Chorzowianie zawiedli we Wronkach, po raz kolejny oddając pole rywalowi z czołówki ligowej tabeli. Po porażkach z Wisłą i Legią zapisali na swym koncie porażkę z Lechem. - Pokazali nam miejsce w szeregu - komentowali gracze Ruchu.
"Niebiescy" mieli zagrać zupełnie inaczej niż w swym ostatnim spotkaniu wyjazdowym z Legią w Warszawie. Wówczas chorzowianie zupełnie zawiedli, nie podejmując przy Łazienkowskiej walki, niemal całkowicie zamykając się na własnej połowie. Ale powtórzył się "warszawski koszmar" Ruchu. Jeszcze w pierwszym kwadransie gry Sławomir Peszko niemal skopiował na prawej stronie akcję Sebastiana Szałachowskiego, ograł Tomasza Brzyskiego i zacentrował piłkę po ziemi. Z okazji skorzystał Robert Lewandowski.
Ruch po stracie bramki przejął inicjatywę i starał się doprowadzić do wyrównania. Akcje "Niebieskich" nie miały jednak - z nielicznymi wyjątkami - odpowiedniego tempa, dynamiki, a przede wszystkim brakowało sytuacji strzeleckich. Najlepszą chorzowianie stworzyli sobie ze stałego fragmentu, ale uderzenie Brzyskiego obronił Jasmin Burić. Lech zaś wciąż grał swoje i podwyższył rezultat, aplikując gościom "gola do szatni". Defensywa Ruchu została zdemontowana przez Lechitów w 44 minucie, a po raz drugi do siatki piłkę skierował "Lewy". - Ruch nie wygrał jeszcze meczu z czołówką. Ma przed sobą jeszcze mecz z Wisłą i mam nadzieję, że urwie jej punkty. Liczę, że chorzowianie jeszcze pokażą, że potrafią grać - komentował Lewandowski.
Po przerwie boisko opuścił Marcin Zając, zastępujący chorego Andrzeja Niedzielana. Zmiana była w pełni uzasadniona, bo "Kicaj" w napadzie zdziałał niewiele i był cieniem nie tylko Niedzielana, ale też siebie samego. Najaktywniejszy w sobotę był Brzyski, który - choć podobnie jak jego koledzy rozgrywał przeciętne zawody - walczył jak mógł, by jego drużyna zdobyła bramkę. Tuż po wyjściu z szatni popisał się więc doskonałym dośrodkowaniem wprost na głowę Artura Sobiecha, a młody snajper trafił na kontakt.
Chorzowianie starali się pójść za ciosem, ale sprawiali wrażenie, jakby nie mieli koncepcji na przeprowadzenie kolejnej skutecznej szarży. Lech czekał na możliwość przeprowadzenia skutecznej kontry i w końcu się doczekał - w 75 minucie przy zamieszaniu powstałym po rzucie rożnym z bliska piłkę wpakował do bramki Ivan Durdević. Nieco lepiej przy tej sytuacji mógł zachować się Krzysztof Pilarz. Po tym ciosie Ruch już się nie podniósł i nie przeprowadził żadnej groźnej akcji. Gospodarze zaś mogli wygrać wyżej, lecz pudłowali. Szansę na hat-tricka zmarnował Lewandowski, blisko szczęścia był też Peszko. - Czuliśmy, że można dziś z Lechem powalczyć, bo z każdym meczem czujemy się coraz pewniej - powiedział Wojciech Grzyb. - Ktoś powiedział w szatni, że Lech sprowadził nas na ziemię i nie ma tego złego, bo w następnym meczu będziemy chcieli się odkuć - dodał.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Lech Poznań 3:1 (2:0) Ruch Chorzów
Bramki: Lewandowski 12', Lewandowski 44', Durdević 76' - Sobiech 46'
Żółte kartki: Sadlok, Straka, Sobiech
Składy:
Lech: Burić - Kikut, Wojtkowiak, Djurdjević, Gancarczyk - Peszko, Bandrowski, Injac, Wilk (90' Kamiński) - Lewandowski (90' Możdżeń), Mikołajczak (59' Cueto).
Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Brzyski - Grzyb (85' Pulkowski), Baran, Straka, Janoszka (73' Stefański) - Sobiech, Zając (46' Jakubowski).
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 3.000
źródło: Niebiescy.pl