oporowskiej chociaż punkt. Szansę na wyrównanie mieli m.in. w pierwszej minucie doliczonego czasu gry. Wyszli z szybką kontrą z własnej połowy i kiedy byli na wysokości ławki rezerwowych Śląska, ktoś wrzucił na boisko drugą piłkę! Sędzia od razu przerwał grę, a osobą, która dopuściła się tak dziwnego zagrania był podobno... Vuk Sotirović! - Nie mam słów na jego zachowanie. Zachował się po frajersku! - pieklił się Krzysztof Nykiel.
Śląsk zdołał dowieźć korzystny dla siebie wynik do końca i Ruch poniósł drugą wyjazdową porażkę z rzędu. "Niebiescy" w tym roku rozegrają jeszcze dwa spotkania - z Jagiellonią i Lechią - i jeżeli chcą myśleć o spokojnej zimie, muszą w nich zdobyć komplet sześciu punktów.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Śląsk Wrocław 2:1 (0:0) Ruch Chorzów
Bramki: Grzyb 63' (sam.), Celeban 71' - Komac 79'
W 24. minucie Przemysław Kaźmierczak (Śląsk) nie wykorzystał rzutu karnego. Nie trafił w bramkę.
Żółte kartki: Spahić - Bronowicki, Malinowski, Stawarczyk, Nykiel, Sadlok
Składy:
Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Spahić - Sobota (86' Wołczek), Sztylka, Kaźmierczak, Mila - Sotirović (72' Jezierski), Gikiewicz (90' Ćwielong).
Rezerwowi: Kaczmarek, Madej, Ulatowski, Gancarczyk.
Ruch: Perdijić - Nykiel, Stawarczyk, Sadlok, Bronowicki (89' Piech) - Grzyb (78' Świerblewski), Komac, Malinowski, Straka, Zając (69' Olszar) - Jankowski.
Rezerwowi: Pilarz, Derbich, Kieruzel, Pulkowski.
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
Widzów: 8.000 (w tym 300 kibiców Ruchu)
źródło: Niebiescy.pl