Wystarczyło 12 minut, by Legia Warszawa objęła w Chorzowie 3-bramkowe prowadzenie. Piłkarze Ruchu odpowiedzieli tylko jednym trafieniem Mariusza Stępińskiego, które było zbyt małym bodźcem, by podnieść Niebieskich z kolan. Ostatecznie mecz, który miał być ozdobą 80-lecia stadionu przy ul. Cichej zakończył się rezultatem 1:4. Jedno jest pewne - w Chorzowie długo o takim jubileuszu będzie się pamiętać.
Ruch zgodnie z oczekiwaniami mecz z Legią rozpocząć miał w tym samym zestawieniu, w którym wygrał Wielkie Derby Śląska. Na ławce rezerwowych zabrakło kontuzjowanych napastników - Efira i Setli. Z kolei Henning Berg postawił wszystko na jedną kartę i desygnował do gry ten sam zespół, który przegrał ostatnie spotkanie z FC Midtyjlland. Jedyną zmianą było zastąpienie Bartosza Bereszyńskiego Łukaszem Broziem.
Atmosfera meczu, jego otoczka i bojowe nastawienie piłkarzy nie zwiastowały dramatu, który rozegrał się na oczach kompletu publiczności. Ledwie usłyszeliśmy pierwszy gwizdek, a Nikolić już wyprowadził Legię na prowadzenie. Cichocki dał się przepchnąć Prijoviciowi, a Szwajcar nie miał problemów, by zanotować asystę. Chorzowianie pierwszą okazję na gola mieli w 8 minucie. Gdyby jednak piłka trafiła na głowę Cichockiego lub Oleksego po kornerze, to Niebieskim udałoby się wyrównać. Legia przycisnęła znów kilka chwil później. W 10 minucie było już 0:2... Niebiescy źle ustawili się przy rzucie rożnym rozegranym krótko przez Furmana i Nikolicia. Oleksy spóźnił się z kryciem Vranjesa, a ten z zimną krwią wykorzystał podanie kolegi. Chorzowianie nie zdążyli się jeszcze ustawić, a było 0:3. Błąd Mateusza Cichockiego wykorzystał Kucharczyk, który nie miał problemów, by w sytuacji sam na sam pokonać Putnockiego.
Ruch powinien wykorzystać błąd jednego z "Legionistów" w 17 minucie, ale Marek Zieńczuk z ostrego kąta nie był w stanie umieścić piłki w siatce. Na szczęście w składzie Ruchu znaleźli się ci, którzy mimo fatalnej sytuacji wzięli na siebie ciężar rozegrania piłki. Doskonałe podanie Lipskiego, Mazek na pełnej szybkości wyprzedził defensorów Legii i z wielkim spokojem obsłużył podaniem Stępińskiego, który z zimną krwią wpakował piłkę między słupki. To w 21 minucie dało Niebieskim nadzieję, że wszystko jest jeszcze sprawą otwartą. Trudno spekulować, czy Ruch wykorzystałby okazję z rzutu wolnego sprzed pola karnego, bo Mariusz Złotek nie podyktował faulu na Macieju Urbańczyku. Goście doszli do głosu w 30 minucie, ale centra Brozia nie została jednak zamknięta przez żadnego z jego kolegów.
Moment naporu Legii zdawał się nie mieć końca. Rzut rożny nie przyniósł jednak im korzyści, ale już strzał Brzyskiego o niewiele minął bramkę. Chwilę później kolejna akcja Nikolicia, którego pozycji spalonej nie zauważył arbiter liniowy, mogła dać 4 bramkę, ale Kucharczyk nie sięgnął piłki w powietrzu. Ruch mógł odgryźć się znów za sprawą Stępińskiego, ale z Rzeźniczakiem na plecach "Stępel" zdołał oddać tylko niecelny strzał. Następny w kolejce po gola ustawił się Zieńczuk, ale on również miał spore problemy z celnością. Najlepszą okazję do zdobycia kontaktowego gola mieli Surma z Grodzickim. Obaj głową, obaj musieli obejść się smakiem, bo strzał pierwszego intuicyjnie wybronił Kuciak, a "Grodek" posłał piłkę tuż obok słupka. Mimo mocnej końcówki, chorzowianom nie udało się złapać kontaktu z piłkarzami Legii.
Po przerwie Niebiescy zaczęli tak, jak powinni byli zagrać od pierwszych minut. Czyli spokojnie i rozważnie, nie pozwalając na zbyt wiele "Wojskowym". Jedynie Aleksandar Prijović zdołał przedrzeć się w pole karne Ruchu, ale pozycja uniemożliwiła mu celne trafienie. Tyle że to Legia właśnie rozgrywała swoje perfekcyjne spotkanie i usypiała czujność rywala. Wystarczyło kilka podań z pierwszej piłki i Prijović znów znalazł się sam na sam z Putnockim. Teraz już nie miał problemów, by wpakować piłkę do siatki i podwyższyć prowadzenie swojego zespołu na cztery bramki. Kolejny podryw Niebieskich mógł odbyć się za sprawą Kamila Mazka, ale młody skrzydłowy przegrał pojedynek z Igorem Lewczukiem wyłącznie warunkami fizycznymi.
Goście, którzy mieli już w ręku wszystko to, co chcieli osiągnąć, całkowicie kontrolowali przebieg spotkania. Zresztą chorzowianie wcale nie utrudniali wykonania planu rywalom. W prostych sytuacjach gubili piłkę albo po prostu w łatwy sposób tracili ją na korzyść podopiecznych Henninga Berga. Gry Niebieskich nie ożywiła nawet zmiana, której Waldemar Fornalik dokonał w przerwie. Podgórski, który zastąpił Zieńczuka, nie radził sobie o wiele lepiej niż jego starszy kolega. Więcej za to działo się po prawej stronie. Duet Konczkowski-Mazek znacznie częściej przedzierał się pod pole karne Kuciaka, jednak z różnym skutkiem.
Ostatni kwadrans również nie zachwycił. Obaj szkoleniowcy przeprowadzili kolejne zmiany, które znacznie zwolniły tempo meczu. W drużynie Niebieskich na boisku zameldował się Lenartowski i Szewczyk, a w czerwono-biało-zielonych barwach zagrać mieli Saganowski oraz doskonale znany publiczności przy Cichej, Arkadiusz Piech. Warto też wspomnieć o żółtej kartce, którą zobaczył Martin Konczkowski za faul na Kucharczyku, jak i okazji, którą zmarnował Michał Szewczyk. Jego wejście w pole karne i strzał na bramkę zakończyły się niepowodzeniem. Futbolówka wylądowała tuż przy słupku, ale poza bramką. Trudno jednak było oczekiwać od Niebieskich, że podniosą się po 12-minutowym nokaucie.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:4 (1:3) Legia Warszawa
Bramki: Stępiński 21' - Nikolić 1', Vranjes 10', Kucharczyk 12', Prijović 59'
Żółte kartki: Konczkowski - Furman
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Oleksy - Mazek, Surma, Urbańczyk, Lipski (77' Lenartowski), Zieńczuk (46' Podgórski) - Stępiński (85' Szewczyk).
Rezerwowi: Skaba, Koj, Szyndrowski, Iwański.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Legia: Kuciak - Broź, Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski - Guilherme, Furman (79' Makowski), Vranjes, Prijović (84' Saganowski), Kucharczyk - Nikolić (84' Piech).
Rezerwowi: Malarz, Bereszyński, Bartczak, Trickovski.
Trener: Henning Berg
Kapitan: Jakub Rzeźniczak
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Widzów: 9300 (w tym 1000 kibiców Legii)
|
źródło: Niebiescy.pl