"Niebiescy" w wybornych nastrojach będą spędzać tegoroczne święta wielkanocne. W Wielką Sobotę pokonali w Kielcach Koronę, a decydujące trafienie w ogromnym zamieszaniu zdobył Maciej Jankowski.
Waldemar Fornalik niespodziewanie zdecydował się na grę jednym atakującym. Ze składu wypadł Arkadiusz Piech, a na szpicy zagrał popularny "Jankes". I choć system gry 4-5-1 miał w trakcie sezonu wielu sceptyków, to Fornalik obronił się ze swojej decyzji najlepiej jak tylko mógł. - Drużyna zagrała solidny mecz, konsekwentny - cieszył się po spotkaniu szkoleniowiec.
Chorzowianie od pierwszego gwizdka starali się posyłać Jankowskiemu długie piłki i to w tym sposobie starali się znaleźć metodę na pokonanie Zbigniewa Małkowskiego. Nie przynosiło im to jednak oczekiwanych owoców, ale dało się zauważyć, że to goście zdecydowanie częściej byli w posiadaniu piłki. Korona do ataku się nie kwapiła i po kilku kontrach w pierwszym kwadransie zaprzestała cokolwiek odważniejszych ofensywnych eskapad. Zespół Ruchu widząc to, zaatakował śmielej, większą liczbą graczy. I przyniosło to efekt w 28 minucie meczu. Strzelił Marek Zieńczuk, Małkowski wypuścił piłkę z rąk, lecz zaasekurowało go kilku obrońców, którzy niemal murem stanęli przy linii bramkowej. W żółto-czerwonej chmarze odnalazł się jednak niebieski intruz, który umiejętnie przecisnął nogę w odpowiednią szczelinę i wepchnął futbolówkę do siatki. - Mieliśmy mnóstwo czasu żeby piłkę wybić, ale i tak tego nie zrobiliśmy - żalił się Małkowski.
Po rozegraniu pierwszej połowy, najmniej zadowolony schodził z placu gry mocno poturbowany Żeljko Djokić. Po przerwie Djokić na boisku się już nie pojawił (zastąpił go Ariel Jakubowski), a wstępna diagnoza wskazuje na stłuczenie mięśnia czworogłowego.
Korona w drugiej partii nadal niemal nie stwarzała sobie sytuacji pod bramką Matko Perdijicia, a nawet jeśli takowe się zdarzały, to golkiper nie musiał nawet interweniować. Kielczanie często bowiem wpadali w pułapkę ofsajdową skutecznie zastawianą przez niebieską linię obrony. Najbliżej trafienia był Andrzej Niedzielan (piłka nieznacznie minęła słupek), ale on także wpadł w sidła "Niebieskiej" defensywy.
Pod koniec spotkania podirytowani kibice gospodarzy głośnymi gwizdami wyrażali dezaprobatę wobec gry Korony. I niemal udało im się zmusić ulubieńców do zmiany rezultatu - w 82 minucie w pole karne wpadł rezerwowy Dawid Janczyk i próbował przecisnąć piłkę między nogami skracającego kąt Perdijicia - górą był bramkarz. Zresztą, bramka dla Korony chyba tego dnia paść nie mogła. Symptomatyczna była sytuacja z 85 minuty - najpierw fatalnie przy próbie piąstkowania zachował się Perdijić, strącając piłkę pod nogi napastnika. Ten nie trafił w światło bramki, ale drugą szansę rywalom dał... Marek Szyndrowski, wybijając piłkę niecelnie i wprost pod nogi przeciwników. Ale nawet w tym wypadku kielczanie przestrzelili. Trener Marcin Sasal przyznał, że choć mecz był wyrównany, to Ruch górował nad jego drużyną przygotowaniem taktycznym. - Nie pozwolili nam rozwinąć nam skrzydeł. Trudno nam było znaleźć sposób na przedostanie się pod ich pole karne, tym bardziej atakiem pozycyjnym - a to był nasz pomysł na sukces.
Chorzowianie mogli przypieczętować swoje zwycięstwo. Najpierw jednak Andrej Komac mając przed sobą dziesięciometrową wyrwę w obronie i bramkarza, zdecydował się na bardzo niecelny strzał z dystansu, zamiast spróbować "pociągnąć" z piłką kilka metrów. Zaś Zieńczuk znalazł się kompletnie niepilnowany na lewym skrzydle, lecz uderzył tak, że pozazdrościł by mu niejeden zawodowy kopacz ligi futbolu amerykańskiego.
Zbudowani postawą "Niebieskich" chorzowscy kibice bawili się przez 90 minut w najlepsze, składając nawet bardzo głośne życzenia wesołych świąt wszystkim zgromadzonym na stadionie. Piłkarze sprawili im (i sobie) najlepszy z możliwych prezent na święta. Teraz, po dwóch starciach wyjazdowych, czekają ich dwie potyczki na własnym terenie - z "czerwoną latarnią" ligi Cracovią i Zagłębiem Lubin. Szyndrowski nie chciał odpowiedzieć na pytanie o cele zespołu przed finiszem rozgrywek: - O co teraz walczymy? W każdym meczu walczymy o trzy punkty...
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Korona Kielce 0:1 (0:1) Ruch Chorzów
Bramka: Jankowski 29'
Żółte kartki: Grzyb, Grodzicki
Składy:
Korona: Małkowski - Markiewicz (81' Malarczyk), Hernani, Stano, Tomasz Lisowski - Korzym, Vuković, Lech, Andradina (46' Puri), Sobolewski (70' Janczyk) - Niedzielan.
Rezerwowi: Szamotulski, Golański, Dirceu, Tataj.
Ruch: Perdijić - Djokić (46' Jakubowski), Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Grzyb, Malinowski (90' Janoszka), Paweł Lisowski, Komac (78' Pulkowski), Zieńczuk - Jankowski.
Rezerwowi: Pesković, Piech, Abbott, Olszar.
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź)
Widzów: 8.327 (w tym 650 kibiców Ruchu)
|
źródło: Niebiescy.pl