Dzisiejszy mecz ma szczególny wymiar dla szkoleniowca Rekordu Bielsko-Biała Dariusza Mrózka, który w przeszłości reprezentował barwy chorzowskiego Ruchu.
- To było 16 lat temu - mówi trener Rekordu. - Po 7 latach gry w Ceramice, z którą awansowałem na zaplecze ekstraklasy, klub nie tylko zmienił nazwę na Stasiak Opoczno, ale również siedzibę. Po jego przenosinach do Ostrowca Świętokrzyskiego, rozstałem się z prezesem Mirosławem Stasiakiem i wróciłem do Bielska-Białej - opowiada.
- Trener Petr Nemec nie widział dla mnie miejsca w KSZO, ale mimo to zostałem na drugim szczeblu rozgrywek, bo skontaktował się ze mną trener Ruchu Jerzy Wyrobek, zapraszając na mecz kontrolny. Pojechałem, zagrałem, wróciłem do domu i czekałem. Sezon 2004/05 już się zaczął, a ja nie miałem klubu. Po 2. kolejce chorzowianie znaleźli się w trudnej sytuacji kadrowej, bo w meczu ze Szczakowianką Piotrek Mosór doznał poważnej kontuzji, która wyłączyła go z gry na pół roku i mój transfer został błyskawicznie sfinalizowany - wspomina.
- Zadebiutowałem w 3. kolejce podczas wyjazdowego spotkania z Radomiakiem. Wygraliśmy 1:0 po golu Piotrka Ćwielonga, obok którego w ataku występowali Mariusz Śrutwa i Krzysztof Bizacki. W takim towarzystwie grałem przez pół roku, a w defensywie partnerował mi Tomek Foszmańczyk, wtedy boczny obrońca, a dziś środkowy pomocnik i kapitan Niebieskich. Zaliczyłem tylko 14 występów, bo na treningu zerwałem więzadła, a na leczenie musiałem poświęcić rok - dodaje.
Na początku 2006 roku Dariusz Mrózek podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktu za porozumieniem stron. "Rozstaliśmy się na moją prośbę - argumentował 31-letni wówczas zawodnik. - Nie wiem, jak długo jeszcze potrwa leczenie, a nie chcę być ciężarem dla klubu. Zrobię sobie pół roku przerwy, a potem okaże się, czy będę jeszcze w stanie grać". Do "wyczynu" jednak nie wrócił, stawiając na trenerkę. - Z czasów gry w Ruchu najmilej wspominam spotkanie z Koroną - dodaje Mrózek.
- To był mój ostatni mecz, choć wtedy tego jeszcze nie wiedziałem. Co prawda w ostatniej kolejce rundy jesiennej szybko straciliśmy gola, ale straty odrobiliśmy z nawiązką. Wygraliśmy 4:1, a kielczanie maszerowali wtedy do ekstraklasy. Miłe wspomnienia dotyczą także ludzi związanych z Ruchem, a pierwszych chorzowian spotkałem, gdy jako 19-latek przyszedłem do BKS-u Stali Bielsko-Biała. Jego barw bronili świętej pamięci Mariusz Jendryczko, wychowanek Niebieskich, a jesienią 2004 roku mój kolega z boiska oraz obecny prezes Ruchu Seweryn Siemianowski, który jesienią 1996 roku grał w BKS-ie, a na wiosnę wrócił do ekstraklasowego Ruchu. Jeżeli znajdzie czas, to przed meczem zaproszę go na kawę - zapewnia.
źródło: Sport