Piłkarze Ruchu Chorzów w najlepszy sposób uczcili jubileusz 500. występu Łukasza Surmy na ekstraklasowych boiskach. Zwycięską bramkę dla Niebieskich zdobył Mariusz Stępiński, który popisał się fantastycznym strzałem w samej końcówce pierwszej połowy. Wynik mógł jeszcze zmienić Patryk Lipski, który jednak nie wykorzystał rzutu karnego.

Mimo że Paweł Oleksy trenuje już z zespołem, to Waldemar Fornalik uznał, że defensor nie jest w pełni sił i nie znajdzie się w podstawowym składzie, a nawet na ławce rezerwowych. Za niego, na lewym skrzydle obrony miał zagrać Michał Koj. Parę stoperów w tym trudnym momencie kadrowym stworzyli Grodzicki i Cichocki. Zgodnie z oczekiwaniami, kontuzjowanego Macieja Urbańczyka zastąpił jego imiennik - Iwański. Z kolei Tadeusz Pawłowski sporo namieszał w swoim zespole. Przede wszystkim na szpicy wystawił pomocnika Michała Bartkowiaka, a w obronie zagrał m.in. Tomasz Hołota.

Nim mecz się zaczął na dobre, w godny sposób uhonorowano Łukasza Surmę, który otrzymał od władz klubu kilka cennych pamiątek z okazji tego niezwykłego jubileuszu. Nawet Szymon Marciniak wręczył "Surmikowi" żółtą kartkę ze swoim autografem. Kiedy rozległ się pierwszy gwizdek, sentymenty zniknęły. Na początek zaatakował Śląsk, przede wszystkim za sprawą niepotrzebnego faulu Mateusza Cichockiego. Na szczęście defensywa Ruchu była na posterunku. Chorzowianie odgryźli się rywalom szybką akcją lewym skrzydłem, która jednak zakończyła się kiksem Macieja Iwańskiego. Kilka chwil później były zawodnik Podbeskidzia nie mógł być z siebie zadowolony. Po zespołowej akcji Ruch miał kolejną szansę, ale futbolówka trafiła znów do Iwańskiego, a ten nie za bardzo wiedział, co z nią zrobić i oddał ją rywalom. Kontrę wrocławian zakończoną dośrodkowaniem Paixao wyczyścił Surma, który po profesorsku wybił piłkę na róg. Wrocławianie stworzyli z tej sytuacji kolejną bramkową szansę, ale Celeban choć miał piłkę na głowie, to skierował ją poza linię końcową.

Wraz z upływającymi minutami napór Śląska wzrastał. Piłkarze z Wrocławia raz po raz wywalczali sobie kornery, bardzo groźnie dla Niebieskich. Ten z 18 minuty niemal zakończył się bramką, ale strzał Paixao i dobitka przewrotką Danielewicza podniosły ciśnienie wszystkim zgromadzonym przy Cichej. Wystarczy dodać, że ten drugi trafił w poprzeczkę. "Wojskowi" zyskiwali swoją przewagę przede wszystkim dzięki wysokiemu pressingowi, który zakładali nawet pod polem karnym Niebieskich. Chorzowianie natomiast z wielkim trudem konstruowali atak pozycyjny, który był kompletnie bezproduktywny. Sporą irytację przy Cichej wywołało zagranie Iwańskiego, który podał do obrońców w momencie, kiedy większość zawodników była gotowa na atak. Sytuację uspokoił Mazek, który dobrym rajdem i centrą zdołał wywalczyć rzut rożny. Kolejna centra nie przyniosła jednak nawet strzału na bramkę.

Początek trzeciego kwadransa również był obiecujący. Jednak chorzowianie nie potrafili wykorzystać swojego atutu z meczu w Poznaniu, czyli wrzutek. Ani Lipski, który w ostatnim meczu zaliczył dwie asysty, ani Zieńczuk nie potrafili zagrać takiej piłki, która byłaby chociaż w zasięgu kolegów. Efekt? Tylko jeden niecelny strzał na 40 minut gry... Goście pod tym względem byli lepsi, bo w 37 minucie oddali pierwszy celny strzał. Jednak próba Bartkowiaka nie sprawiła większych problemów Putnockiemu. Chorzowianie wyraźnie nastawieni na kontrę również i tego elementu gry nie potrafili przekuć w sukces, ponieważ wszystko kończyło się 40 metrów od bramki Mariusza Pawełka.

Wysoko ustawieni stoperzy "Wojskowych" bezproblemowo gasili rozpędzających się zawodników. Wystarczyła jednak doskonała piłka do Mariusza Stępińskiego i najlepszy snajper z Cichej przekuł ją w bramkę. Maciej Iwański przytrzymał piłkę czym zmylił obrońców, a dobrze wychodzący na pozycję "Stępel" uderzył w wewnętrzną część słupka i zdobył gola w stylu Thierry'ego Henry'ego. To była ostatnia akcja pierwszej części gry.

Tadeusz Pawłowski w przerwie zdecydował się zmienić Bartkowiaka na Jacka Kiełba. Chwilę później kontuzji doznał Mateusz Machaj, dlatego na murawie musiał zameldować się Kamil Biliński. Mimo zmian, to chorzowianie przejęli inicjatywę i częściej byli przy piłce, tworząc przy tym ciekawe okazje. Rozpoczął Mazek, który dobrze wytrącił z rytmu biegu Hołotę i wywalczył rzut rożny, po którym zabrakło niewiele, by Rafał Grodzicki stanął przed szansą na zdobycie gola. Chwilę później sporo kontrowersji wywołała sytuacja, w której głównym bohaterem był Mariusz Stępiński. "Stępel" otrzymał znakomite podanie od Zieńczuka i znalazł się w sytuacji sam na sam. Pawełek odważnie ruszył w kierunku napastnika, w efekcie czego napastnik Niebieskich upadł w polu karnym. Sędzia uznał, że faulu nie było, a Stępiński zobaczył żółtą kartkę. Chwilę później Putnocky świetnie zatrzymał strzał rywala, zaliczając tym samym kolejną efektowną interwencję.

Wrocławianie coraz bardziej zniesmaczeni i wynikiem, i swoją grą nerwy próbowali rozładować na Stępińskim. Ten jednak niewzruszony z uporem toczył zawzięte pojedynki. "Stępel" psuł rywalom sporo krwi, ale cierpiało na tym widowisko. Kolejne faule generowały przerwy w grze, co kończyło się brakiem płynności. Ruch potrafił jednak wyjść z tego obronną ręką i zmienił taktykę gry, wykonując teraz znacznie więcej podań. W jednej akcji chorzowianie potrafili wymienić ich nawet ponad 20. Mimo to zawodził najważniejszy element - skuteczność. W każdej z akcji brakowało groźnego strzału, bo dla przykładu próba Zieńczuka z 71 minuty była bardziej pobożnym życzeniem niż realną szansą na gola.

Ostatni kwadrans toczył się całkowicie pod dyktando Ruchu. Waldemar Fornalik dla pewności zastąpił Koja, który wcześniej zobaczył żółty kartonik, Markiem Szyndrowskim. Mimo upływającego czasu sportowa złość zamieniała się bardziej w niesportowe zachowania. Za to kartę zarobił Dudu, ale też Rafał Grodzicki, który odepchnął Jacka Kiełba po faulu. Wrocławianie byli kompletnie bezproduktywni, choć to im powinno bardziej zależeć na dogonieniu wyniku, a to Ruch praktycznie cały kwadrans spędził na połowie Śląska. Nerwy wkradły się po czerwonej kartce, którą za zupełnie przypadkowe trafienie rywala zobaczył Grodzicki. Kapitan Niebieskich nie potrafił uwierzyć w decyzję arbitra, ale musiał opuścić plac gry. Sprawę wyniku meczu powinien był ustawić Patryk Lipski. Młody pomocnik musiał tylko wykorzystać jedenastkę, którą wywalczył Mariusz Stępiński. Pawełek wyczuł jednak intencje strzelca i piłka wylądowała zamiast w siatce, to na rzucie rożnym. Śląsk nie był w stanie nawet skutecznie zaatakować gospodarzy i mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem Ruchu, które uświetniło wspaniały jubileusz Łukasza Surmy.

Zapraszamy do przeczytania naszej relacji LIVE

Ruch Chorzów 1:0 (1:0) Śląsk Wrocław Bramka: Stępiński 45' W 90. minucie Patryk Lipski nie wykorzystał rzutu karnego (Mariusz Pawełek obronił). Żółte kartki: Stępiński, Koj, Konczkowski, Grodzicki - Gecov, Dudu Paraiba, Kiełb Czerwona kartka: Grodzicki 87' (za drugą żółtą) Składy: Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Koj (78' Szyndrowski) - Mazek, Surma, Iwański, Lipski, Zieńczuk - Stępiński. Rezerwowi: Skaba, Lenartowski, Włodyka, Podgórski, Szewczyk, Siedlik. Trener: Waldemar Fornalik Kapitan: Rafał Grodzicki (od 87. minuty Łukasz Surma) Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Hołota, Dudu Paraiba - Flavio Paixao, Gecov, Danielewicz, Hateley (73' Kaczmarek), Bartkowiak (46' Kiełb) - Machaj (49' Biliński). Rezerwowi: Wrąbel, Dankowski, Idzik, Ostrowski. Trener: Tadeusz Pawłowski Kapitan: Mariusz Pawełek Sędzia: Szymon Marciniak (Płock) Widzów: 6267

źródło: Niebiescy.pl