- Przed sezonem z Chorzowa płynął raczej przekaz o ustabilizowaniu sytuacji w klubie, formy, a próba ataku pierwszej ligi – być może w przyszłym sezonie… Szansa otwiera się już teraz - tym bardziej zważywszy na niezłą grę, nie licząc końcówek pierwszej i drugiej rundy. Ruch to naprawdę była drużyna, która nadawała ton rozgrywkom, mogła się podobać. Przecież do lidera, do Reszowa, Ruch przyjechał jako zespół personalnie słabszy, a wyszedł na boisko jak po swoje. Grał swoją piłkę, czuło się dojrzałość i to, że zasługuje na awans - mówi
Rafał Grodzicki, który będzie współkomentatorem dzisiejszego barażu z Radunią Stężyca.
Z jakimi odczuciami pojedzie pan do Chorzowa?
Rafał Grodzicki: - Duży znak zapytania. Nie biorę pod uwagę ostatnich 2-3 spotkań Ruchu - ze względu na to, że była już rotacja składu. Widać, że trener Skrobacz chciał dać najważniejszym zawodnikom trochę luzu, by złapali świeżość. Patrząc jednak na ostatni miesiąc, nomen omen począwszy od przegranego spotkania z Radunią u siebie - był zauważalny zjazd formy fizycznej. To martwi. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w pierwszej rundzie.
Końcówka jesieni była słabsza, ławka okazała się zbyt krótka. Trener Skrobacz niestety nie ma tak dużego pola manewru, jakim dysponowały Stal Rzeszów czy Chojniczanka, które awansowały bezpośrednio. Wiem jednak, że Ruch to drużyna posiadająca doświadczonych zawodników. Zwłaszcza wśród tych z ofensywy powinna pojawić się świeżość, trener ją zaaplikował. Dlatego jestem dobrej nadziei, że gra będzie wyglądała tak, jak choćby jeszcze w połowie wiosny.
Komentował pan w niedzielę emocjonujący mecz w Rzeszowie, gdzie remisem 2:2 szansę na baraż pogrzebały rezerwy Lecha Poznań. Dobrze, że Ruch nie wpadł na tego rywala?
- Myślę, że tak. Widać, że to drużyna o określonym stylu. Myśl szkoleniowa całej akademii jest mocno odciśnięta na rezerwach Lecha. W Rzeszowie prezentował się bardzo fajnie. Pojechał do Rzeszowa z konkretnym planem. Dał grać Stali, a sam korzystał z kontr, pola za linią obrony przeciwnika. Bardzo podobnie wyglądałby mecz w Chorzowie. Wszyscy wiemy, że Ruch uwielbia mieć piłkę przy nodze, grać atak pozycyjny. Byłby to bardzo niewygodny rywal.
Byłem w kwietniu w Chorzowie na meczu z Radunią. Skończyło się 0:1, Niebiescy nie mieli łatwego zadania, ale drużyna ze Stężycy nie tylko gra z kontry. Również lubi się otworzyć, próbuje utrzymywać przy piłce. Radunia będzie dla Ruchu rywalem może nie tyle łatwiejszym, co wygodniejszym.
Fakt, że w niedzielę beniaminek ze Stężycy nie grał, otrzymując walkower za GKS Bełchatów i czekając na wieści z Rzeszowa, może mieć jakiś wpływ na to, jak zaprezentuje się przy Cichej?
- Na tym etapie sezonu - nie wydaje mi się, by to, czy ktoś zagrał jeden mecz, czy nie, odcisnęło aż takie piętno na dyspozycji fizycznej całego zespołu. Bardziej może to przeszkodzić od strony mentalnej. Ruch jest w grze, w rytmie, w niedzielę wygrał z Hutnikiem. To wręcz działa na niekorzyść Raduni - nie grać żadnego meczu przed barażami. Od jej ostatniego występu mnie 11 dni. Nawet nie bardzo wiadomo, jak ułożyć mikrocykl treningowy.
(...)
Ruch oba ewentualne barażowe mecze rozegra przed własną publicznością. Pełne trybuny w takich chwilach mogą uskrzydlić czy sparaliżować?
- Gdybyśmy z takim zainteresowaniem, taką frekwencją mieli do czynienia pierwszy raz w sezonie, to odparłbym, że sparaliżować. Ale Ruch jest do tego przyzwyczajony. Tak grał w trzeciej lidze, tak grał w drugiej lidze, w niedzielę na meczu z Hutnikiem było ponad 7,5 tysiąca widzów. To prędzej Radunia będzie miała problem, że dookoła jest niebiesko i wszyscy wspierają Ruch.
(...)
To będzie gorących 5 dni dla II ligi. Emocje, emocje!
- Fajnie się trafiło, że mogę przy tym uczestniczyć jako komentator. Nie mogę i na pewno nie będę stronniczy, jak zawsze ocena boiskowych sytuacji będzie trzeźwa, ale nie jest tajemnicą, że w sercu na pewno mam Ruch. Fajnie byłoby zobaczyć go w pierwszej lidze, przecież chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę, że jego miejsce jest wyżej.
Na poniedziałkowej gali ekstraklasy trener Franciszek Smuda powiedział ładne zdanie, że takie kluby jak Widzew i Wisła należą do rodziny ekstraklasy. Ruch też do tej rodziny się wpisuje, ale trzeba tam wracać krok po kroku. Klub odbudowuje się, rok temu awansował do drugiej ligi, tu gra naprawdę ciekawą dla oka piłkę. Trzeba dopisać kropkę nad "i", powalczyć w barażach. Trzymam kciuki, bo patrząc na Ruch widzę, że jest gotowy, by zagrać kolejną ligę wyżej.
źródło: Sport