Mariusz Pawlak (trener Wisły):
- Był to dla nas bardzo ważny mecz. Przyjechaliśmy w końcu – może nie na porządny stadion, bo wiemy, że Ruch zasługuje na zdecydowanie lepszy obiekt – przyjechaliśmy do publiczności. Nie wszyscy moi piłkarze grali w takich warunkach. Może nie był to znak zapytania, ale chciałem sprawdzić, zobaczyć. Cieszę się, że znieśli warunki inne niż na pozostałych stadionach drugoligowych. Mam nadzieję, że kiedyś to będzie w Puławach.
Zmieniliśmy ustawienie, do czego zmusiło nas życie i sposób grania Ruchu, który nie przegrał do tej pory żadnego spotkania, dlatego przyjechaliśmy tutaj, żeby trochę napsuć krwi i nie ukrywam, że się udało. Chcieliśmy dobrze wejść w pierwsze 15-20 minut. Gdybyśmy źle zaczęli, wynik mógłby być inny. Jestem zadowolony z tego, co pokazali moi zawodnicy. Mecz był dobry, dynamiczny, dużo walki, ale i dużo gry w piłkę z jednej i drugiej strony. Gratuluję swojemu zespołowi. Jak wcześniej można było zobaczyć, z Wisłą Puławy nie da się grać na 0:0. Dzisiaj padło aż 6 bramek. Z jednej strony się cieszę, że strzelamy, ale też dużo tracimy. Sporo pracy przed nami. Zwycięstwo w Chorzowie na pewno smakuje podwójnie.
Nie chciałbym się skupiać na sędziowaniu. Z jednej strony nie powinniśmy tego robić, z drugiej mecz pokazywany na żywo, znamy komentarz z telewizji przy jednej i drugiej bramce, bo były takie same. Wiem, że Piotrek (Owczarzak – przyp.) został uderzony, wypuścił piłkę z rąk i tracimy bramkę. To było karygodne zachowaniem, tym bardziej, że pan sędzia powiedział mi, że wszystko widział. Czyli jest Pinokio. Jeśli w jednej sytuacji widzi faul, a w drugiej nie widzi, to coś jest nie tak.
Jarosław Skrobacz (trener Ruchu):
- Przykro nam, przegraliśmy pierwszy raz, z zespołem, który zagrał bardzo fajnie. Nie mogę tego powiedzieć o nas, szczególnie jeśli chodzi o pierwszą połowę, bo tę zagraliśmy źle, nie było w nas widać sportowej złości, walki. Wydawało nam się, że wszystko zrobi się samo. Trzeba dawać z siebie maksimum. O tę pierwszą połowę możemy mieć do siebie pretensje, przegraliśmy ją 0:2. Wyjście na drugą połowę z innym nastawieniem, o niebo lepszym, spowodowało, że wróciliśmy do tego meczu, ale gol na 1:3 już nas zupełnie podłamał, czasu było bardzo mało. Szkoda, ale trzeba to przełknąć. Ważne jak na to zareagujemy i czy przywieziemy punkty z Pruszkowa.
Zostało wiele kolejek do końca. Cały czas będziemy powtarzać, że chcemy zdobyć jak najwięcej punktów, skończyć jesień z takim dorobkiem, by móc myśleć o czymś więcej niż spokojny byt w tej lidze. Przegraliśmy i trzeba o tym jak najszybciej zapomnieć. Oczywiście w swoim gronie ten mecz przeanalizujemy. To już jest przeszłość i trzeba żyć kolejnym spotkaniem. To jest teraz najważniejsze.
źródło: Ruch Chorzów