- W kuluarach są głosy, że wszyscy beniaminkowie dostaną licencję w pierwszym terminie. Liczymy się z delikatnym nadzorem finansowym – wiadomo, że jesteśmy cały czas objęci układem sądowym z wierzycielami. Nie zakładamy jednak żadnych przykrych niespodzianek, minusowych punktów - mówi Prezes Ruchu Chorzów Seweryn Siemianowski, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport". Prezentujemy wybrane fragmenty.
Jarosław Skrobacz nowym trenerem Ruchu. Co o tym zdecydowało?
Seweryn Siemianowski: - Na pewno doświadczenie, niedawny pobyt w klubie, który może nie był zbyt majętny, a wywalczył dwa awanse (GKS Jastrzębie - dop. red.). Za to duży szacunek. Ostatni sezon, w Legnicy, zakończył na 7. miejscu w I lidze, choć drużyna przed sezonem była rozebrana. To też pokazuje, że warsztat i opanowanie szatni jest na tyle dobre, by sądzić, że trener Skrobacz sprawdzi się i u nas.
(...)
Podpisaliście tylko roczny kontrakt. To była inicjatywa klubu?
- Umówiliśmy się na to wspólnie. Chciałbym, by każdy pracował u nas tyle, ile Ferguson. Tego życzę też trenerowi Skrobaczowi, będę mu kibicował i pomagał, aby wspólnie odnosić sukcesy. Myślę, że trener w rozmowie z nami też mógł odczuć, jak jest normalnie. Nie mamy zamiaru rozstawać się po krótkim czasie, choć w kontrakcie jest też identyczna klauzula, jaką miał w poprzednich dwóch sezonach Łukasz Bereta.
Czyli 3-miesięczny okres wypowiedzenia, na który podczas rozmów o nowej umowie trener Bereta nie chciał przystać, co przesądziło, że po awansie się rozstaliście.
- Jesteśmy słowni, musimy być konsekwentni i rzetelni. Trener Skrobacz się na ten zapis zgodził. Ale nie będziemy robić oszołomstwa. Praca trenera wymaga trochę spokoju. Na pewno damy czas i będziemy robić wszystko, by trenerowi się udało. Wszyscy płyniemy tym samym statkiem, jesteśmy na jednym pokładzie i nie będziemy zbaczać w innych kierunkach. Na razie umowa jest roczna, ale w każdym momencie można przecież ją przedłużyć, zmienić.
(...)
Ktoś może odczytać roczny kontrakt tak: trener Skrobacz zrobi awans, to zostanie. Jaki cel zatem stawiacie?
- Nie chodzi o awans, a o to, by drużyna miała styl. By było widać w tym wszystkim myśl, by była dobra atmosfera. Na pewno musimy delikatnie się wzmocnić - ale bez szaleństw, bo klubu na to jeszcze nie stać. Nie jesteśmy w miejscu, by móc sobie folgować, tak jak mogą inni.
Czyli cel jest taki: ma być widać, że drużyna Ruchu idzie w dobrą stronę.
- Tak jest. A cofając się chwilę – naprawdę byłem załamany, że Łukasz Bereta nie chciał przedłużyć kontraktu. Nie mieliśmy niczego przygotowanego. Nie mieliśmy gotowego następcy. Jakieś nazwiska się przewijały, ale w ogóle nic nie było na rzeczy. No bo kto zwalnia trenera po 17 zwycięstwach? Taka seria mówi sama za siebie. Duży szacunek dla Łukasza. Jestem przekonany, że kiedyś tu wróci i udowodni, że mógł tę drogę kontynuować. Na tym etapie go nie ma. Rękawicę podjął trener Skrobacz i wspólnie z Jasiem Wosiem będą próbowali ten temat ogarnąć. Chcą tu osiągnąć duży sukces. Tego im życzę i będę ich wspierał w każdym momencie.
Jak blisko było powrotu Łukasza Surmy?
- Padło pytanie, padła odpowiedź - ostatecznie negatywna. Chyba nie czuł tego tematu, może po takim sukcesie klubu nie chciał tu wskakiwać… Ale o przyczyny trzeba pytać jego samego. Życie napisało inny scenariusz. Działamy.
(...)
Co z resztą sztabu?
- Obowiązującą umowę ma trener bramkarzy Rysiu Kołodziejczyk. Filipowi Czapli chcemy dorzucić do pomocy młodego fizjoterapeutę, częściowo już związanego z klubem. Wniesie trochę jakości, odciąży Filipa. Szukamy trenera przygotowania motorycznego. Trener Skrobacz kogoś wyznaczy, my niczego nie narzucamy. Jest kilka opcji. Nie będziemy mocno ingerować w wybór, choć oczywiście chcemy wiedzieć, kto by to miał być.
Zakontraktowaliście Przemysława Szkatułę z Pniówka, Tomasza Dyra ze Ślęzy, blisko jest też Filip Żagiel z Polonii. Ilu jeszcze nowych twarzy należy się spodziewać?
- Trenerzy muszą tę kadrę wziąć i w krótkim czasie ocenić, gdzie ich boli, a wspólnie poszukamy lekarstwa. Na pewno otwarty jest temat bramkarzy. Sam trener powiedział też w wywiadzie w RuchTV o środkowym obrońcy. Zostało nam dwóch nominalnych - Bartek Kulejewski i Konrad Kasolik. Kacper Kawula wypadł na dłuższy czas z powodu zerwania więzadeł krzyżowych. Kuba Słota chciał odejść. Zostało nam dwóch ludzi na dwa albo… trzy miejsca, w zależności od tego, jakim systemem będziemy grali. Na półlewego może ewentualnie wskoczyć Tomek Dyr. Na pewno szukamy napastnika.
Co z Mariuszem Idzikiem?
- Stwierdził, że odchodzi. Umowa kończy się 30 czerwca, rozmowy o nowej nie dotarły do mety. Nie dogadaliśmy się w kwestii wysokości tego kontraktu. Jeszcze nas nie stać i trzeba to sobie szczerze powiedzieć w oczy. Życzę Mariuszowi jak najlepszej kariery. Teraz jest tuż po kontuzji. Oby był zdrowy i nastrzelał bramek. Nie dla nas, a może dla nas? Może jeszcze będzie tak, że wróci do Chorzowa i jednak się dogadamy. Zobaczymy.
(...)
Na razie sprowadzacie zawodników z III ligi. Jak po awansie ocenia pan rynek?
- Jeśli ktoś zapyta, czy ceny zwalają z nóg, to odpowiem, że tak. Bierzemy najlepszych zawodników z III ligi - takich, których jesteśmy w stanie pozyskać, bo są w naszym zasięgu. A ci schodzący z wyższych lig… Stawki są razy trzy. Nie wiem, czy to dla Ruchu ta droga, ten czas i miejsce. Na pewno będziemy próbowali pozyskać kogoś na pozycję nr 9 - zobaczymy, czy z II, czy I ligi. Prowadzimy rozmowy. Kwestie finansowe są bardzo istotne. Nie chcemy robić kominów płacowych. Zamierzamy być racjonalni i wiarygodni – jak teraz. Przez 13 miesięcy z rzędu wypłacamy pensje, po awansie nawet 200 tysięcy złotych premii dla drużyny zostało wypłacone przed czasem, przed wakacjami. To istotne, tak trzeba robić.
źródło: Sport