- W Kamieniu warunki do regeneracji są nieporównywalne z tym, co mamy na co dzień. Między treningami można się położyć, odpocząć, skorzystać z odnowy czy pomocy fizjoterapeuty. Na miejscu nieraz nie ma się gdzie podziać, chłopaki zamiast odpoczywać idą na miasto, chodzą po galeriach, kawiarniach. W najbliższych dniach mamy komfort i ten tydzień chcemy wykorzystać jak najlepiej - mówi trener Niebieskich
Jarosław Skrobacz. Prezentujemy fragmenty wywiadu, który ukazał się w dzienniku "Sport".
Piątkowy - przegrany 0:1 - sparing z Widzewem zaczęliście, mając w składzie tylko jednego młodzieżowca - Pawła Żuka. Dał pan do zrozumienia zarządowi, że jest wśród nich deficyt?
Jarosław Skrobacz: - Nie, spokojnie. To tylko gra kontrolna. Rzadko zdarza się, by na boisku był taki skład, jaki będzie w spotkaniu ligowym, dlatego nie przykładałbym do tego wagi. Po przerwie weszli Tomek Wójtowicz i Piotrek Wyroba, czyli młodzieżowcy, o których myślimy, że są potencjalnie do grania "na już". Aspiracje zgłasza też Kamil Chiliński czy młody Kacper Bąk, co cieszy, bo to przecież wychowanek. Cały czas powtarzam, że potrzebujemy jeszcze młodzieżowca na wahadło - i to takiego, który trochę tej seniorskiej piłki dotknął.
Żałuje pan, że nie dogadaliście się z Kacprem Janiakiem z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, który zaczął z wami okres przygotowawczy i zagrał w sparingu z Sandecją?
- Czy ja wiem? Zawsze staram sobie to jakoś wytłumaczyć. Widocznie tak mało być. Może jako klub mogliśmy się inaczej zachować - podobnie jak druga strona - ale nie ma się już co nad tym rozwodzić. Byliśmy zainteresowani Kacprem, ale nasze postępowanie musi być rozsądne. Dlatego ten temat trzeba było zostawić.
Szukacie młodzieżowca, a do Polonii Bytom wypożyczyliście ofensywnego pomocnika Jakuba Siwka…
- To chłopak, który jeszcze w przyszłym roku będzie młodzieżowcem. Jesienią zaliczył niewiele minut, rywalizacja na jego pozycji była bardzo duża i trudno było mu się przebić. Teraz - po ruchach dokonanych tej zimy - wcale nie byłoby Kubie łatwiej. Trafił do dobrego zespołu, nie musi się przeprowadzać. Oby grał w Polonii jak najwięcej, zdobył jak najwięcej bramek - i gdy latem do nas wróci, może to każdej ze stron wyjść na dobre.
Wypożyczony może też zostać Mateusz Wojtek.
- To z jego strony jest bardzo mocne nastawienie na to, by gdzieś iść. Mamy w kadrze 5-6 środkowych pomocników z inklinacjami defensywnymi. Co by się musiało stać, żeby Mateusz wskoczył do składu? Mówimy o chłopaku, który jeszcze nie grał w seniorach. Kiedyś musi być początek, ale przeskok z ligi juniorów - i to nie tej najwyższej - do seniorskiej II ligi jest bardzo duży.
Dlatego lepiej, by szło to szczebel po szczeblu. Gdyby zaczął teraz regularnie grać w III lidze, to byłoby to korzystne dla jego rozwoju, a dla nas - pewna odpowiedź. Życie pokazuje, że nie tak łatwo załapać się do kadry III-ligowca (Wojtek był już na testach w ŁKS Łagów - dop. red.). Tam się nie dostał, a u nas miałby grać? Wiosną byłoby ciężko, skoro w środku pola mamy Sikorę, Mokrzyckiego, Wyrobę, Kubę Nowaka, Foszmańczyka.
Rozglądacie się za młodzieżowcami, a oczekuje pan jeszcze zakontraktowania jakiegoś seniora?
- Powtarzamy, że te sprawy lubią cieszę. Na pewno nie jesteśmy jeszcze zamknięci. Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. W gabinetach niekiedy jest bardzo gorąco od myśli, pomysłów. Ja jako trener mam spojrzenie na tę sprawę, zarząd ma swoje. Musimy dochodzić do konsensusu. I dochodzimy. Myślę, że wygląda to dobrze. Szanuję działania klubu. Każdy musi znać swoje możliwości, a zarząd jest od tego, by pilnować pewnych spraw.
(...)
Zakłada pan, że ktoś jeszcze może odejść?
- Mam nadzieję, że nie. Jesteśmy raczej pewni, że ta kadra, którą mam do dyspozycji, już zostanie.
(...)
W sparingach testuje pan ustawienie z dwójką napastników. Z Sandecją zdobyliście 5 bramek, z Widzewem - ani jednej.
- Zawodnicy mają wiele innych zadań, przede wszystkim w defensywie, doskoku pressingowym. Nad tym cały czas pracujemy. Momentami brakuje zrozumienia, ale momentami wygląda to już bardzo fajnie. Taka gra, jakiej chcemy, wymaga olbrzymiego zaangażowania, dużej agresywności. Musimy mieć zawodników, którzy podołają tym wyzwaniom. W piątek były chwile, kiedy nie pozwalaliśmy Widzewowi wychodzić z 30 metra, odbieraliśmy piłkę i fajnie to wyglądało.
źródło: Sport