Grzegorz Szoka (trener Znicza):
- Niech za komentarz służy sytuacja w szatni. Przyjeżdżamy na Stadion Śląski, do spadkowicza z Ekstraklasy i mój zespół jest niezadowolony, bo czuje, że mógł ten mecz wygrać, czuje niedosyt. To świadczy o tym, że zagraliśmy dobry mecz.
- W pierwszej połowie to był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Mieliśmy 4-5 sytuacji, z czego 2-3 naprawdę bardzo dobre. Uderzenie Pawła Moskwika głową z pięciu metrów... Trzeba oddać dużą klasę bramkarzowi gospodarzy. Zabrakło nam w pierwszej połowie bramki, by ten mecz potoczył się dla nas tak, aby być w 100 procentach zadowolonym z tej pierwszej połowie.
- Jesteśmy zadowoleni jako sztab, że analiza przeciwnika się sprawdziła. Wiedzieliśmy, że drużyny trenera Niedźwiedzia lubią grać od tyłu, rozgrywać piłkę. Podchodziliśmy wysoko, mieliśmy dużo odbiorów, to budowało naszą pewność siebie. Szliśmy po bramkę, długimi fragmentami nasz zespół był bezrobotny.
- Druga połowa była trochę inna. Trzy zmiany gospodarzy w przerwie sprawiły, że ich zespół był trochę świeższy od nas. Od razu to było widać. Brakowało nam dłuższego utrzymania przy piłce, nie byliśmy tak skuteczni. Problemem było to, że formacja obrony, pomocy, była dalej od siebie. Przez to więcej pracy miał Patryk Plewka, którego umiejętnie wyżej wyciągał Starzyński i gospodarze szukali podań na napastnika. Pomocnicy dawali mu wsparcie i z tego robiły się problemy. Trzeba jednak oddać mojej drużynie, że w ciężkim momencie dobrze broniła pola karnego, a w końcówce przy słupku mieliśmy trochę szczęścia. Musimy być zadowoleni, szanować ten remis i jedziemy dalej.
Janusz Niedźwiedź (trener Ruchu):
- Zacznę od tego, że z pewnością chcieliśmy inaczej zapunktować w pierwszym spotkaniu przed naszymi kibicami, których - zważywszy na to, że są wakacje – trzeba bardzo docenić, bo bardzo licznie się stawili. Tym bardziej zapraszamy Was w piątek. Chcieliśmy dać więcej, więcej pokazać. Szczególnie w pierwszej połowie nie pokazaliśmy tego, co chcemy. Graliśmy zbyt bojaźliwie, zbyt wolno, źle zajmowaliśmy pozycje, przez co generowaliśmy sporo strat. Brakowało nam też odwagi w ostatniej strefie, by wziąć piłkę na siebie, zagrać 1 na 1 czy kilka kombinacyjnych podań.
- Biorę to na karb tego, że nowa drużyna musi się zgrać. Dziesięciu zawodników to nowi, którzy dołączyli do zespołu. To dla mnie naturalny proces, który musi w każdej drużynie wystąpić – że zawodnicy muszą poznać filozofię. Walczyliśmy odważnie, do samego końca, by wygrać. Taka jest moja filozofia, myśl, a u niektórych zawodników było widać niepewność, gdy bramkarz szedł w pole karne. Dla mnie to coś naturalnego, że czasem chcemy iść va banque. Przy takim podejściu, konsekwentnym realizowaniu, chcemy czasem przechylać mecze w końcówce. Proces adaptacji zawodników - zgrywania, poznawania modelu, wymagań, intensywności, którą chcemy narzucić, a jeszcze nie jesteśmy w stanie – jest naturalny.
- Druga połowa była dużo lepsza. Przede wszystkim kreowaliśmy duże zagrożenie pod bramką. Cztery sytuacje powinny skończyć się golem. Jeszcze ich nie wykończyliśmy, ale wierzę, że kontynuując naszą pracę, w kolejnych spotkaniach będziemy takie sytuacje wykorzystywać i wygrywać mecze.
- W piątek mecz z Pogonią Siedlce. Ktoś powie, że jesteśmy faworytem, ale faworyci są tylko na papierze. Punkty zdobywa się na boisku, nie gadając, nie mówiąc o czymś na papierze – tylko robiąc to, wypracowując, mając twardy charakter, grając konsekwentnie swoje. Na to trzeba zapracować, zasłużyć codzienną pracą i konsekwencją.
źródło: Ruch Chorzów