Zagłębie i Ruch solidarnie podzieliły się punktami, utrzymując dystans nad strefą spadkową. Goli kibice na Dialog Arenie nie uświadczyli, choć dwukrotnie piłka minęła cel o centymetry.
Obie drużyny do meczu przystępowały podbudowane swoimi ostatnimi zwycięstwami. Ale chorzowianie sami powtarzali, że ich wartość zależy od kolejnego wyjazdowego spotkania. Gracze Zagłębia natomiast, po sensacyjnej wygranej z mistrzem kraju nie ukrywali, że w meczu sąsiadów z ligowej tabeli interesuje ich tylko pełna pula.
Już w pierwszych minutach spotkania to "Miedziowi" zostali zepchnięci do defensywy. Ciężar gry wziął na siebie Łukasz Janoszka. Skrzydłowy Ruchu najpierw podał wzdłuż linii bramkowej do Macieja Jankowskiego, lecz ten został w ostatnim momencie powstrzymany przez Bojana Isailovicia. Po chwili "Ecik" sam spróbował szczęścia, ale jego uderzenie z trudem odbił bramkarz.
Po kilku minutach dominacji chorzowian do pracy wzięli się gospodarze Dialog Areny. Ale - podobnie jak „Niebieskim” - przez cały mecz we znaki dawała się murawa. Boisko przypominało wydmy - w bardzo rozległych jego partiach piłkarze napotykali trawę ze sporą domieszką piasku. - Nie mnie pielęgnować boisko, ale z tym piaskiem to jakiś dziwny trend. Na naszym obiekcie jest podobnie - zauważył Michał Pulkowski. Kapitan Ruchu w 16 minucie mimo niesprzyjającego podłoża uderzył tuż nad ziemią zza pola karnego, ale uderzenie zatrzymało się na słupku.
Jego zespół nie poszedł jednak za ciosem i powoli zaczął oddawać inicjatywę rywalowi. Po niespełna pół godzinie gry Mateusz Bartczak uderzył odważnie z dwudziestego metra, lecz także jedynie "ostemplował" słupek. Dobijać próbował Dawid Plizga, ale fantastycznie powstrzymał go Matko Perdijić. Przez kolejne minuty szczęścia szukali ponownie Plizga i Szymon Pawłowski. Bliżej był drugi z wymienionych, ale pomylił się niewiele. - Przydałby się jakiś porządny trening strzelecki - skomentował Plizga.
W drugiej połowie przez długi okres życie tętniło tylko na połowie Ruchu. Lubinianie zgodnie z przedmeczowymi założeniami trenera Marka Bajora "odcięli" przeciwnikowi skrzydła i atakowali coraz śmielej. Ale więcej niż okazji podbramkowych, można było zaobserwować nieustępliwej walki w środkowej strefie. - Był to twardy, zacięty, męski mecz, w którym zawodnicy nie chcieli odpuścić i nie odstawiali nóg - ocenił trener Waldemar Fornalik. W 66 minucie dał szansę debiutu w niebieskiej koszulce Andrejowi Komacowi. Pozyskany przez klub z Cichej niemal tydzień temu zawodnik natychmiast został dołączony do kadry meczowej, choć jak sam przyznał, nie jest jeszcze gotowy do gry na maksimum swych umiejętności. Potwierdził to, bo przez niecałe pół godziny gry nie wyróżnił się. Warto jednak zaznaczyć, że rozpoczął akcję, dzięki której mogła paść decydująca bramka. Słoweniec wyprowadził kontratak, podał do Macieja Sadloka, a ten posłał mocno rotującą piłkę na długi słupek. Isailović obronił końcami palców.
Był to jedyny tak mocny akcent chorzowskiej drużyny w drugiej odsłonie. Po nim Zagłębie sprawiało wrażenie wyczerpanego, bez pomysłu na rozegranie kolejnych akcji. Czy podział punktów jest więc sprawiedliwy? Sami zawodnicy byli w tej sprawie bardzo podzieleni. Plizga: - Mieliśmy przewagę, mimo kilku kontr Ruchu. Byliśmy lepsi. Z kolei Rafał Grodzicki stwierdził: - To my dyktowaliśmy warunki na boisku.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Zagłębie Lubin 0:0 Ruch Chorzów
Żółte kartki: Rymaniak - Straka
Składy:
Zagłębie: Isailović - Rymaniak, Stasiak, Reina, Kocot - Mateusz Bartczak, Dąbrowski, Kędziora (87' Osmanagić) - Woźniak, Plizga, Pawłowski.
Rezerwowi: Ptak, Dinis, Traore, Hanzel, Horvath, Grzegorz Bartczak.
Ruch: Perdijić - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb (90' Zając), Straka (66' Komac), Malinowski, Pulkowski (89' Lisowski), Janoszka - Jankowski.
Rezerwowi: Pilarz, Świerblewski, Bronowicki.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Widzów: 8.000 (w tym 1.050 kibiców Ruchu)
źródło: Niebiescy.pl