- W Niecieczy spędziłem miłe 3 lata. Wspominam ten klub jak najlepiej - organizację klubu, drużynę. Napisaliśmy historię, zbudowaliśmy pewien pomnik, bo wywalczyliśmy awans do ekstraklasy, utrzymaliśmy się w niej, otwarliśmy nowy stadion. Skojarzenia z Niecieczą mam bardzo przyjemne i mam nadzieję, że takie zostaną też po piątkowym wieczorze - mówi kapitan Ruchu
Tomasz Foszmańczyk, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport". Prezentujemy wybrane fragmenty.
Sporo dzieje się wokół Ruchu, ale niekoniecznie związanego z samym boiskiem. Co na to szatnia i jej kapitan?
Tomasz Foszmańczyk: - Odcinamy się od tych informacji, które do nas docierają. Czy mecz z Wisłą na Śląskim, czy nie… Ja to przyznam się szczerze, że nawet nie wiem dokładnie, kiedy jest ten mecz. Wiem, że w piątek gramy w Niecieczy, a w kolejny czwartek - w Gliwicach z Podbeskidziem. To jest najistotniejsze, a nie da nieco dalsza przyszłość.
Nie wierzę, że perspektywa gry przy 30, 40 czy 50 tysiącach widzów nie działała na wyobraźnię o była czymś, nad czym przechodziliście do porządku dziennego.
- Byliśmy pytani w klubie, czy chcielibyśmy grać z Wisłą na Stadionie Śląskim. Odpowiedź mogła być tylko jedna. Oczywiście, że byśmy chcieli. Dla nas jako piłkarzy byłaby to mega sprawa, ale nie jest to coś, o czym rozmawiamy na bieżąco, co analizujemy pod kątem samego meczu, boiska. Bardziej chodziło o samo wydarzenie. Trudno, byśmy żyli tym, co ktoś komuś napisał w internecie, na Twitterze, wojenkami politycznymi. Zajmujemy się najbliższym spotkaniem. Przyznam, że - jak przed każdym meczem - tak i na ten z Wisłą mamy możliwość przekazania listy z prośbą o bilety dla swoich rodzin, bliskich. Sprzedaż biletów ruszyła wczoraj, ale powiedzieliśmy sobie, że na razie tego nie robimy. Najpierw chcemy skupić się na starciu z Termaliką, a potem dopiero zajmiemy się czymś następnym.
(...)
Czego teraz spodziewa się pan po Bruk-Becie, który - jak wy - nie przegrał od 10 kolejek?
- Nie mam oczekiwań wobec meczu, a wobec tego, jak my do niego podejdziemy i zagramy. Mam nadzieję, że bardzo dobrze - jak przystało na Ruch w tej rundzie, co pozwoli nam wywieźć jakieś punkty. Jedziemy na teren zdecydowanego faworyta tej ligi i nie ma w tym żadnej kurtuazji. Już przed sezonem każdy tak mówił, każdy tego oczekiwał po Bruk-Becie, który swoich planów nie zmienił. Dlatego czeka nas bardzo ciężki mecz. Dla nas - najważniejszy w sezonie, bo najbliższy. Tak podchodzimy do każdego, z kimkolwiek akurat gramy.
Naprawdę zespół z Niecieczy to zdecydowany faworyt ligi?
- Świadczy o tym sposób grania i personalia. W kadrze jest sporo zawodników, którzy grali w ekstraklasie, nawet w poprzednim sezonie. Znając aspiracje włodarzy, nie są zadowoleni z czwartego miejsca w tabeli, bo oczekiwania zawsze mają wysokie - po prostu adekwatne do tego, co dzieje się w klubie, jak jest zorganizowany, jakie są nakłady finansowe na zespół. Przed sezonem byli jednym z głównych faworytów i nadal trzeba wymieniać ich w tym gronie. Dla Niecieczy to teraz idealny moment. Kto śledzi tabelę, ten wie, że wygrywając w piątek oraz zaległy mecz z Puszczą, punktowo dogoni nas. Dlatego ranga tego meczu jest duża, ale nie uważam, by to nas sparaliżowało.
(...)
Zimą cieszył się pan z dobrej dyspozycji, wręcz życiowych wyników motorycznych. Na ile satysfakcjonuje pana obecna rola w zespole, zawodnika wchodzącego z ławki?
- Nie zadowala i nie jest to coś, z czym się godzę, ale myślę zarazem, że nieźle sobie z tym radzę. Wiem, że absolutnie nie ma sensu na nikogo się obrażać, tylko trzeba robić swoje. Trener rotuje składem, cieszę się, że mogę wchodzić nawet na końcówki, pomagać drużynie, strzelać gole. Albo - jak w Chojnicach razem z "Ecikiem" odciążyć chłopaków, dzięki czemu w ostatnich 30 minutach przenieśliśmy wtedy grę na drugą stronę boiska i Chojniczanka nam nie zagroziła. Widać, że zmiany pomagają drużynie, rezerwowi dają tlen.
źródło: Sport