Od ostatniego ligowego występu Patryka Sikory minęło już ponad osiem i pół miesiąca. Kapitan drużyny Niebieskich podczas meczu przyjaźni z Widzewem Łódź zerwał więzadło krzyżowe przednie, co wiązało się z długą rehabilitacją, która wreszcie dobiegła końca.
- Najgorszy moment? Od razu po diagnozie. To był duży cios. Miałem jednak cel, do którego dążyłem i dotarłem do niego teraz. Wystartowałem w pierwszym treningu, więc jestem bardzo zadowolony. Na razie bez kontaktu z przeciwnikiem, ale tak ustaliliśmy, że potrzebuję trochę czasu, by się wprowadzić i poczuć piłkę - mówi "Sikor", który w rundzie jesiennej dopingował swoich kolegów z trybun.
- Był to wielki stres, dużo większy niż podczas gry. Na boisku praktycznie go nie ma, gdy musisz wykonywać zadania i skupiać się na tym, co trzeba robić. Na trybunach możesz tylko trzymać kciuki. Nic od ciebie nie zależy i to jest w tym wszystkim najgorsze - podkreśla 25-letni pomocnik.
Pierwszą rundę chorzowianie zakończyli na czwartym miejscu, a do drugiej w tabeli Arki Gdynia tracą sześć punktów. - Dobrze zakończyliśmy jesień i mamy poczucie, że możemy zrobić na wiosnę fajną rzecz. Po dotychczasowym przebiegu rozgrywek możemy być zadowoleni z czwartej lokaty. To dobry start przed rundą wiosenną, żeby się jeszcze podpiąć pod czołówkę i walczyć o dwa pierwsze miejsca premiowane awansem - wskazuje Sikora, którego czeka walka o miejsce w składzie Ruchu.
- Na każdej pozycji mamy praktycznie po dwóch zawodników. Trzeba rywalizować bezpośrednio i wywalczyć sobie miejsce w jedenastce. Koledzy się zgrali, a ja będę ich dopiero poznawał na boisku. Myślę, że szybko to przebiegnie - zapowiada.
- Mój cel na rundę wiosenną? Przede wszystkim w zdrowiu i jak najwięcej minut, ale wszystko z rozsądkiem - kończy Patryk Sikora.
źródło: Niebiescy.pl