Subiektywne podsumowanie tygodnia (48) |
- Data: 23.04.17; 16:25 Dodał: Mayday
Zapraszamy do lektury kolejnej odsłony naszego Niebieskiego podsumowania. Tym razem naprawdę wyjątkowego i skupiającego się przede wszystkim na dwóch wydarzeniach.
Liczę, że wcale was to nie zdziwi. Bo choć w niebieskim, także kibicowskim świecie działo się wiele - jak co tydzień zresztą - na pierwszy plan wysunęła się nieoczekiwana zmiana szkoleniowca. Zanim jednak o tym - kilka informacji, o których możecie przeczytać, jeśli je przegapiliście.
Ruch Chorzów dołączył do inicjatywy Fundacji Sport Twoją Szansą. W sobotnim meczu z Lechem zagrał w koszulkach z logo organizacji. Więcej tutaj.
Nasz niebieski Człowiek-Orkiestra czyli Kuba "Cube" Kurzela wystartował ze swoim vlogiem "Okiem spikera". Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda jego praca i zobaczyć organizację meczu zza kulis - sprawdźcie koniecznie 1 odcinek!
Umowy Libora Hrdlicki i Rafała Grodzickiego zostały automatycznie przedłużone do 30 czerwca 2018 roku.
Dla "równowagi" Patryk Lipski złożył wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu (zaległości przekraczające 2 miesiące). W czwartek Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych PZPN podejmie decyzję. Jeśli będzie pozytywna, "Lipa" będzie mógł podpisać umowę gdzie chce i grać od razu.
Mirosław Mosór w piątek oficjalnie pożegnał się z pracą w Ruchu po 12 latach (najpierw jako dyrektor sportowy, później wiceprezes). Oto jego oświadczenie.
Zakończyła się akcja "Chorzowskie Psy" - nasi kibice po raz kolejny obdarowali podopiecznych Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Chorzowie. Sprawdźcie fotogalerię Tomka Stefanika tutaj.
***
Sytuacja organizacyjna i finansowa w Ruchu jest już tak zła i zagmatwana, że powoduje korowód absurdów, którego końca nie widać. W środę Janusz Paterman przyznał, że po swoim poprzedniku zastał pożogę i żaden marny milion, czy choćby dwa, nie pomogą. Potrzebne jest - i to natychmiast - 15 baniek. Wobec tego zaproponował miastu deal życia: Niech samorząd da 10 mln, a ja z kolegą dołożymy kolejne 5 i wspólnie definitywnie wyprowadzimy ten klub na prostą.
Jak nietrudno się domyślić, przedstawiciele ratusza nie wpadli w euforię. Spotkali się natomiast w piątek z prezesem Ruchu. I ten podbił stawkę, deklarując wkład finansowy w wysokości 8 milionów złotych, pod warunkiem, że miasto przekaże teraz klubowi 3 mln zł oraz 5 mln zł z przyszłorocznego budżetu. Naszą relację z posiedzenia Rady Miasta i rozmowę z Januszem Patermanem przeczytacie tutaj.
Współczuję prezesowi klubu, bo intencje ma jak najlepsze - to pewne. Ale niestety wygląda na to, że porwał się z motyką na słońce. Bo zaplecza finansowego wystarczającego, by ratować klub, nie ma. Po Aleksandrze Kurczyku i Dariuszu Smagorowiczu napotkał spaloną ziemię. Chorzowska kasa świeci pustkami jak lodówka w akademiku, a wszelkie przychody są zajęte decyzjami komorniczymi. Prezydent Andrzej Kotala zapewnia, że miejski skarbnik już szuka pieniędzy - niestety, kosztem remontów ulic, szkół i przedszkoli. Cały ambaras w tym, że pieniądze muszą znaleźć się do 15 maja. Inaczej Ruch najpewniej nie uzyska licencji na grę w ekstraklasie.
***
W czwartek Ruch Chorzów obchodził swoje 97 urodziny. W prezencie otrzymał rezygnację trenera Waldemara Fornalika. Szkoleniowiec, trzeba mu przyznać, zrobił to z przytupem - wieczorem przysłał do naszej redakcji oświadczenie, w którym poinformował, że mecz z Lechem zakończy jego drugą kadencję przy Cichej.
Wiecie, co jest w tej sytuacji symptomatyczne? Że zazwyczaj to kluby rezygnują z usług trenerów, wręczając im wypowiedzenie. W Ruchu, jak to w Ruchu, wszystko na opak. Tutaj to trener zrezygnował z klubu, czym jeszcze mocniej uwypuklił panujący w nim bajzel. Zbyt dobrze znamy Waldemara Fornalika, by nie dostrzec w tym celowego działania. Mógł przecież poinformować o swojej decyzji na pomeczowej konferencji w Poznaniu. Ale wtedy jego decyzja niczym nie różniłaby się od dziesiątek innych dymisji. A tak fornalikowy case przykrył wszelkie pozostałe informacje związane ze spotkaniem Lech - Ruch.
Oczywiście działacze szczerze oburzyli się na postępowanie WF i potępili je, uznając za naganne. Na pierwszy plan wysunął się nowy rzecznik klubu, Witold Jajszczok, który na swoim profilu na Twitterze opublikował taki wpis:
***
Pragnę zauważyć, że jeżeli ktokolwiek wykazywał się dotąd dżentelmeńską postawą, to trener, a nie działacze. Przecież w listopadzie klub wydał oświadczenie, w którym poinformował o przedłużeniu umowy z byłym selekcjonerem o dwa lata. Po kilku miesiącach (!) okazało się to bzdurą - władze klubu w ostatniej chwili zmieniły ustne ustalenia i podsunęły trenerowi pod nos umowę inny kontrakt, na co ten oczywiście nie przystał.
Wszystkich tych, którzy oskarżają teraz Fornalika o "ucieczkę z tonącego okrętu" i porównują do zbiegającego z pokładu do szczura (autentyki z forum i komentarzy na Facebooku) informuję, że mijają się z prawdą. Gdyby Fornalik miał uciec z tonącego okrętu, zrobiłby to już kilkakrotnie, bo niebieska łajba od kilku miesięcy jest już zanurzona do połowy i cudem utrzymuje się jeszcze na powierzchni. Za to z tonącego statku pogonić chcieli go działacze - choć nie mówiło się o tym publicznie. Fornalik miał zostać zwolniony tuż po meczu z Legią. Potrzebny był tylko pretekst w postaci porażki w Warszawie. Tymczasem trener wraz z podopiecznymi zrobił wszystkim psikusa i nie tylko wygrał przy Łazienkowskiej, ale pokonał też Lechię, Zagłębie i Śląsk, a kolejne dwa mecze zremisował.
Fornalik mógł odejść zimą. Miał dwie poważne oferty z Niecieczy i Wrocławia. Przy czym Śląsk podobno kusił go naprawdę poważnym kontraktem na europejskim poziomie. Nie zrobił tego, bo miał poczucie misji - i nie odstręczało go to, że misja z pozoru wygląda na niewykonalną. Został, robił swoje. W pewnym momencie realna była nawet grupa mistrzowska, ale by się do niej wedrzeć, zabrakło 4 ujemnych punktów, odebranych drużynie za przewiny nie jej, lecz włodarzy.
Tyle w kwestii Waldka Kinga. Wszystkich rozgorączkowanych forumowiczów uspokajam i uprzedzam, że nie zapłacił mi za ten tekst pieniędzmi ze swojego nowego kontraktu z Krakowie, Lubinie czy Niecieczy. Zaś samemu szkoleniowcowi mimo wszystko nie mówimy "żegnaj", lecz "do zobaczenia". Kto wie?
***
Przez ostatnie lata Ruch sukcesywnie zbierał w czapę od Lecha Poznań i nie inaczej stało się wczoraj. Kolejorz jakoś wyjątkowo upodobał sobie znęcanie się nad Niebieskimi - w tym sezonie wygrał już 5:0 w lidze i 3:0 w Pucharze Polski, w sobotę dołożył kolejne trzy sztuki na swoim stadionie.
I można by się pastwić nad niewykorzystaną sytuacją Niezgody, cudownym samobójem Surmy (naprawdę - przepiękny gol) i kluczowym podaniem Helika przy golu Jevticia. Ale zwykła, ludzka wyrozumiałość bierze górę.
Często kibice, narzekając na grę swoich zespołów, wytykają im, że gra w piłkę to praca jak każda inna. Dlatego zastanów się, drogi Czytelniku, jak radziłbyś sobie w swojej pracy, gdyby:
- zalegano ci z premią za dobre wyniki w 2016 roku
- nie wypłacono pensji przez 4 miesiące,
- kierownik, który potrafił wykrzesać z ciebie to, co najlepsze, walnął pięścią w stół i złożył wypowiedzenie
- media kilka razy w tygodniu opisywały fatalną sytuację twojej firmy
- władze firmy (nawet te nowe) zwodziły ciebie i twoich współpracowników
Nie jest różowo, ani nawet niebiesko - prawda?
Mayday
źródło: Niebiescy.pl |
|