Triumfalny marsz chorzowian trwa i nie zapowiada się, by prędko miał nastąpić jego kres. "Niebiescy" wygrali kolejne spotkanie, znów nie stracili bramki na własnym terenie i coraz wygodniej czują się w fotelu wicelidera rozgrywek.
Choć Ruch z kolejki na kolejkę coraz mocniej zakorzenia się w czołówce ligowej klasyfikacji i był traktowany jako faworyt piątkowej potyczki, to do starcia z gdańszczanami podchodził ostrożnie. Zwłaszcza po załamaniu pogody - jak pokazały pierwsze minuty meczu aura była nieprzyjacielem obu ekip, ale przede wszystkim gospodarzy. Trudno było im bowiem rozgrywać szybkie, koronkowe akcje. Lechia zaś ograniczała się do rzadkich kontr, a w niesprzyjającej aurze łatwiej było jej się bronić, niż atakować. "Niebiescy" jednak koniec końców zdołali się rozkręcić. - Po 30 minutach zaczęliśmy grać swój radosny futbol, złapaliśmy nasz rytm gry - oceniał Andrzej Niedzielan. Napastnik Ruchu schodząc na przerwę doczekał się owacji na stojąco, w pełni zresztą zasłużonych. To instynkt "Wtorka" okazał się kluczem do wygranej. Rozgrywający bardzo dobrą partię na prawej flance Wojciech Grzyb zanotował w meczu co najmniej kilka świetnych dośrodkowań, a po jednym z nich Niedzielan zdołał opanować śliską futbolówkę i odrestaurowany zegar Omega obwieścił na nowych, elektronicznych tablicach rezultat korzystny dla gospodarzy.
"Niebiescy" nim objęli prowadzenie grali bardzo nerwowo. Sporo negatywnych emocji swojemu zespołowi przysparzał Ariel Jakubowski. Obrońca, któremu najprawdopodobniej odnowiła się kontuzja, siał popłoch pod własną bramką. Jednak po niespełna pół godzinie gry opuścił murawę i... uspokoił nie tylko kibiców, ale także swoich kolegów. Ci z minuty na minutę atakowali coraz śmielej, co dało efekt nie tylko w postaci wspomnianego gola, ale także kilku innych wybornych okazji. Zimnej krwi brakowało jednak Arturowi Sobiechowi, Tomasz Brzyski minimalnie pomylił się z rzutu wolnego, a Niedzielan po uderzeniu głową trafił w poprzeczkę. Lechia? Poza groźną próbą Piotra Wiśniewskiego, wszelkie próby pokonania Krzysztofa Pilarza nie były warte odnotowania. - Przez 40 minut radziliśmy sobie dobrze, ale potem się pogubiliśmy - komentował były gracz Ruchu, Łukasz Surma. - Wracając tu czuję sentyment, a samemu klubowi życzę jak najlepiej - dodał. Szkoleniowiec gości, Tomasz Kafarski przyznał zaś: - Długo graliśmy nieźle, ale bramka wybiła nas z rytmu. Chorzowianie potwierdzili, że nieprzypadkowo zajmują wysokie miejsce w tabeli.
Kolejnym ligowym przystankiem chorzowian jest Bytom. Mecz określony "Najstarszymi Derbami Śląska" przykuwa jednak uwagę nie tylko w regionie, ale i całym kraju. Spotkają się przecież drużyny z góry tabeli ekstraklasy. Starcie już w najbliższy piątek przy Olimpijskiej. Niedzielan: - W szatni rozmawialiśmy, że piątkowe mecze nam wychodzą. Będzie ciężko, bo poloniści też mają świetną rundę. Ale przecież jedziemy po trzy punkty.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:0 (1:0) Lechia Gdańsk
Bramka: Niedzielan 44'
Żółta kartka: K. Bąk
Składy:
Ruch: Pilarz - Jakubowski (25' Nykiel), Grodzicki, Sadlok, Brzyski - Grzyb, Baran, Straka (80' Pulkowski), Janoszka (83' Zając) - Sobiech, Niedzielan.
Rezerwowi: Perdijić, Stawarczyk, Scherfchen, Balaz.
Lechia: Kapsa - K. Bąk, Manuszewski (46' Wiśniewski), Wołąkiewicz, Cvirik - Rogalski (58' Bajić), Surma, Nowak, Kaczmarek - Zabłocki (65' Buzała), Lukjanovs.
Rezerwowi: M. Bąk, Kozans, Kowalczyk, Pietrowski.
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
Widzów: 8.500 (w tym około 300 kibiców gości)
źródło: Niebiescy.pl