Antoni Piechniczek, legendarny piłkarz chorzowskiego Ruchu, obchodzi dzisiaj swoje 80. urodziny, a to doskonała okazja, by z dumą ogłosić premierę książki pt. "Antoni Piechniczek. Bezkompromisowa biografia"! To wyśmienita reporterska publikacja autorstwa doświadczonego dziennikarskiego duetu Beata Widłok-Żurek - Paweł Czado na temat wybitnego erudyty i przedstawiciela polskiej myśli szkoleniowej. Poznajcie historię człowieka, który w 1982 roku na MŚ w Hiszpanii powtórzył rezultat uzyskany przez zespół Kazimierza Górskiego.
Książka ukazała się w serii SQN Originals i jest dostępna
tutaj. Serwis Niebiescy.pl został jej Patronem Medialnym!
Fragment
Antoni Piechniczek: - To był mój najważniejszy mecz jako trenera reprezentacji Polski. Spotkanie o moje "być albo nie być" na tym stanowisku. Gdybyśmy wtedy w Chorzowie przegrali, zapewne musiałbym odejść. Nigdy nie zaistniałbym jako selekcjoner, nie wydarzyłby się potem ten wspaniały mundial. Wiedziałem, że z NRD muszę postawić na zawodników walczących, o bardzo dobrych warunkach fizycznych, którzy nie boją się ostrych starć.
Mecz jest bardzo ciężki, po zaciętej walce Polska wygrywa 1:0. - Po latach wygląda to wszystko łatwo i przyjemnie, ale wcale tak nie było. Dobrze pamiętam, że przed meczem z NRD wielu ludzi w nas nie wierzyło - przypomina Andrzej Buncol, który głową strzela zwycięskiego gola.
Piechniczek: - Akurat "Buncolek" do gigantów nie należał [ma 174 cm wzrostu - przyp. aut.], ale miał mnóstwo innych zalet. W każdym ćwiczeniu, na każdym treningu chciał być najlepszy. Kiedy był trening strzelecki, chciał strzelić najwięcej bramek. Kiedy był trening szybkościowy, pragnął być najszybszy. Jego wygląd - to był cherubinek z ładną buzią - mógł być dla przeciwników bardzo mylący. A Andrzej był tytanem pracy, bardzo łatwym zawodnikiem w prowadzeniu, bo pracowitym i sumiennym.
Trener doskonale pamięta okoliczności, w jakich pada jedyna bramka. - Ciekawe, że w tamtej sytuacji Buncola ustawił na boisku Grzegorz Lato. Przy rzucie rożnym wykonywanym przez Smolarka powiedział mu: "Idź bliżej bramki". Chciał zrobić dla siebie miejsce do oddania strzału. Piłka po centrze Smolarka rzeczywiście poleciała wprost na jego głowę. Lato uderzył w stronę bramki, a tam właśnie Buncol, również głową, w ostatniej chwili zmienił jej lot - mówi Piechniczek.
- Z tym golem było dokładnie, jak mówi trener! - wspomina Buncol. - Grzesiek Lato był doświadczonym piłkarzem, od razu powiedział, że mam iść na słupek. Zagrał do mnie, ja tylko musnąłem piłkę, ale to wystarczyło. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
- Andrzej był świetnym zawodnikiem - wspomina Piechniczek.
- Po latach spotkaliśmy się w Niemczech, kiedy przyjechałem tam na zgrupowanie z reprezentacją Emiratów. Do tego samego hotelu przyjechała Fortuna Düsseldorf, w której wtedy grał Buncol. Uściskaliśmy się, pytam go: powiedz mi, jak sobie dajesz radę.
- Dostałem największy komplement, jaki mogłem dostać - odpowiada z zadowoleniem Buncol.
- Jaki?
- Prezesi stwierdzili, że zespół będzie lepiej grał wtedy, gdy wszyscy będą na boisku myśleli tak szybko, jak Buncol.
Powrót z meczu był przyjemny. - Pamiętam, że po spotkaniu z NRD wracaliśmy ze Stadionu Śląskiego z żoną do domu. Na piechotę - wspomina Piechniczek. - Zyta pomagała mi nieść torbę ze sprzętem. Chciałem odreagować, odprężyć się, a w takich chwilach zawsze najlepiej robił mi spacer. Tak było od czasów, gdy grałem w Ruchu. Kiedy jeszcze jako piłkarz wracałem zmęczony wieczorem do domu, zaraz potem brałem żonę i szliśmy pospacerować po Batorym. Półgodzinna rundka dobrze nam robiła.
- Strona organizacyjna funkcjonowania reprezentacji to była wówczas całkowita amatorka - wspomina Tomasz, syn trenera. - Ojciec pewnie potrzebował małego resetu, zresztą to niecałe cztery kilometry, ale sam fakt ma wymiar symboliczny. Prawda jest taka, że zawodnicy i sztab mieli być wdanym czasie i miejscu, a nikogo nie interesowało, jak się tam znajdą i jak stamtąd wyjadą. A był to czas stanu wojennego, przepustek koniecznych do przekroczenia granic miasta i kartek na benzynę.
Opis okładkowy książki
Mark Twain napisał kiedyś: "Dwa najważniejsze dni Twojego życia to ten, w którym się urodziłeś, oraz ten, w którym dowiedziałeś się, po co". Antoni Piechniczek urodził się 3 maja 1942 roku w Chorzowie i już w wieku sześciu lat wiedział, co chce robić w życiu. Duża w tym zasługa jego śp. babci Jadwigi, która zabrała wnuka na pierwszy mecz - Ruchu z Polonią Warszawa. Od tamtego momentu "Antek" nie potrafił przestać myśleć o futbolu i związał się z nim niemal na całe życie.
Jako młokos śledził losy Alfredo Di Stéfano, José Andrade oraz Gerarda Cieślika, a następnie sam z powodzeniem zaczął zawodowo grać w piłkę, zdobywając tytuł mistrzowski z Niebieskimi i Puchar Polski z legionistami. Po zawieszeniu butów na kołku błyskawicznie zajął się trenerką. Wyrobił sobie markę jako szkoleniowiec Odry Opole, a później odniósł spektakularny sukces z reprezentacją Polski.
Niespodziewanie wywalczył z Orłami brązowy medal na mundialu w Hiszpanii, powtarzając osiągnięcie legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego z 1974 roku, dzięki czemu na trwałe zapisał się w historii polskiego futbolu.
Który mecz był jego najważniejszym w roli selekcjonera reprezentacji Polski? Jaką propozycję złożył mu prezydent RP Aleksander Kwaśniewski po meczu z Anglią na Wembley w 1996 roku? Co usłyszał od jednego z wpływowych działaczy podczas pracy w Zatoce Perskiej? Jaki samochód kupił sobie za pieniądze zarobione w trakcie gry w barwach Châteauroux i czego do dziś nie może zapomnieć Pawłowi Wojtali?
Syn ziemi śląskiej, patriota i erudyta, który wszedł do panteonu wielkich polskich trenerów, zyskując u rodzimych i zagranicznych kibiców dozgonny szacunek. W tej znakomitej reporterskiej książce - dzięki jego wspomnieniom, a także wypowiedziom dziesiątek rozmówców - poznajemy prawdziwy obraz człowieka, którego popularność w Polsce sięgnęła zenitu latem 1982 roku.
Dane o książce
Tytuł: Antoni Piechniczek. Bezkompromisowa biografia
Data wydania: 3 maja 2022
Cena okładkowa: 42,99
Liczba stron: 576
źródło: Niebiescy.pl