Dzięki świetnie funkcjonującemu środkowi pola Ruch Chorzów zaskakująco pewnie pokonał wicemistrzów Polski i udowodnił, że może wygrywać nawet z jednym napastnikiem w przodzie.
Na inaugurację sezonu obie ekipy zaprezentowały się słabo i w zdobyciu punktów pomogło im szczęście. To dzięki sprzyjającej fortunie "Niebiescy" nie stracili bramki w Gdańsku, a krakowianie uratowali wątłe, jednobramkowe prowadzenie w spotkaniu z Arką Gdynia. Mecz przy Cichej zaskoczył więc szybkim tempem - już na samym początku narzucili je gospodarze, sygnalizując, że nie zamierzają rywalowi ustępować i udowadniali swoją charakterność. - I taka postawa się opłaciła - cieszył się Rafał Grodzicki. - Zagraliśmy tak, jak chcieliby nas oglądać kibice w każdym spotkaniu, czyli z sercem i wiarą w zwycięstwo - dodał.
Ruch zaatakował świadomy tego, że rywal gra bez swojego żądła - z powodu kontuzji z kadry meczowej wypadł Paweł Brożek. Chorzowianie dominowali w środku pola i co rusz zapędzali się pod bramkę przeciwnika. Wielka w tym zasługa duetu Gabor Straka - Michał Pulkowski. Pierwszy jak nigdy bardzo intensywnie angażował się w grę w ofensywie, drugi zaś posyłał do przodu liczne i - co najważniejsze - precyzyjne, prostopadłe piłki. Zadało to kłam teorii, że Ruch gra w ostatnim czasie asekuracyjnie, a trener Waldemar Fornalik desygnuje do boju defensywnie zestawioną jedenastkę z tylko jednym napastnikiem. - To nie jest aż taki istotne, a na boisku nie gra ustawienie, tylko ludzie - przekonywał "Pulo".
Po 20 minutach gry Straka przebojowo wdarł się w pole karne Wisły i uderzył tak, że Mariusz Pawełek z najwyższym trudem wybił futbolówkę na róg. Ale właśnie wtedy zaczęło się nieszczęście gości. Korner miał wykonywać Słowak, ale chwilowo źle się poczuł i poprosił, by wyręczył go Marcin Malinowski. "Malina" dośrodkował mocno i bardzo wysoko. Gdy wydawało się, że zagrożenie z tego stałego fragmentu będzie żadne, do piłki najwyżej wyskoczył Krzysztof Nykiel i trafił w nią tak, że przelobował nie tylko całą obronę, ale i Pawełka! Kibice Ruchu nie poskąpili ironii i zaczęli skandować nazwisko golkipera.
Wisła po tym kuriozalnym golu kompletnie straciła ochotę do gry, w przeciwieństwie do Ruchu, któremu animuszu nie brakowało. Za ciosem poszedł Straka - po raz kolejny wdarł się w "szesnastkę" przyjezdnych, i tym razem - mimo asysty trzech obrońców - uderzył nie do obrony. - Piłka odbiła się od mojej nogi, więc trochę niefart - tłumaczył się Pawełek. - Było w tym trochę przypadku - z rozbrajającą szczerością przyznał "Gabcio".
Wisła w końcu doszła do głosu i próbowała odrobić stratę. "Niebiescy" dwukrotnie wybijali piłkę z linii bramkowej! Na kontakt próbował trafić także Maciej Żurawski. Nie powiodło mu się, a swoje frustracje wyładował po końcowym gwizdku przed kamerami telewizji. - Jesteśmy bandą przypadkowych ludzi, a nie piłkarzy – stwierdził "Żuraw" o swoim zespole. - To impuls - tłumaczył go szkoleniowiec, Tomasz Kulawik.
Zaskakująco łatwy triumf gospodarzy obserwowało tylko 6 tysięcy widzów. Niska frekwencja jest skutkiem zamieszania spowodowanego wprowadzeniem Kart Kibica. Ale mimo, że popularna wśród kibiców "ciuchcia" miała tym razem tylko jeden wagon, popchała piłkarzy do wygranej. - Ostatnio usłyszeliśmy wiele gorzkich słów na temat naszej postawy. Ale tym spotkaniem udowodniliśmy, że w takim składzie personalnym możemy walczyć z najlepszymi - komentował Fornalik.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 2:0 (2:0) Wisła Kraków
Bramki: Nykiel 21', Straka 31'
Żółte kartki: Grodzicki - Paljić
Składy:
Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Bronowicki - Grzyb, Straka, Malinowski, Pulkowski (74' Lisowski), Zając (90' Piech) - Olszar (78' Janoszka).
Rezerwowi: Perdijić, Stawarczyk, Świerblewski, Jankowski.
Wisła: Pawełek - Czikosz (79' Łobodziński), Cleber, Kowalski, Diaz - Małecki, Sobolewski, Rado (46' Paljić), Kirm (62' Boguski) - Żurawski, Rios.
Rezerwowi: Jovanić, Bunoza, Piotr Brożek, Wilk.
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice)
Widzów: 6.000
źródło: Niebiescy.pl