Dla kibiców "mecz przyjaźni" nie mógł zakończyć się lepszym rezultatem. Dla piłkarzy - już niekoniecznie. Ruch zremisował z Widzewem 1:1 i piłkarze obu ekip odczuwają niedosyt.
Czy słusznie? Łodzianie mają ku temu swoje powody - przeważali przez większość spotkania, choć z samego posiadania piłki niewiele wynikało. Poza kilkoma składnymi kontratakami nie pokazali wiele, a piłkę w światło bramki posłali jedynie dwukrotnie. Ruch z kolei obudził się dopiero po przerwie. Trener Widzewa, Andrzej Kretek był remisem kompletnie rozczarowany: - Rozdajemy punkty na lewo i prawo - mówił na pomeczowej konferencji. Wtórował mu Piotr Grzelczak: - Straciliśmy dwa "oczka".
To Grzelczak mógł przesądzić o wygranej swojego zespołu. Zresztą przez długi czas pozostawał bohaterem meczu, po tym, jak w 37 minucie wykończył akcję Darvydasa Sernasa. Litwin przejął bezpańską piłkę w okolicach środka boiska i uciekł Krzysztofowi Nykielowi. Po kilkunastometrowym rajdzie dograł piłkę w pole karne, a Grzelczak trafił do siatki.
Trener Ruchu, Waldemar Fornalik, miał spory ból głowy z zestawieniem składu na spotkanie. Do meczowej kadry z powodu kontuzji nie są dołączani Ariel Jakubowski, Grzegorz Bronowicki, Gabor Straka i Marcin Malinowski. Ostatecznie Fornalik desygnował do gry w środku pola Michała Pulkowskiego i Pawła Lisowskiego, a w ataku wystąpił Maciej Jankowski. To właśnie "Janek" przez długi czas był najjaśniejszą postacią zespołu. I choć nie udało mu się trafić do siatki, to mocno absorbował uwagę obrońców przeciwnika, a raz o centymetry przegrał pojedynek z Maciejem Mielcarzem.
Jankowskiego na końcowe 20 minut potyczki zluzował Arkadiusz Piech. Zmiana okazała się kluczowa dla losów meczu. To Piech, który od maja nie zdobył bramki w ekstraklasie, w 78 minucie uwolnił się spod opieki obrońców Widzewa i precyzyjną "główką" wykończył centrę Wojciecha Grzyba. - Uderzenie nie do wyciągnięcia - oceniał Mielcarz. Snajper "Niebieskich", gdy tylko zobaczył, że piłka trzepoce w siatce, poczuł ogromną satysfakcję z przełamania. Jego spontaniczna radość, trwająca dobrych kilkadziesiąt sekund, udzieliła się kibicom, którzy natychmiast zaczęli skandować jego nazwisko.
- Dobrze, że zdołaliśmy się podnieść po straconej bramce - zaznaczył Maciej Sadlok. Wydawało się, że po wyrównaniu Ruch pójdzie za ciosem. Chorzowianie jednak optycznej przewagi nie potrafili przekuć w realne zagrożenie, poza jedną sytuacją, kiedy znów minimalnie szybszy - tym razem od Piecha - był Mielcarz. Chwilę potem piłkę meczową mieli zaś goście - wspomniany Grzelczak mógł po podaniu Mindaugasa Panki pokonać Pilarza, ale fatalnie spudłował. - Mieliśmy kilka okazji żeby wygrać, ale je zmarnowaliśmy. Między innymi ja - wzdychał pomocnik. - Chcieliśmy wygrać, dobrze że wyciągnęliśmy chociaż remis - podsumował z kolei Łukasz Janoszka.
Spotkanie bardzo źle wspominać będzie Sebastian Olszar. Snajper chorzowian w 71 minucie zderzył się z Łukaszem Broziem i najprawdopodobniej doznał złamania kości jarzmowej. Identycznego urazu nabawił się, jeszcze w niebieskich barwach, Andrzej Niedzielan. Olszara czeka więc rozbrat z piłka nawet do końca rundy jesiennej.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:1 (0:1) Widzew Łódź
Bramki: Piech 78' - Grzelczak 37'
Żółte kartki: Sadlok, Piech
Składy:
Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Lisowski, Pulkowski, Janoszka - Zając (46' Olszar, 74' Świerblewski), Jankowski (61' Piech).
Rezerwowi: Perdijić, Czaicki, Derbich, Kieruzel.
Widzew: Mielcarz - Broź, Ukah, Szymanek, Dudu - Grischok, Bruno Pinheiro, Panka, Grzelczak - Robak (82' Budka), Sernas.
Rezerwowi: Kaniecki, Bieniuk, Grzelak,Grzeszczyk, Kuklis.
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk)
Widzów: 7.000 (w tym około 2.000 kibiców Widzewa)
źródło: Niebiescy.pl