Być może przed meczem z Legią część kibiców Ruchu remis wzięłaby w ciemno. Lecz po takim widowisku, jakie piłkarze zafundowali im zwłaszcza w drugiej połowie, pozostaje spory niedosyt.
Niebiescy do meczu przystąpili z zamiarem odczarowania swojego boiska. Przy Cichej nie zwyciężyli od 1 grudnia, kiedy to w pokonanym polu pozostawili Koronę Kielce. Trener Waldemar Fornalik był zmuszony do korekt w wyjściowej jedenastce, które były spowodowane kontuzjami Kamila Mazka i Pawła Oleksego.
Legia swój ostatni mecz w Chorzowie wspominała doskonale - jesienią wygrała 4:1. Ale tym razem na boisku pojawiło się tylko pięciu graczy, którzy rozpoczynali tamto spotkanie. Wówczas, już po dwunastu minutach wynik był rozstrzygnięty. Tym razem chorzowianie mocno postarali się o to, by takiej sytuacji uniknąć.
Udało im się, bo od pierwszego gwizdka grali bardzo uważnie w defensywie. Zaskoczyć mogła solidność Cichockiego - stoper, który niedawno wrócił do zdrowia po kontuzji stawu skokowego, po raz ostatni w Ekstraklasie wystąpił w 20. kolejce. Po tak długiej pauzie nie było widać najmniejszego śladu. Zresztą, był bohaterem akcji z 25 minuty. Po wrzutce z lewej strony Matus Putnocky instynktownie odbił uderzenie Aleksandara Prijovicia, chwilę później strzał oddał jeszcze Michaił Aleksandrow, a "Cichy" wybił piłkę z linii bramkowej.
"Legioniści" w pierwszej odsłonie często gościli w polu karnym gospodarzy, ale razili nieporadnością. Niezłe okazje marnował chociażby duet strzelecki Prijović - Nikolić. Niebiescy nie bali się odważnych, indywidualnych akcji, niejednokrotnie w pobliżu własnej bramki. Ryzyko się opłacało, bo ułatwiało wyjście spod pressingu, ale czasem zmuszało do gry faul.
Ruch na wszystkie sytuacje Legii mógł odpowiedzieć bardzo dosadnie. W 36. minucie do prostopadłej piłki świetnie doszedł Moneta, popędził ile sił do linii końcowej i sprytnie odegrał do stojącego przed pustą bramką Mariusza Stępińskiego. Refleksem wykazał się jednak Arkadiusz Malarz i przechwycił piłkę.
To właśnie "Stępel" mógł posłać rywala na deski po przerwie. Okazji miał bez liku. Najpierw świetnie uderzył głową z dziesięciu metrów, ale minimalnie chybił. Po chwili oddał efektowny strzał nożycami, ale piłkę sparował Malarz. W 68. minucie miał już futbolówkę na tacy. Wyłożył mu ją - po fantastycznym indywidualnym rajdzie - Moneta. Stępiński jednak z tylko sobie wiadomych powodów fatalnie przestrzelił.
Po pierwszej połowie, w której Ruch nie oddał ani jednego celnego uderzenia, trudno było oczekiwać, że obraz gry ulegnie tak diametralnej zmianie. Gospodarze dominowali i zaciekle dążyli do zwycięskiej bramki. Ostatnie dwadzieścia minut było już nieustającym naporem Niebieskich, ale na ich drodze wciąż stawał Malarz. Tak jak w przypadku prób Łukasza Surmy (głową) i Tomasza Podgórskiego (mocno przymierzył z dystansu).
Legia straciła argumenty w ofensywie i po końcowym gwizdku mogła być z podziału punktów bardzo zadowolona. - Czuję niedosyt. Brakowało tylko bramek, ale było wszystko, czego kibice mogli oczekiwać. Efektowne strzały, interwencje, dynamiczne kontry, determinacja i walka - wyliczał trener Ruchu, Waldemar Fornalik.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:0 Legia Warszawa
Żółte kartki: Grodzicki - Borysiuk
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Koj - Podgórski, Surma, Hanzel, Lipski, Moneta - Stępiński (90' Efir).
Rezerwowi: Skaba, Szyndrowski, Lenartowski, Iwański, Zieńczuk, Siedlik.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Legia: Malarz - Bereszyński (81' Broź), Jędrzejczyk, Rzeźniczak, Hlousek - Aleksandrow (62' Hamalainen), Borysiuk, Guilherme, Prijović, Kucharczyk - Nikolić.
Rezerwowi: Cierzniak, Brzyski, Duda, Kopczyński, Masłowski.
Trener: Stanisław Czerczesow
Kapitan: Jakub Rzeźniczak
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków)
Widzów: 8300 (mecz bez udziału kibiców gości, którzy nie przyjechali z powodu zakazu wyjazdowego)
|
źródło: Niebiescy.pl