Faworyt nie zawiódł. Austriacy nadspodziewanie łatwo ograli Ruch, pokazując mu miejsce w szeregu. Chorzowianie zapowiadają, że nie złożą broni, choć zdają sobie sprawę, ze ich sytuacja przed rewanżem jest beznadziejna.
- Wszystko wskazuje, że to koniec - mówił po końcowym gwizdku o romansie z europejskimi pucharami zrezygnowany Marcin Malinowski. I był w diametralnie odmiennym nastroju niż niespełna 90 minut wcześniej. Otwarcie spotkania należało bowiem do "Niebieskich", którzy odważnie zaatakowali i szybko uzyskali z tego korzyść. Nieupilnowany na jedenastym metrze Michał Pulkowski przymierzył z woleja tuż przy słupku.
Ale dla wiedeńczyków były to złe miłego początki. Ledwo 180 sekund po tym, jak cieszyli się chorzowianie, radość zmieniła biegun. Czesko - austriacki tandem Tomas Jun - Roland Linz rozmontował obronę gospodarzy i drugi z wymienionych wyrównał. - Wynik 1:1 na wyjeździe to super wynik. Przeciwnicy o tym wiedzieli i złapali wiatr w żagle - oceniał Sebastian Olszar. Rzeczywiście, nie sposób się z nim nie zgodzić. Przyjezdni zepchnęli Ruch do defensywy i co kilka chwil pojawiali się w polu karnym Krzysztofa Pilarza.
Ale mimo to... - Nawet kiedy Austria przeważała, stwarzaliśmy sobie wyśmienite sytuacje. Wystarczyło wepchnąć piłkę do bramki - wzdychał Pulkowski. Z tych sytuacji nie skorzystali Artur Sobiech i Olszar. Obaj w podobny sposób, ofiarnie, rzucili się za piłkami zagrywanymi na długi róg i obaj mogli narzekać, że zabrakło im centymetrów by sięgnąć futbolówki.
Brak skuteczności szybko się zemścił. Trener Jerzy Wyrobek, który analizował grę wiedeńczyków, zaznaczał, że ich mocną stroną są stałe fragmenty gry. Nie mylił się. "Fioletowi" tylko w pierwszej połowie zapisali do swej statystyki 10 rzutów rożnych, a 3 z nich wykonywali tuż przed przerwą. I jeden z nich poskutkował - Peter Hlinka zgubił defensywę i głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
W drugiej połowie obraz gry był podobny. Austriacy kontrolowali boiskowe wydarzenia, rzadko pozwalając rywalom na szarże w swojej "szesnastce".
- Byli wybiegani i mieli więcej świeżości, z łatwością rozgrywali piłkę - wyliczał atuty rywala Olszar. Owa świeżość była widoczna zwłaszcza w końcowych fragmentach spotkania. Zmęczony i ledwo wyprowadzający kolejne kontry Ruch musiał przyjąć jeszcze jeden cios od bezlitosnego przeciwnika - sytuacji sam na sam z Pilarzem nie zamierzał zaprzepaścić Jun. - Widać było gołym okiem, że są od nas lepsi. Ale przy większej konsekwencji można było coś ugrać - komentował trener Waldemar Fornalik. Jego drużyna ma jeszcze szanse na awans, ale są one naprawdę iluzoryczne.- Chęci i zaangażowania w rewanżu na pewno nam wystarczy. Zresztą gdyby było inaczej, to po co tam w ogóle jechać? - pytał Wojciech Grzyb.
Okazało się, że Cichą zdominował tym razem nie kolor niebieski, lecz fioletowy. - Lepszego wyniku być nie mogło! - radował się opiekun Austrii, Karl Daxbacher. Przyznawał, że nie spodziewał się aż tak łatwego zwycięstwa. - Teraz na pewno nie damy go sobie odebrać - dodał.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
LE: Ruch Chorzów 1:3 (1:2) Austria Wiedeń
Bramki: Pulkowski 4' - Linz 7', Hlinka 43', Jun 73'
Żółte kartki: Sobiech, Olszar, Pulkowski, Grodzicki - Junuzović
Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Jakubowski - Grzyb, Malinowski (79' Stawarczyk), Pulkowski, Janoszka (46' Zając) - Sobiech, Olszar (69' Flis).
Rezerwowi: Perdijić, Piech, Bronowicki, Lisowski.
Austria: Lindner - Vorisek, Dragović, Ortlechner, Suttner - Klein, Hlinka, Junuzović, Liendl (80' Leovac) - Linz (77' Schumacher), Jun (86' Salomon).
Rezerwowi: Almer, Troyansky, Margreitter, Wallner, Salomon, Leovac.
Sędzia: Michalis Koukolakis (Grecja)
Widzów: 9.000 (w tym około 90 kibiców Austrii)
źródło: Niebiescy.pl