Były wiceprezes Ruchu Marcin Waszczuk, kilka dni temu wystosował
list otwarty do Prezydenta Andrzeja Kotali, w którym zapytał, czy to prawda, że jakiś czas temu budowę stadionu w Chorzowie sfinansować chcieli Chińczycy, a miasto miałoby ich potem spłacać.
- Było kilku takich inwestorów. Trzy lata temu interesowali się Włosi, delegacja z Chin przyleciała rok temu. Proszę sobie jednak uzmysłowić, że to nic innego niż leasing. Oni wykładają pieniądze, budują, a miasto to potem przez 10 albo 15 lat spłaca. To zawsze droższa opcja niż obligacje czy kredyt. Najtańszy pieniądz na rynku jest z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Skoro nas na nią nie stać, to nie możemy też wybrać opcji droższej. Gdy ktoś nie może sobie pozwolić, by płacić 1000 zł raty kredytu na auto, to nie bierze też go w leasing z ratą 1500 zł. EBI odmówił nam finansowania tej inwestycji w obiekt sportowy, bo nie mieści się w jego programie, celach pomocowych - odpowiedział prezydent Chorzowa.
źródło: Sport