W marcu w Chorzowie wreszcie ma odbyć się premiera "Niebieskich Chacharów". Cezary Grzesiuk, autor filmu o fanatykach Ruchu, ma jednak zastrzeżenia do współpracy z miastem.
- Proszę sobie wyobrazić, że nikt do mnie nie zadzwonił. Może mają mojego sobowtóra, albo piracką kopię filmu - mówi ironicznie Grzesiuk, który wypowiedział się w "Sporcie" o tym, że jego film 26 marca ma zostać wyświetlony w hali MORiS-u, a dzień później w kinie "Grajfka".
Oba seanse - o czym informuje miasto w swoich serwisach internetowych - zostaną połączone ze spotkaniem z Cezarym Grzesiukiem i odbędą się pod hasłem "Tylko dla mężczyzn". To element ramówki Centrum Integracji Międzypokoleniowej, działającego w ramach Miejskiego Programu Aktywizacji "Aktywny Chorzów". - Skoro otrzymałem setnego maila z prośbą o wejściówkę na premierę, o której nic nie wiem, musiałem zająć jakieś stanowisko. To dla mnie niepojęte, że ktoś nie znając warunków technologicznych podaje taką wiadomość do publicznej wiadomości. Nie pyta, czy chcę, czy mogę, czy odpowiada mi termin. Dwa tygodnie temu napisałem maila do prezydenta i sekretarza miasta z prośbą, kto i w czyim imieniu organizuje te seanse, ale nie doczekałem się odpowiedzi. Prywatnie zadzwoniłem też do dyrektora wydziału kultury, mówiąc, że chyba poszli za daleko. On jako jedyny natychmiast zareagował i zaczął prostować sprawę - opowiada Grzesiuk.
"Niebieskie Chachary" to tworzony przez 11 lat półtoragodzinny film dokumentalny o fanatykach Ruchu. Cezary Grzesiuk zaliczył z kamerą wiele wyjazdów na mecze, wszedł w środowisko, pokazał je od środka. - Wielokrotnie zwracałem się do władz Chorzowa o jakiekolwiek wsparcie, uczyniłem to nawet jeszcze rok temu. Składałem wnioski, byłem naciągany na niepotrzebnie tracony czas, pukałem od drzwi do drzwi, pisałem podania. Nigdy nie spotkałem się z żadną pomocą. Jedyne wsparcie z regionu śląskiego otrzymałem ze strony Silesia Film, która uwierzyła i przekazała 100 tysięcy złotych. Zrobiłem film, który - mogę śmiało o tym powiedzieć - odniósł sukces. Był już pokazywany na kilku międzynarodowych festiwalach - tłumaczy.
- Może nie wygrywa nagród, ale wszędzie jest bardzo dobrze odbierany. Wyświetlano go na wyjątkowo ważnym dla filmowców Camerimage w Bydgoszczy, gdzie nieprawdopodobnie trudno się dostać. Spośród pięciu tysięcy zgłoszeń wybrano 15, a wśród nich - "Niebieskie Chachary". Poza tym, dotarliśmy na Białoruś, do Szwajcarii, Holandii, Wenezueli, Meksyku, Brazylii, USA... Ale największym marzeniem jest zaprezentować ten film w moim rodzinnym Chorzowie - podkreśla śląski montażysta, który m.in. brał udział w produkcji "Ogniem i mieczem", "Quo Vadis" czy "Skazanego na bluesa".
- Robiłem ten film przez 11 lat i nie jest moim marzeniem premiera w kinie na 40 osób. Jeśli tak to ma się odbyć, to się nie odbędzie. Ten film trzeba odpowiednio zaprezentować. Udźwiękowił go Jacek Hamela, który brał udział przy większości dzieł Andrzeja Wajdy czy Wojciecha Smarzowskiego. Poświęcił na "Chachary" wiele czasu, zrobił to na fajnym poziomie, a Chorzów - nie pytając o warunki techniczne - zamierza to puścić w kinie, gdzie nie ma nawet sprzętu - zwraca uwagę Cezary Grzesiuk.
- Ktoś się pośpieszył, puścił informację w świat, załatwiając też kilka innych formalności – i zrobiło się zamieszanie. Podkreślam, że z pewnością nie będziemy robić niczego bez zgody producenta. Jesteśmy z Cezarym umówieni na najbliższą środę, rozmawialiśmy już w tym tygodniu. Myślę, że w dobrej wierze spotkamy się i wyjaśnimy ten temat. Nie było z naszej strony woli, by robić cokolwiek bez wiedzy Cezarego - wyjaśnia dyrektor Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w UM Chorzów Rafał Zaremba.
źródło: Sport