Piłkarze Ruchu wiedzą, jak napsuć krwi kandydatom do mistrzostwa. Tym razem na własnym boisku odprawili z kwitkiem Lechię Gdańsk. Jedną z bramek strzelił niezawodny Jarosław Niezgoda.
Wygląda na to, że piłkarze Ruchu dobrze czują się, gdy nie są faworytem. Udowodnili to, sprawiając niedawno sensację w Warszawie. Tym razem na własnym boisku mierzyli się z walczącą o tytuł mistrzowski Lechią Gdańsk. Po porażce z Lechem Poznań było oczywiste, że podopieczni Piotra Nowaka w Chorzowie muszą wygrać, by utrzymać pozycję liderów ligowej klasyfikacji. Ale trafili na trudną przeszkodę.
Od pierwszego gwizdka Ruch grał na bardzo wysokiej intensywności. Przez pierwszy kwadrans niemal nie schodził z połowy przeciwnika. Obrońców Lechii w zakłopotanie wprawiali przede wszystkim Jarosław Niezgoda i Łukasz Moneta, wykorzystując swoją szybkość. Moneta otrzymał nawet świetną piłkę na piątym metrze, ale nie zdołał skierować jej do siatki. - Był delikatny rykoszet, pika odbiła się od obrońcy, a ja byłem już na wykroku i nie zdołałem jej uderzyć. Szkoda, bo mogłem otworzyć wynik - żałował pomocnik.
Gdańszczanie starali się przejąć inicjatywę i z czasem coraz dłużej utrzymywali się przy piłce, ale zagrożenia nie stwarzali. Kibiców postraszył tylko Rafał Wolski - jednak jego mocne uderzenie znacznie minęło cel. Ruch wyprowadzał za to kolejne składne kontry. W środku pola świetnie prezentował się Patryk Lipski, który napędzał kolejne akcje. Grał z lekkością i polotem. Stać go było nawet na "ruletę" w szesnastce rywali.
Pierwsza połowa rozbudziła nadzieję, że po przerwie będzie jeszcze lepiej. I było! Niebiescy wyraźnie poczuli, że nie są na straconej pozycji i w końcu napoczęli zachowawczo grającą Lechię. Lipski dośrodkował z rzutu wolnego, a Paweł Stolarski interweniował tak nieszczęśliwie, że podarował gospodarzom pierwszą bramkę. Na trybunach zapanowała euforia, ale niedługo potem zapadło na nich wymowne milczenie. Gdańszczanie z odpowiedzią nie czekali długo - świetną indywidualną akcję przeprowadził Milos Krasić, a wykończył ją Marco Paixao. Dla Portugalczyka, który chwilę wcześniej zmienił swojego brata, był to... pierwszy kontakt z piłką.
Chorzowianie nie mieli jednak zamiaru rezygnować z kompletu punktów. Znów przejęli inicjatywę i w zaledwie kilka minut ponownie objęli prowadzenie. Moneta świetnie wyłożył piłkę Niezgodzie, który nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Dusana Kuciaka. Było to dla niego już dziewiąte ligowe trafienie.
Od tego momentu mecz był już próbą nerwów. Kilkakrotnie między zawodnikami zaiskrzyło, nie brakowało ostrych starć i ofiarnych interwencji. Niebieskim udało się utrzymać korzystny rezultat, zapisując tym samym na swoje konto kolejne punkty. I znów utarli nosa faworytom. - Takie mecze nas napędzają. Rywale zaczynają inaczej podchodzić do meczu z Ruchem. Nasza sytuacja nie jest jednak kolorowa, dalej musimy robić swoje - zaznaczył Niezgoda.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 2:1 (0:0) Lechia Gdańsk
Bramki: Stolarski 51' (s), Niezgoda 67' - Marco Paixao 61'
Żółte kartki: Koj, Arak - Mila
Składy:
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Koj (81' Oleksy) - Przybecki (90' Trojak), Surma, Urbańczyk, Lipski, Moneta - Niezgoda (85' Arak).
Rezerwowi: Miszczuk, Kowalczyk, Walski, Visnakovs.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Lechia: Kuciak - Stolarski, Nunes, Maloca, Wawrzyniak - Krasić, Sławczew (78' Mila), Borysiuk (60' Haraslin), Wolski, Flavio Paixao (60' Marco Paixao) - van Kessel.
Rezerwowi: Bąk, Wojtkowiak, Janicki, Chrapek.
Trener: Piotr Nowak
Kapitan: Milos Krasić
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 7002 (mecz bez udziału kibiców Lechii, na których ciążył zakaz wyjazdowy)
|
źródło: Niebiescy.pl