Cztery punkty, by awansować bezpośrednio bez oglądania się na wyniki rywali, a pięć dni do meczu z GKS-em Katowice, pierwszego od 20 lat, który ma odbyć się z kibicami obu klubów - w obozie Ruchu trwa odliczanie o podwójnym ładunku emocjonalnym. Raz, że derby to derby, a dwa - walka o powrót do ekstraklasy jest już nawet nie na ostatniej prostej, co ostatnich metrach. Ruch Chorzów od spełnienia marzeń dzieli krótka droga, choć każdy wie, że z GKS-ami z Katowic i Tychów łatwo nie będzie.
- Wszystko dalej zależy od nas. Mamy dwa mecze. Chciałbym, byśmy je wygrali i o nic się nie martwili. Przed nami niesamowite derby z GKS-em. Mam nadzieję, że uda się je wygrać. Patrzymy na siebie i to jest najważniejsze. W żadnym spotkaniu nie jest łatwo. Z Odrą wygraliśmy 3:0, przez długi okres graliśmy z kontry, ale mądrze. To nie była gra na wynik, by tylko się wybronić. My po prostu gramy mądrze, z każdym meczem łapiemy doświadczenie i wychodzi to na boisku. Sami sobie narzucamy presję. Wiedzieliśmy, że Ruch Chorzów musi wygrać z Odrą, by o nic się nie martwić - mówił Tomasz Foszmańczyk, kapitan zespołu, przed kamerami Polsatu Sport.
» Wyniki meczów Ruchu Chorzów
O pokonaniu opolan przez Ruch Chorzów zadecydowały stałe fragmenty gry. Najpierw "swojak" po rzucie rożnym egzekwowanym przez Macieja Sadloka, potem krótko rozegrany rzut wolny zwieńczony na długim słupku przez Patryka Sikorę.
- Jeden, drugi stały fragment… Gdy robi się awanse, to właśnie w ten sposób! - oceniał Rafał Grodzicki, były kapitan Niebieskich, który widział piątkowe zwycięstwo z Odrą z trybun. - Drugi raz byłem na meczu Ruchu w Gliwicach. Bajka! Akustyka rewelacyjna. Jeśli mówi się, że kibice potrafią być dwunastym zawodnikiem, to tu czuć ewidentnie, jak pomagają. Aż chciałoby się wrócić na boisko. Pierwsza połowa była trudna, Odra grała fajną, poukładaną piłkę, ale wyszła siła zespołu Ruchu. Awans jest blisko - dodawał "Grodek".
Bez odpowiedzi zostaje już pytanie, jak mógłby potoczyć się ten mecz, gdyby przy stanie 2:0 sędzia wyrzucił z boiska Jakuba Bieleckiego. "Dzień po meczu skontaktowałem się z Tomasem Mikiniciem, by go przeprosić za niefortunne zdarzenie podczas meczu. Tomas, jeszcze raz - szybkiego powrotu do zdrowia" - napisał wczoraj na Twitterze bramkarz Niebieskich. Bielecki poza polem karnym staranował słowackiego pomocnika Odry, głową trafiając w jego szczękę, uszkadzając mu ją oraz dwa zęby. - Chyba niepotrzebnie "Bielu" wychodził… - przyznawał Jarosław Skrobacz, trener Ruchu.
To już jednak historia. Liczy się przyszłość. Wygrana w Katowicach jeszcze nie pozwoli Ruchowi świętować. W sobotę Wisła Kraków nie potknęła się w Bielsku-Białej. Jeśli Ruch Chorzów uzyska przy Bukowej lepszy wynik niż dzień później "Biała gwiazda" w domowej konfrontacji z Zagłębiem Sosnowiec, może być "po herbacie". I to już w najbliższy weekend. Dla klubu z Cichej bardzo optymistyczny scenariusz. Należy nastawiać się, że walka o bezpośredni awans z drugiego miejsca, za plecami ŁKS-u, toczyć się będzie do ostatniej kolejki.
- Od soboty obowiązuje misja derby. Nie patrzymy w tabelę, chcemy wygrać w Katowicach, Wisła nie ma znaczenia. Zamierzamy dopiąć swego, zgarnąć 3 punkty za tydzień i za dwa tygodnie - podkreślał Patryk Sikora.
O ile Tychy zagrają z Ruchem już utrzymane, jako klub będący po zmianie właścicieli, w którym szykuje się sporo roszad. Jednak dla katowickiej GieKSy derby to mecz rundy o uratowanie honoru, odzyskanie twarzy po rozczarowującej wiośnie. - Podejrzewam, że nasz następny rywal w głowach ma tylko jedno: że mógł przegrywać ze wszystkimi, tylko nie z nami. O mobilizację na to spotkanie będzie bardzo łatwo. Myślę, że odpowiemy tym samym. Liczę, że to będzie mecz dobry dla nas, który dobrze rozegramy taktycznie, odpowiednio motorycznie i wygramy - mówi trener Skrobacz.
źródło: Sport