Po słabym spotkaniu, z momentami przebłysków, Ruch uległ wyjazdowej rewelacji tego sezonu - Lechii Gdańsk. Porażka boli, tym bardziej, że oba zespoły prezentowały równie niski poziom przez całe spotkanie. Lechia wygrała w Chorzowie po raz 4. w historii i to po 25 latach niemocy.
Przed pierwszym gwizdkiem było wiadomo, że Ruch zagra bez połowy podstawowych zawodników. Jakby tego było mało, na rozgrzewce urazu doznał Marcin Malinowski i w trybie awaryjnym w pierwszej jedenastce znalazł się Paweł Lisowski.
Po pierwszym gwizdku sędziego działo się niewiele. Zespoły wyglądały tak, jakby bały się przejąć na siebie inicjatywę i ciężar rozgrywania piłki. Sporo było również niedokładności. Pierwsza z letargu przebudziła się Lechia. Wiśniewski ładnie wyszedł na pozycję i strzelił na bramkę Peskovicia. Strzał był na tyle dobry, że golkiper Ruchu musiał pokazać swój fenomenalny kunszt bramkarski i doskonale interweniować.
Gdyby nie interwencja słowackiego bramkarza i drybling Stawarczyka, który cudem nie stracił przy tym piłki, to o pierwszych czterdziestu minutach, w ogóle byśmy nie pamiętali. Dopiero w 44 minucie bramkę strzelił Kuświk. Świetną asystę zaliczyłby Smektała, gdyby nie pozycja spalona napastnika "Niebieskich". To był sygnał dla chorzowian, by jeszcze w doliczonych 3 minutach wyprowadzić Ruch na prowadzenie. Ta sztuka nikomu jednak się nie udała i sędzia Musiał zakończył pierwszą połowę.
W drugiej miało być inaczej. Na boisko nie wybiegł już Sultes, a po siedmiu minutach gry zmieniony został Lisowski. Zastępujący ich Włodyka i Starzyński mieli ożywić grę gospodarzy. Zieliński reagował szybko na sytuację, która nie napawała optymizmem. Znów Pesković pokazał, że ogromnie się wyróżnia na tle bezbarwnych kolegów, ponieważ znakomicie obronił strzały Wiśniewskiego i Ricardinho.
Gra chorzowian nie podobała się dalej nikomu i Zieliński sięgnął po asa z rękawa - Arkadiusza Piecha. Najskuteczniejszy napastnik Ruchu miał być receptą na impas w grze ofensywnej. I był, ale tylko pośrednio, ponieważ do siatki nie trafił, choć już kilka minut po wejściu miał dobrą sytuację. "Niebiescy" poczynali sobie coraz śmielej, ale brakowało dokładności i skuteczności.
Za to Pesković nadal grał na medal. W 70 minucie dał o sobie znać kolejny raz. Używanie przymiotnika "fantastyczny" nie jest nadużyciem, ponieważ fantastyczną interwencją po strzale Łazaja pozwolił kibicom przy Cichej nadal wierzyć w to, że Ruch może dziś coś ugrać. Słowak skapitulował w 86 minucie. Wyszedł w kierunku Deleu, ale ten zamiast strzelać, podał piłkę przez praktycznie całe pole karne "Niebieskich" wprost pod nogi Łazaja. Siedemnastolatek wykorzystał dar od losu i trafił do pustej bramki.
Bramkarz gości pozazdrościł Peskoviciowi interwencji i w końcówce meczu obronił prawie doskonały strzał Starzyńskiego. Buchalik wyłapał piłkę meczową i stało się jasne, że Ruch przegrał na własnym stadionie z gdańszczanami, na którym był niepokonany od 31 października 2011 roku.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:1 (0:0) Lechia Gdańsk
Bramka: Łazaj 86'
Żółta kartka: Panka
Składy:
Ruch: Pesković - Djokić, Stawarczyk, Sadlok, Lewczuk - Smektała, Lisowski (52' Starzyński), Panka, Sultes (46' Włodyka) - Jankowski (56' Piech), Kuświk.
Rezerwowi: Perdijić, Kikut, Konczkowski.
Trener: Jacek Zieliński
Kapitan: Marcin Malinowski
Lechia: Buchalik - Deleu, Bąk, Bieniuk, Brożek - Ricardinho (90' Zyska), Surma, Machaj (53' Łazaj), Pietrowski, Wiśniewski - Grzelczak (77' Oualembo).
Rezerwowi: Sobczak, Frankowski, Janicki, Kacprzycki.
Trener: Bogusław Kaczmarek
Kapitan: Łukasz Surma
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 4.000 (kibice Lechii nie przyjechali do Chorzowa z powodu remontu sektora gości)
|
źródło: Niebiescy.pl