- Nie ma w Polsce drugiego klubu, który ma taką potrzebę nowego stadionu – mówi prezes Ruchu Seweryn Siemianowski. Chorzowianie walczą o ekstraklasę - i ekstraklasowe standardy - na kilku płaszczyznach.
- Szacunek. Cały zespół pokazał, jak bardzo chce osiągnąć cel. W tym kierunku idą wszyscy - cieszył się prezes Seweryn Siemianowski po piątkowym zwycięstwie 3:0 z Odrą Opole, dzięki któremu Ruch postawił kolejny ważny krok w stronę wymarzonej ekstraklasy. Szef klubu z Cichej, choć emocje jeszcze nie zdążyły opaść, już z chłodną głową zwracał uwagę, że w końcowym rozrachunku liczyć się może każdy pojedynczy gol - jako że drużyna ma równy bilans bezpośrednich spotkań z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Wskutek jej wygranej z Sandecją 3:0 już wiadomo, że przy równej liczbie punktów to ona będzie w tabeli nad Ruchem (ma bilans bramkowy +16, Ruch +15). Ale chyba nikt w Chorzowie nie ogląda się na "Słoni", skoro są 4 punkty w tyle za Niebieskimi. To tyle, ile brakuje im do upragnionego awansu.
W ostatnich dniach klub zbliżył się do niego nie tylko sportowo. Już w pierwszym terminie - choć różne były głosy w związku ze skomplikowaną sytuacją infrastrukturalną - uzyskał od PZPN licencję na grę w ekstraklasie w sezonie 2023/24. - Fajnie, że udało się to zrobić, bo nie było to proste. Chciałbym, by to była normalność. Mamy nadzory finansowy i infrastrukturalny, co jest jasne. Dziękuję zespołowi biurowemu, musimy stawiać sobie kolejne cele - takie, by tych nadzorów w przyszłości nie było i by otrzymanie licencji w pierwszej terminie uchodziło za normę. To nasze zadanie - przyznał Marcin Stokłosa, wiceprezes Ruchu.
» Wyniki meczów Ruchu Chorzów
Chorzowianie w obliczu Cichej 6 pozbawionej jupiterów i wymagającej ponad 20-milionowych nakładów celem dopasowania do wymogów ekstraklasy otrzymali licencję na obiekt w Gliwicach oraz Stadion Śląski. Jako że na Piaście czują się świetnie, a trybuny wypełniają się, woleliby przenieść się do "Kotła Czarownic" dopiero przyszłej wiosny, nie zmieniać domowej areny w trakcie rundy. Na Śląskim tak czy siak nie będzie można grać szybciej niż w okolicach połowy października, bo ma napięty kalendarz, a po wszystkich imprezach planowana jest tam wymiana murawy.
To ta bliższa przyszłość, a w dalszej od "Kotła Czarownic" Ruch i tak raczej nie ucieknie. Co może być dla niego świetną wiadomością pod warunkiem, że trwać już będzie budowa nowego stadionu przy Cichej. Lifting starego, obecnego, za miliony, mijałby się z celem.
- Sprawy zabrnęły tak daleko, że to nie mogą być już tylko słowa - mówi wiceprezes Stokłosa, w nawiązaniu do trwających od dobrych kilku tygodni rozmowach kibiców, włodarzy klubu czy władz miasta z przedstawicielami rządu o dofinansowaniu budowy Cichej. W ubiegłym tygodniu, dzięki chorzowskiej delegacji - prezesa Siemianowskiego, prezydenta Andrzeja Kotali, przewodniczącego rady nadzorczej Marcina Mańki - w stolicy u ministra sportu i turystyki Kamilem Bortniczukiem do powstania nowego stadionu znów jakby bliżej.
- Spotkanie było konkretne. Potwierdzone zostały chęci każdej ze strony, a one są potrzebne przede wszystkim. Musi być przychylność i dobra robota merytoryczna, by skorzystać z rządowego programu, by nasz projekt w tym konkursie wygrał i byśmy finalnie za trzy lata mogli usiąść na nowym stadionie - uśmiechnął się prezes Seweryn Siemianowski.
Koszty powstania 16-tysięcznika szacuje się na około 200-230 mln zł. 100 mln ma pochodzić z rządowego programu "Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu", resztę wyłoży miasto z kredytu. Odpowiedzialna za przeprowadzenie inwestycji z ramienia Chorzowa będzie spółka ADM Serwis i to ona w imieniu miasta do końca czerwca złoży wniosek o dofinansowanie. Ma zostać rozpatrzony przez rząd do końca września. Na czerwcowej sesji rady miasta budowa stadionu ma zostać wprowadzona do Wieloletniej Prognozy Finansowej. Spółka ADM zaciągnie kredyt, który zostanie zabezpieczony i spłacony przez miasto. Trzeba dokonać aktualizacji projektu, uzyskać pozwolenie na budowę, ogłosić przetarg… W mieście szacują, że w przyszłym roku zaczęłaby się rozbiórka "starej" Cichej, a budowa potrwa 3 lata.
- Złotówki z miasta i państwa będą szły w tym samym czasie. Ani nie zabije to ministerstwa, ani - tak myślę - również miasta. Płynnie będzie można zrealizować nasz cel, najważniejsze, by wszyscy mieli do samego końca dobrą wolę. Trzeba pilnować tego tematu. Ja osobiście jestem optymistą i wierzę, że wreszcie to wypali. Gdy patrzymy, jak wypełniają się trybuny na naszych meczach w Gliwicach, nasuwa się myśl, że chyba nie ma w Polsce drugiego klubu, który ma taką potrzebę nowego stadionu. Niektórzy pytają, czemu nam, a nie im. Ale to powinien być wręcz cel wszystkich w kraju. Przecież inne kluby będą do nas przyjeżdżać jako goście i korzystać ze stadionu. Lepiej, by korzystano z nowego niż starego - podkreśla Seweryn Siemianowski.
I opowiada, że delegacja Ruchu nie pojechała do Warszawy z pustymi rękami. - Przed samym wyjazdem wpadłem do naszej strefy kibica. Minister otrzymał pięć maskotek, "Adlerków", bo ma piątkę dzieci. Wręczyliśmy też szalik i trzeci tom "Historii Ruchu". Już wcześniej minister dostał od nas te pierwsze. Czy czytał? Na wyrywki nie odpytywałem! Już drugi raz minister opowiadał, że w dzieciństwie jego brat był kibicem Śląska Wrocław, a jemu… zakazał. Musiał sobie wybrać jakiś inny klub. Wybrał Ruch Chorzów, bo miał najładniejszy herb. Oczywiście, naturalnie kibicował Śląskowi, ale "eRka" krążyła w jego głowie. Dziś minister widzi, co się u nas odbywa, jak w bólach odbudowujemy klub. Docenia to. Fajnie, że jest rządowy program, który może nam w tym pomóc - dodaje prezes Ruchu.
źródło: Sport