Przez niemal godzinę Ruch był mistrzem Polski. Ostatecznie jednak "Niebiescy" muszą zadowolić się drugą pozycją w ligowej hierarchii, bo trzy punkty w Krakowie zdobył Śląsk.
Lechia do Chorzowa przyjechała opromieniona sensacyjną wygraną nad Legią, ale była mocno osłabiona. Z Ruchem nie zagrał zdobywca zwycięskiej bramki w meczu z "Legionistami", Jakub Wilk. Z powodu urazów nie wystąpili także Mateusz Machaj i Piotr Grzelczak, a za kartki zawieszony był Łukasz Surma.
"Niebiescy", świadomi stawki spotkania, od początku narzucili rywalowi swój styl gry. Nie atakowali wściekle, by uniknąć kontry gdańszczan, ale rozważnie budowali kolejne akcje i często meldowali się w polu karnym Sebastiana Małkowskiego. Jako pierwszy bliski szczęścia był Arkadiusz Piech, ale wychodząc sam na sam z bramkarzem dał się doścignąć obrońcom. Za kolejnym razem, po podaniu Łukasza Janoszki, Piech wystrzelił tak, że obrońcy nie byli w stanie go dogonić i uderzył w sposób, po którym Małkowski nie miał szans na skuteczną interwencję.
Chorzowianie prowadząc nie zmienili stylu gry. Nadal przeważali w środku pola, z dużym spokojem rozgrywali piłkę i szukali drugiego trafienia. Metoda ta okazała się skuteczna, tym razem po indywidualnej akcji Gabora Straki. Słowak, od pierwszych minut grający świetne spotkanie, "podciągnął" piłkę kilka metrów, zwiódł obrońcę i choć mógł rozgrywać piłkę przynajmniej na dwa sposoby, zdecydował się oddać strzał. Decyzja była wyborna, bo pomocnik trafił do siatki tak, jak na początku swojego pobytu w Ruchu.
Druga połowa przebiegała już pod znakiem nerwowego oczekiwania na wieści z Krakowa. Co rusz na trybunach zapanowywało poruszenie, pojawiały się informacje dotyczące wyniku meczu Wisła-Śląsk. Prawdziwe okazały się jednak te niekorzystne dla Ruchu - wrocławianie zdołali zwyciężyć 1:0.
Na boisku z kolei tempo gry było coraz wolniejsze. Gospodarze chyba byli świadomi korzystnego rezultatu wrocławian, bo atakowali z coraz mniejszym przekonaniem. Zostawili też przeciwnikowi więcej przestrzeni w rozgrywaniu akcji. Lechia wykorzystała to i strzeliła kontaktowego gola. Po dośrodkowaniu w pole karne Michal Pesković nie porozumiał się z obrońcami i dał z bliska pokonać Sebastianowi Maderze. - Na pewno nie było to żadne "odpuszczenie", tak potoczyły się boiskowe wydarzenia - zaznaczał trener Waldemar Fornalik. Gospodarze postawili na obronę korzystnego wyniku - na boisku w miejsce Piecha pojawił się Łukasz Burliga, na kilkadziesiąt sekund na boisku pojawił się też Wojciech Grzyb, dla którego mógł to być ostatni mecz rozegrany w karierze.
Chorzowianom udało się utrzymać minimalne prowadzenie, ale po końcowym gwizdku każdy z nich zwiesił nos na kwintę. - Czujemy niedosyt, bo mogliśmy być mistrzami - tłumaczył Paweł Abbott. - Ale myślę, że za kilka dni ochłoniemy i docenimy to drugie miejsce - dodał.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 2:1 (2:0) Lechia Gdańsk
Bramki: Piech 18', Straka 21' - Madera 85'
Składy:
Ruch: Pesković - Lewczuk, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Zieńczuk, Lisowski, Straka, Janoszka (90' Grzyb) - Jankowski (73' Abbott), Piech (87' Burliga).
Rezerwowi: Perdijić, Niedzielan, Josl, Starzyński.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Lechia: Małkowski - Janicki (46' Tuszyński), Madera, Bąk, Hajrapetjan - Deleu, Bajić, Pietrowski, Nowak (72' Poźniak), Kosecki (76' Duda) - Traore.
Rezerwowi: Buchalik, Kozans, Kasprzycki, Kostrzewa.
Trener: Paweł Janas
Kapitan: Krzysztof Bąk
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź)
Widzów: 7.600 (mecz odbył się bez udziału kibiców gości)
|
źródło: Niebiescy.pl