W czwartek ma dojść do spotkania prezydenta Chorzowa Andrzeja Kotali i udziałowca Ruchu Zdzisława Bika, czyli osób, od których zależy dziś przy Cichej najwięcej - pisze "Sport".
W mieście od kilku dni słychać pogłoski, jakoby na spotkaniu z przedstawicielami chorzowskich klubów piłkarskich prezydent Andrzej Kotala opowiedział się za rezygnacją z walki o Ruch w obecnym kształcie - czyli działającym w formie mocno zadłużonej spółki akcyjnej, której największymi udziałowcami są Urząd Miasta, Zdzisław Bik oraz Aleksander Kurczyk. Nie chcemy snuć tu teorii spiskowych, ale puzzle pasują do siebie o tyle, że wieści te zbiegły się z kolejnymi problemami finansowymi klubu. Zaburzona płynność spowodowana jest w głównej mierze wstrzymaniem przez miasto wypłaty środków z tytułu sierpniowej transzy świadczeń zrealizowanych przez trzecioligowca w ramach przetargu na promocję Chorzowa przez sport. Klub wycenił sierpniowe świadczenia na 600 tysięcy złotych brutto, czyli w maksymalnym zakresie - i na taką też kwotę mocno liczył.
Lipcowa transza z miasta - kilkukrotnie niższa, bo wypracowywana w okresie strajku pracowników czy zawieszonych treningów drużyny - pozwoliła pokryć w całości zadłużenie względem etatowych pracowników. Dziś mają już jedną zaległą pensję, bo termin wypłat za sierpień minął 10 września, a więc we wtorek. Sierpniowe środki miały posłużyć do "wyczyszczenia" się ze zobowiązań względem trenerów i zawodników. Nie jest tajemnicą, że wiceprezes Marcin Waszczuk obiecał to drużynie. Mówił o tym zresztą na łamach "Sportu" kapitan Niebieskich Tomasz Foszmańczyk. Zaległości w większości przypadków wynoszą dwa miesiące, choć rekordzistom klub "wisi" kasę za znacznie dłuższy okres.
Jako że miasto wstrzymuje się z wykonaniem przelewu, obietnica wiceprezesa Waszczuka nie mogła zostać zrealizowana. W obliczu słów Andrzeja Kotali, o których się plotkuje, taki ciąg zdarzeń specjalnie nie szokuje. Prawdą jest, że ideą wciąż trwającego bojkotu kibiców (nie chodzą na domowe mecze, nie kupują biletów, karnetów czy gadżetów) jest doprowadzenie do upadłości spółki. W tej chwili pozycja prezydenta miasta wydaje się jednak wśród fanów Ruchu na tyle słaba, że przyłożenie ręki do upadłości spółki raczej niespecjalnie ją wzmocni. Nie poprawiło jej też wystąpienie prezydenta na ubiegłotygodniowej manifestacji kibiców w sprawie budowy nowego stadionu. W mieście mają z kolei pretensje, że głos zabrał wtedy publicznie wiceprezes klubu Marcin Waszczuk. Przypomnijmy jednak, że nie powiedział niczego kontrowersyjnego, a przyznał jedynie, że bez nowego stadionu trudno myśleć o funkcjonowaniu silnego klubu.
Atmosfera w drużynie - mimo dobrych występów i czterech zdobytych punktów w ubiegłotygodniowych wyjazdowych starciach z Rekordem Bielsko-Biała i Górnikiem II Zabrze - delikatnie mówiąc nie jest najlepsza i śmiemy zaryzykować stwierdzenie, że u niektórych może wkraczać już wręcz w fazę "utraty nadziei". Promyk słońca dotarł na Cichą w tym tygodniu, bo transzę w ramach umowy sponsorskiej przelała firma Ecoexpress, ale to kropla w morzu, pozwalająca jedynie na uregulowanie kilku potrzeb.
Jak informuje "Sport", w czwartek prezydent Kotala ma spotkać się ze Zdzisławem Bikiem i kto wie, czy od efektów tego spotkania nie będzie wręcz zależeć przyszłość Ruchu. Bik, prezes grupy kapitałowej Fasing, jest zdeterminowany, by ratować klub. Wielokrotnie mówił o tym na początku swojej (wice)prezesury Marcin Waszczuk, powtarzał też główny zainteresowany. - Ambicja niedopuszczenia do tego, by po raz pierwszy upadła firma, z którą jestem związany - właśnie to trzyma mnie jeszcze przy Ruchu. Chcę mieć poczucie, że zrobiłem wszystko, co mogłem, by przy moim udziale nie doprowadzono do upadku tego klubu. To piękna historia. Szkoda byłoby przed obchodami 100-lecia przyczynić do upadku Ruchu - podkreślał Bik w wywiadzie dla "Sportu". Nieoficjalnie mówi się, że biznesmen - i tu kolejna paląca kwestia - jest w stanie wyłożyć środki na dług licencyjny. Szacuje się, że wynosi teraz około 500 tysięcy złotych. Termin spłaty komisja licencyjna wyznaczyła do końca września. W przeciwnym razie, Ruchowi może zostać nawet odebrana licencja na grę w trzeciej lidze.
źródło: Sport