Ruch Chorzów odpadł z Pucharu Polski. Niebiescy przegrali z będącym w dołku Lechem Poznań 0:1. Jedyna bramka, w dodatku samobójcza padła w 50 minucie. Trudno jednak wygrywać mecze, kiedy nie oddaje się ani jednego celnego strzału.
Kilka chwil przed meczem stało się jasne, że na mecz z "Kolejorzem" Waldemar Fornalik znacznie pozmieniał swoją wyjściową jedenastkę. W bramce stanął Skaba, w obronie zagrać mieli Szyndrowski i Koj. Największa rewolucja dotknęła pomoc, gdzie poza Lipskim zmienieni zostali wszyscy zawodnicy. I tak od pierwszych minut grać mieli Podgórski, Gigołajew, Iwański i Lenartowski. Lech zgodnie z oczekiwaniami wypuścił swój najlepszy skład.
Chorzowianie bardzo spokojnie rozpoczęli to spotkanie. Gospodarze z kolei próbowali długimi piłkami, granymi w szczególności na Kaspera Hamalainena, przedrzeć się pod pole karne Wojciecha Skaby. Golkiper Ruchu nie miał jednak zbyt wiele pracy - jedynie przy strzale Szymona Pawłowskiego. Pech Niebieskich zaczął się już w 9 minucie, kiedy kontuzji doznał Paweł Oleksy. Boczny obrońca podczas wyskoku do piłki złapał uraz, który uniemożliwił mu dalsze kontynuowanie gry, dlatego Waldemar Fornalik wykorzystał jednego z 5 rezerwowych - Mateusza Cichockiego. Ruch sporo szczęścia miał w 14 minucie, kiedy dobrze dograną piłkę w pole karne zacentrował Pawłowski. W polu karnym jednak ani Kownacki, ani Formella nie potrafili zamknąć centry kolegi. Chwilę później "Kolejorz" znów przycisnął, ale ostre wejście Grodzickiego wystraszyło Linettego i piłka wróciła w posiadanie Niebieskich.
Lech miał jednak spory apetyt na gola, a długie piłki grane do ofensywnych zawodników z Chorzowa rzadko przynosiły efekt. Dlatego też gospodarze mogli rozwinąć skrzydła. Ruch w defensywie radził sobie z problemami, jednak w momencie kiedy los meczu zależał od bramkarza, ten stawał na wysokości zadania - tak było na przykład przy kolejnej próbie Formelli. To, że poznaniacy są w pokaźnym dołku ostatecznie pokazał Dawid Kownacki, który w 23 minucie nie wykorzystał sytuacji sam na sam ze Skabą. Ruch ciężar gry przenosił pod pole karne rywala przy stałych fragmentach. Faulowany Lipski sam podszedł do wykonania stałego fragmentu gry, ale futbolówka wszerz przeleciała całą szesnastkę. Skaba przypomniał o sobie w 30 minucie, kiedy w niebywały złapał uderzenie Hamalainena.
Napór Lecha wzrastał, a Niebiescy nadal nie radzili sobie w defensywie. Widząc, co się dzieje, zamiast szybkiego rozegrania Iwański zdecydował się na uspokojenie gry i podanie do bramkarza. Ofiarnie grał też Grodzicki, raz po raz blokując rywali. W końcówce pierwszej połowy trochę oddechu złapała ofensywa Niebieskich. Więcej zaczęli się ruszać Gigołajew i Stępiński. W jednej sytuacji zabrakło niewiele, by piłka dogrywana przez Rosjanina dotarła do "Stępla", ale na posterunku był Kamiński. O sporym pechu może mówić też Patryk Lipski, którego dobrym podaniem obsłużył Iwański. Młody pomocnik nie trafił jednak nawet w bramkę strzeżoną przez Macieja Gostomskiego.
Na drugą połowę Maciej Skorża dokonał najważniejszej zmiany. W miejsce Hamalainena pojawił się Jevtić. Chorzowianie jako pierwsi mogli zaznaczyć mocnym akcentem swoją obecność na placu gry, lecz znów na posterunku był jeden z "Lechitów" i zablokował centrę zagrywaną do Stępińskiego. Chwilę później wyjaśniły się losy meczu. Będący ledwie 5 minut na boisku Jevtić po ziemi dograł w pole karne, a tam... Grodzicki źle kopnął piłkę i pokonał bezradnego Skabę. Stało się jasne, że chociażby o jednego gola dla Niebieskich będzie bardzo trudno. Chorzowianie przecierali oczy ze zdumienia, kiedy Gigołajew w 57 minucie dość poważnie skiksował, choć mógł zapewnić wyrównanie.
O kolejnych minutach goście pewnie woleliby zapomnieć. Lech realizował założenia taktyczne i nie zamierzał się otwierać, a Ruch... bardzo w tym pomagał. Błędy mnożyły się na potęgę, a zagrania, które wielu oceniłoby na takie poniżej krytyki, przeszły w tym meczu do porządku dziennego. Bezsensowne rajdy zakończyły się kontrami rywali. Tak zagrywali Koj i Cichocki, a nawet Rafał Grodzicki, któremu sportowa złość kazała za wszelką cenę odpracować to, co zabrał swojemu zespołowi. To nie był jednak dzień Niebieskich, który w ani jednym momencie nie pokazali, że zasłużyli na rywalizację w kolejnej rundzie z Zagłębiem Lubin. Przy Bułgarskiej szwankowało wszystko, włącznie z tymi najłatwiejszymi podaniami.
Ostatni kwadrans nie zaspokoił apetytów kibiców Ruchu. Ich drużyna dość często utrzymywała się przy piłce, ale to wszystko działo się z dala od bramki Gostomskiego. Lech kontrolując wynik i sytuację boiskową, miał możliwość kontrowania, co zazwyczaj kończyło się strzałem. Chorzowianie sprawiali też czasem wrażenie, jakby sami prosili się o podwyższenie wyniku. Faule Cichockiego czy złe wybicia Lenartowskiego stwarzały rywalom kolejne sytuacje do zdobycia gola. Jednak ani Jevtić, ani Formella nie byli na tyle konkretni, by wykończyć akcję golem. Dośrodkowanie Surmy do Grodzickiego wyłapane przez Gostomskiego było zbyt małym nakładem, by chociaż wyrównać. Dlatego po ostatnim gwizdku chorzowianie nie mieli zbyt wesołych min. Ruch odpadł w 1/8 finału Pucharu Polski i to w kiepskim stylu.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
PP: Lech Poznań 1:0 (0:0) Ruch Chorzów
Bramka: Grodzicki 50' (s)
Żółte kartki: Tetteh - Grodzicki
Składy:
Lech: Gostomski - Ceesay, Kamiński, Arajuuri (72' Dudka), Kadar - Formella, Linetty, Tetteh, Hamalainen (46' Jevtić), Pawłowski (59' Lovrencsics) - Kownacki.
Rezerwowi: Burić, Douglas, Kędziora, Holman.
Trener: Maciej Skorża
Kapitan: Marcin Kamiński
Ruch: Skaba - Szyndrowski, Grodzicki, Koj, Oleksy (11' Cichocki) - Podgórski, Iwański, Lenartowski, Lipski (78' Surma), Gigołajew - Stępiński (59' Mazek).
Rezerwowi: Putnocky, Zieńczuk.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 11273 (mecz bez udziału kibiców Ruchu, na których ciążył zakaz wyjazdowy)
|
źródło: Niebiescy.pl