Ruch Chorzów przerwał ściągającą go na dno tabeli passę pięciu spotkań bez zwycięstwa, pokonując na własnym terenie GKS Bełchatów. Ogromny udział w wiktorii miał Arkadiusz Piech.
Choć snajper, który w końcu doczekał się miejsca w wyjściowym składzie, nie zdobył bramki, to śmiało można określić go bohaterem spotkania. Piech jak zawsze był aktywny, ale poza wprowadzaniem zamieszania w blok obronny bełchatowian, nie wahał się pojedynków jeden na jeden, często strzelał i asystował. - Dziś byłem w dobrej dyspozycji, mam nadzieję, że co mecz będę tak wyglądał - ocenił się Piech.
Ładną wymianą już w trzeciej minucie popisał się tercet Jankowski-Straka-Piech, ale choć zapachniało bramką, skończyło się jedynie na rzucie rożnym. Ruch z upływem czasu coraz mocniej zaznaczał swoją przewagę, aż w końcu objął prowadzenie - po krótkim rozegraniu rzutu rożnego nieczysto uderzył Żeljko Djokić, tor lotu piłki zdołał zmienić stojący przed linią bramkową Maciej Jankowski i piłka zatrzepotała w siatce.
Po golu Ruch nadal przeważał, a GKS wciąż ograniczał się do kontr. W drugiej połowie tempo meczu było zdecydowanie wolniejsze. Coraz częściej do głosu dochodzili goście - tuż po wznowieniu gry ładną akcję przeprowadził Tomasz Wróbel, wyłożył piłkę Dawidowi Nowakowi, ale jego uderzenie efektownie obronił Matko Perdijić.
Po godzinie gry po raz drugi szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy - Piech wyłuskał piłkę rywalowi, uciekł całej linii defensywnej i mimo dogodnej pozycji zdecydował odegrać do niepilnowanego Wojciecha Grzyba. Ten uczynił swą powinność i podwyższył prowadzenie. - Przyznam nieskromnie, że czuliśmy się dziś od rywala lepsi - stwierdził Grzyb.
Kwadrans przed końcowym gwizdkiem nadzieję na korzystny wynik przywrócił gościom Maciej Małkowski. Pomocnik GKS-u, gdy tylko zobaczył, że sędzia przyznał jego drużynie rzut wolny, podszedł do piłki leżącej na trzydziestym metrze i uciszył rozśpiewane trybuny. Gol, że palce lizać!
- Nie miałem najmniejszych szans, piłka leciała idealnie - przyznał Perdijić. Niewiele brakowało, a kolejną perełkę dorzuciłby, także uderzeniem z wolnego, rezerwowy Andrej Komac, ale piłkę w ostatnim momencie nad poprzeczkę odbił Łukasz Sapela.
Po kontaktowym trafieniu GKS zepchnął chorzowian do defensywy, lecz niemal każda kontra kończyła się niecelnym podaniem. - Zdobyta bramka nas uspokoiła i zbyt się cofnęliśmy - przyznał "Grzybek". Dopiero w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, gdy w "szesnastce" Ruchu zakotłowało się, futbolówkę zmierzającą pod poprzeczkę wybił Perdijić. Tym samym, w Chorzowie złapali oddech, choć strefa spadkowa wciąż jest bardzo blisko. - W końcu się udało, nasze starania przyniosły efekty - cieszył się Piech. Satysfakcji z wyniku nie ukrywał trener Waldemar Fornalik: - Oby tak dalej. Trzeba iść za ciosem.
Ruch Chorzów 2:1 (1:0) GKS Bełchatów
Bramki: Jankowski 24', Grzyb 59' - Małkowski 74'
Żółta kartka: Perdijić
Składy:
Ruch: Perdijić - Djokić, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Grzyb (90' Janoszka), Straka, Malinowski, Zieńczuk - Jankowski (81' Komac), Piech (84' Abbott).
Rezerwowi: Pesković, Derbich, Jakubowski, Flis.
GKS: Sapela - Tanevski (64' Popek), Drzymont, Lacić, Fonfara - Wróbel, Sawala, Baran, Żewłakow (46' Cetnarski), Małkowski - Nowak (66' Kuświk).
Rezerwowi: Budziłek, Buzała, Zawodziński, Marcus Vinicius.
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 5.500 (w tym około 260 kibiców GKS-u)
|
źródło: Niebiescy.pl