Niebieski sen nie ziścił się i chorzowianie w finale Remes Pucharu Polski musieli uznać wyższość rywali z Poznania. Lech, po bramce Sławomira Peszki, wygrał w na Stadionie Śląskim 1:0.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego fani obu ekip, pełni przekonania w swoje słowa i wiary w końcowy sukces swoich ulubieńców, chóralnie odśpiewali że to właśnie im „puchar się należy”. Zresztą, na trybunach tego dnia było naprawdę fantastycznie - oprawa widowiska zarówno ze strony kibiców jak i organizatorów godna była wydarzeń piłkarskich najwyższej rangi.
W końcu nadszedł moment, na który czekało kilkadziesiąt tysięcy fanów - o godzinie 20:00 wszyscy zgromadzeni w „Kotle Czarownic” wstrzymali oddech. Obie ekipy spotkanie rozpoczęły ostrożnie i skupiły się na sprawdzaniu tego, co w zanadrzu kryje rywal. Już pierwsze fragmenty meczu udowodniły, że Ru jest w stanie sprawić niespodziankę. Podczas gdy gracze „Kolejorza” dopiero się rozkręcali i mozolnie budowali akcje zaczepne, chorzowianie już zagrozili bramce strzeżonej przez Ivana Turinę. Remigiusz Jezierski w dogodnej sytuacji uderzył jednak obok słupka.
Choć na murawie działo się mało, to wokół niej było zdecydowanie ciekawiej. Kibice donośnymi śpiewami rozrzedzali gęste tego dnia powietrze, a okazjonalnymi oprawami dowodzili, że „puchar tysiąca drużyn” swój prestiż ma.
Po początkowej dominacji Ruchu poznaniacy rozgrzali się i udowodnili swój potencjał. Blisko szczęścia był Zlatko Tanevski, ale uderzenie Macedończyka końcami palców wybronił Krzysztof Pilarz. Lech, pomny ligowych wspomnień (nienajlepszych) związanych z chorzowskim oponentem skupiał się głównie na grze w defensywie i uważał, by podczas eskapady w pole karne rywala nie nadziać się na jego kontrę.
Niestety, w pierwszej odsłonie spotkania można było narzekać na deficyt efektownych akcji ofensywnych. Do szatni obydwie jedenastki schodziły przy rezultacie bezbramkowym i z pewnością odczuwały spory niedosyt z tym związany. Należało wiec oczekiwać, że druga partia przyniesie dużo większe emocje niż pierwsza.
Wraz z początkiem drugich 45 minut gry po wrzutce z rzutu wolnego soczyście strzelił Hernan Rengifo, ale na posterunku był Pilarz. Jednak zagrożenie ze strony Lecha stawało się coraz większe. I w końcu znalazło odzwierciedlenie w meczowym protokole - w 50 minucie Sławomir Peszko uwolnił się spod opieki Brzyskiego i Rafała Grodzickiego, natychmiast pociągnął po długim rogu i piłka znalazła drogę do siatki.
Zespół Waldemara Fornalika ruszył do odrabiania strat, ale wychodziło mu to bardzo niemrawo. Kapitalnie z rzutu wolnego uderzył Tomasz Brzyski, ale jeszcze ładniejszą robinsonadą popisał się Turina. Zresztą nadziei na gole chorzowianie upatrywali chyba głównie w stałych fragmentach, bo wyprowadzanie piłki zakończone precyzyjnym podaniem zazwyczaj przerastało ich możliwości. - Brakowało nam klarownych sytuacji do zdobycia bramki - analizował Marcin Nowacki. Kontry „Niebieskich” najczęściej ograniczały się do wymiany kilku podań na połowie przeciwnika i straty piłki w okolicach szesnastego metra. Lech nie miał więc powodów do zmartwień i spokojnie kontrolował boiskowe wydarzenia do końcowego gwizdka. - Byliśmy lepsi właśnie o tę jedną, jedyną bramkę - podkreślał jeden z triumfatorów, Marcin Kikut. Chorzowianie, choć schodzili ze spuszczonymi głowami, to starali się znaleźć pozytywy meczu. - Pokazaliśmy, że finał nam się należał - powiedział Nowacki. Bardziej krytycznie do finału podszedł jednak Pavol Balaz. - Nadarzyła się szansa na puchar, ale ten przemknął nam koło nosa. Srebrne medale nikogo nie satysfakcjonują - zaznaczył kategorycznie Słowak.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:1 (0:0) Lech Poznań
Bramka: Peszko 51'
Żółte kartki: Jezierski, Grodzicki - Bandrowski, Tanevski, Turina
Składy:
Ruch: Pilarz - Jakubowski, Grodzicki, Adamski, Brzyski - Grzyb, Baran, Pulkowski (77' Straka), Nowacki (55' Sobiech), Balaz - Jezierski (65' Janoszka).
Rezerwowi: Perdijić, Kieruzel, Fabusz, Babiarz.
Lech: Turina - Kikut, Tanevski, Arboleda, Henriquez - Peszko (89' Wilk), Bandrowski, Murawski, Stilić (73' Injac) - Lewandowski (90' Durdević), Rengifo.
Rezerwowi: Kotorowski, Kucharski, Bosacki, Anderson.
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin)
Widzów: 30.000 (w tym około 9.000 Lecha)
źródło: Niebiescy.pl