Piłkarze Śląska i Ruchu stworzyli w sobotni wieczór widowisko, które rozczarowało. Po pierwszej, niezłej połowie, w drugiej wydarzyło się niewiele, a oba zespoły podzieliły się punktami.
Do meczu z "nożem na gardle" przystępowali wrocławianie - wszak wciąż znajdują się w strefie spadkowej i każdy kolejny mecz może oznaczać dla nich być albo nie być w walce o utrzymanie. Ruch z kolei jest coraz bliżej rozpoczęcia walki w grupie mistrzowskiej, ale także łaknie punktów, bo niżej notowani rywale naciskają coraz mocniej.
Kto oczekiwał po zawodnikach Śląska huraganowych ataków od pierwszych minut, ten musiał poczuć się zawiedziony. To Niebiescy dominowali w środku pola i co jakiś czas urządzali eskapady w pole karne rywala. Ale żadna z nich nie przynosiła efektu. Głową z trudnej pozycji uderzał Mariusz Stępiński, lecz kłopotów z interwencją nie miał Mateusz Abramowicz. Swoją szanse miał też Łukasz Hanzel, który po raz pierwszy wystąpił w wyjściowym składzie chorzowian. Pomocnik przedłużył uderzenie z dystansu jednego z kolegów, ale znów na posterunku był Abramowicz.
W 21. minucie Ruch przeprowadził niemal perfekcyjny kontratak. Niemal - bo nie przyniósł gola. Stępiński podręcznikowo rozprowadził piłkę, wypuszczając w bój Kamila Mazka. Ten świetnie urwał się na skrzydle, podał do nadbiegającego Marka Zieńczuka i gdy wydawało się, że ten dopełni formalności... - Jacek Kiełb wykonał swoją robotę. Trącił piłkę, musiałem skorygować bieg i wybiło mnie to z rytmu. Szkoda, bo to powinna być bramka - relacjonował "Zieniu".
Śląsk próbował się odgryźć. Sporo zamieszania wprowadzały centry Toma Hateleya - po jednej z nich uderzał Robert Pich, ale strzał zablokował Matus Putnocky. Tuż przed przerwą Anglik znów dośrodkował, a debiutujący w polskiej Ekstraklasie Bence Mervo trafił w poprzeczkę!
Obiecująca pierwsza połowa zwiastowała spore emocje w drugiej odsłonie. Ale stało się przeciwnie. Z minuty na minutę tempo meczu spadało, a okazji do zmiany wyniku było jak na lekarstwo. Wrocławianie nie wyglądali na zespół, który rozpaczliwie poszukuje punktów. Sprawę mogli ponownie przesądzić Pich i Mervo, lecz zmarnowali swoje szanse.
Ruch przeważał, ale nie był w stanie tego udokumentować. W 75. minucie tuż przy słupku uderzył Zieńczuk, ale nie zaskoczył golkipera. Doskonałą okazję miał w 86. minucie Patryk Lipski. Łasza Dwali wybił piłkę sześć metrów od swojej bramki, wprost pod nogi Lipskiego! Jednak zawodnik Niebieskich zbyt długo zwlekał ze strzałem i w końcu został zablokowany. Dobitki szukał Michał Efir, lecz w tej sytuacji niewiele mógł już zrobić.
Szczęścia spróbowali też indywidualnie, mocnymi uderzeniami, Kamil Mazek i Łukasz Moneta. Bezskutecznie. Ruch bezbramkowo zremisował ze Śląskiem. Ten podział punktów chyba nikogo nie zadowala, choć Łukasz Surma po meczu podkreślał: - Końcówka należała do nas, ale nie da się ukryć, że zabrakło w naszej grze błysku, wykończenia. Punkt to punkt, musimy go szanować.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Śląsk Wrocław 0:0 Ruch Chorzów
Żółta kartka: Pawelec
Składy:
Śląsk: Abramowicz - Zieliński, Celeban, Dwali, Pawelec (54' Dudu Paraiba) - Kiełb (72' Ostrowski), Gecov, Hateley, Hołota, Pich - Mervo (87' Kaczmarek).
Rezerwowi: Pawełek, Dankowski, Morioka, Grajciar.
Trener: Mariusz Rumak
Kapitan: Piotr Celeban
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Mazek (90' Podgórski), Surma, Hanzel, Lipski, Zieńczuk (82' Moneta) - Stępiński (81' Efir).
Rezerwowi: Skaba, Szyndrowski, Iwański, Lenartowski.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 7430 (w tym około 1300 kibiców Ruchu)
|
źródło: Niebiescy.pl