- Oddzielamy wszystko grubą krechą i piszemy nowy rozdział. Na pewno warto przyjść w sobotę na stadion. Jeżeli ktoś ma Ruch w sercu, to powinien się pojawić na trybunach i wesprzeć nas w tym delikatnym dołku. Ważne jest, żeby kibice byli z nami nie tylko w tych pozytywnych chwilach, ale też w tych gorszych - mówi Marcin Kowalski.
34-letni zawodnik jest w obecnych rozgrywkach głównie rezerwowym, a zatem odczuwa spory głód gry. - W każdym momencie ciągnie na boisko. Nikt nie jest zadowolony z tego, że jest zawodnikiem rezerwowym. Gdyby było inaczej, byłby to sygnał, że trzeba kończyć z tym sportem, albo zająć się czymś innym - śmieje się "Kowal". - Trzeba robić swoje i cierpliwie czekać, aż przyjdzie taki moment, że trener będzie chciał skorzystać z twoich usług. Wtedy musisz być gotowy. Robię wszystko, żeby trener spojrzał na mnie przychylniejszym okiem - dodaje.
- Po dwóch porażkach troszeczkę w głowach zostaje, ale jesteśmy już po konkretnych rozmowach i zamierzamy wrócić na swoje tory. Kibice nie powinni się martwić, w szatni jest wszystko w porządku - zapewnia.
źródło: Niebiescy.pl