Dobre widowisko stworzyli w niedzielne popołudnie piłkarze Cracovii i Ruchu. Dzięki sporej dozie szczęścia triumfowali "Niebiescy", którzy uciekli znad krawędzi strefy spadkowej.
Mecz dostarczył masy błędów (spory ciężar gatunkowy miały zwłaszcza te bramkarskie) i kuriozalnych goli, których w sumie było aż pięć. Spotkanie początkowo było wyrównane, ale po upływie ponad kwadransa inicjatywę stopniowo zaczęli przejmować gospodarze. To oni dyktowali warunki gry i coraz częściej gościli w polu karnym Matko Perdijicia.
Gdy trwała nawałnica na bramkę Ruchu (groźnie strzelali Mateusz Klich i Bartosz Ślusarski) nic nie zapowiadało nadchodzącego dla "Pasów" kataklizmu. Początek kłopotów Cracovii nadszedł w 40 minucie, gdy Radosław Matusiak zderzył się z Michałem Pulkowskim i przez moment nie podnosił się z boiska. Na chwilę "Radomatu" zapomniał o bólu, lecz jeszcze przed przerwą był zmuszony opuścić boisko, na które może jeszcze długo nie powrócić - wstępna diagnoza mówi o uszkodzeniu obręczy miedniczej.
- Przez tę kontuzję się zdekoncentrowaliśmy - zaznaczał szkoleniowiec gospodarzy, Rafał Ulatowski. Moment słabości został bezlitośnie wykorzystany przez chorzowian. Najpierw Maciej Sadlok lekko dośrodkował na długi słupek do Macieja Jankowskiego, ale piłka minęła kilku graczy, a na końcu odbiła się od murawy i pofrunęła nad zaskoczonym Marcinem Cabajem. - Chciałem puścić lekką "zawiesinę", która nie jest przyjemna dla bramkarzy. Ale jak się okazało podanie przeszło wszystkich - relacjonował Sadlok, dla którego było to pierwsze trafienie w niebieskich barwach. Kilkadziesiąt sekund po jego rzadkiej urody trafieniu znów nie popisała się krakowska defensywa. Po dośrodkowaniu Krzysztofa Nykiela, Cabaj zderzył się z partnerami z linii obrony i bezradnie patrzył, jak niepilnowany Maciej Jankowski z bliska wpycha piłkę do siatki.
- Po takich ciosach naprawdę trudno się podnieść - ubolewał Ulatowski. Ale jego zawodnicy próbowali powstać z kolan. Zaraz po przerwie odważnie zaatakowali, ale długo obijali nogi obrońców Ruchu i bandy reklamowe ustawione za bramką. Aż nadeszła 56 minuta, kiedy po dośrodkowaniu Mierzejewskiego Perdijić "wypluł" piłkę przed siebie, a Saidi Ntibazonkiza z dużą pomocą Dudzica (dotknął futbolówki ręką) wpakował piłkę do siatki.
Goście też nie dawali za wygraną i potrafili po raz trzeci wykorzystać nieporadność Cracovii we własnej "szesnastce" - tym razem sępem wykorzystującym okazję okazał się Łukasz Janoszka. Zespół Ulatowskiego rzucił się do odrabiania strat. I zdołał ukąsić jeszcze raz - w zamieszaniu pod bramką obrońcy nie asekurowali Łukasza Mierzejewskiego, który ładnym uderzeniem pod poprzeczkę trafił na kontakt. Na więcej krakowianom już nie starczyło czasu.
Trener Ulatowski przyczyn porażki szukał w organizacji gry: - Nie potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce, w przeciwieństwie do Ruchu. W środku pola brakowało Radomskiego (nie mógł zagrać z powodu kontuzji - przyp.red.).
Vis a vis Ulatowskiego, Waldemar Fornalik mógł odetchnąć z ulgą, bo jego drużyna oddaliła się od strefy spadkowej. Grodzicki nie przecenia jednak niedzielnej wygranej: - Zaraz po meczu, gdy weszliśmy do szatni, to powiedzieliśmy sobie "Panowie, za tydzień jest bardzo ważny mecz i te trzy punkty dzisiaj zdobyte będą cenne, jak z Lubina również przywieziemy punkty".
Zapraszamy do przeczytania naszej
» relacji LIVE.
Cracovia 2:3 (0:2) Ruch Chorzów
Bramki: Ntibazonkiza 56', Mierzejewski 83' - Sadlok 42', Jankowski 45', Janoszka 66'
Żółte kartki : Szeliga - Grodzicki, Pulkowski, Piech.
Składy:
Cracovia: Cabaj - Mierzejewski, Polczak, Jarabica, Wasiluk - Ntibazonkiza, Szeliga, Klich, Suvorov (46' Pawlusiński), Ślusarski (76' Sacha) - Matusiak (44' Dudzic).
Rezerwowi: Merda, Janus, Suart, Kosanović.
Ruch: Perdijić - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Pulkowski (90' Lisowski), Malinowski, Straka, Janoszka (87' Zając) - Jankowski (80' Piech).
Rezerwowi: Pilarz, Flis, Derbich.
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 11.000 (w tym 800 Ruchu)
źródło: Niebiescy.pl