- Słyszę wokół, nawet od kibiców Górnika, że to kwestia czasu, gdy Ruch wróci do Ekstraklasy. Nie zgodzę się, w życiu nic nie jest pewne. Potrzebne jest wiele pracy, połączenia wielu elementów. Ale najmocniej życzę "Niebieskim" nowego domu, stadionu z prawdziwego zdarzenia - mówi
Wojciech Grzyb, który udzielił wywiadu portalowi Interia.pl. Zapraszamy do przeczytania wybranych przez nas fragmentów.
Jak wam idzie odbudowa 100-letniej marki Ruchu Chorzów?
Wojciech Grzyb: - Dziękuję, nie najgorzej. Nie jestem bezpośrednio obecnie związany z klubem, ale byłem na świątecznym spotkaniu z udziałem gwiazd z dawnych lat i jestem na bieżąco. Byli Jan Rudnow, Krzysiek Bizacki, Łukasz Surma, Maciej Mizia, Marcin Malinowski, trener Edward Lorens. Tym którzy z powodów zdrowotnych nie mogli przyjść, został zawieziony do domu "niebieski pakiet świąteczny". Po latach mizerii i degradacji wokół Ruchu udało się wytworzyć pozytywny klimat. Oczywiście nie stało się to samo. Wielkie słowa uznania dla marketingu "Niebieskich". Sklep, który miał być oddany podmiotowi zewnętrznemu, został w klubie i daje obroty na poziomie klubów Ekstraklasy. Asceto tworzy doskonałe kulisy meczowe, na poziomie europejskim. Aplikacja Ruchu okazało się wielkim sukcesem. Stowarzyszenie kibiców ma 1200 aktywnych członków. No i jest Marek Godziński, który za darmo pracuje dla Ruchu po 12 godzin dziennie. Na stronie "Niebieskich" jest z nim wywiad, zachęcam do zapoznania się. To jest praca u podstaw. Żona Marka, Karolina, narzekała, że mało czasu spędzają razem. Przyjdź do klubu, pomożesz. Przyszła i teraz spędzają więcej czasu razem. Wielką robotę robi też Marcin Stokłosa, który jest przedstawicielem kibiców i mocno integruje całe środowisko.
A jak wyglądają perspektywy sportowe?
- Gramy w III lidze, na czwartym poziomie rozgrywek, nie ma być z czego dumnym. Bycie liderem w tej lidze jest obowiązkiem. Nawet gra o klasę wyżej w II lidze będzie wielkim wyzwaniem, potrzebne będzie wzmocnienie kadry i budżetu. Marzę, by pełną parą zaczęła pracować Akademia, byśmy mogli grać swoimi "synkami".
Nie kusiło was, środowiska skupionego wokół Ruchu, stworzenie nowego klubu? Odcięcia się od przeszłości i zobowiązań? Wiele klubów tak robiło.
- Kibice pytali mnie o opinię, co sądzę o powołaniu nowego klubu. Wiele osób było za nowym tworem, ale z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że droga którą wybrał Ruch jest słuszna. Jest układ sądowy, aktualnie zawieszony. Wciąż są wielkie długi, ale pierwszy raz od dawna pensje są wypłacane na bieżąco. Taki układ, że Ruch spłaca stare długi jest zdrowszy, wierzyciele nie zostaną z niczym, a często są to firmy lokalne, związane z miastem i regionem. Nie ma szkodników, wszyscy wiosłują w jedną stronę. Wcześniej Ruch jakoś nie miał szczęścia do prezesów i sponsorów. Jednak i tak twierdzę, że największą bolączką klubu jest brak nowoczesnego stadionu. Ruch powinien mieć dom, który odzwierciedla "legendę bez końca", a w tym temacie niestety nie widać światła w tunelu.
(...)
Mocno identyfikuje się pan z Ruchem Chorzów. Widać pana m.in. w epizodycznej roli w filmie "Niebieskie Chachary" Cezarego Grzesiuka.
- To był mój pierwszy wyjazd z kibicami Ruchu na spotkanie Atletico Madryt, z którymi łączy "Niebieskich" przyjaźń. Miałem szczęście załapać się na mecz na Vicente Calderon, który przy zachowaniu wszelkich proporcji jest takim stadionem przy Cichej. "Atleti" przeszło na obiekt Wanda Metropolitano, ale ci najbardziej zagorzali kibice tęsknią za starym obiektem, który miał duszę. Kręcenie filmu trwało 10 lat. To była dla Czarka prawdziwa męka, z drugiej strony to jest siłą tego filmu, że pokazuje bohaterów na przestrzeni dekady. "Kmiciol" najbardziej charakterystyczna postać, niestety już nie żyje, zmarł na raka.
Marek Zieńczuk, którego kariera dzieli się na rozdziały chorzowski, gdański i krakowski mówił z uznaniem, że Ruch miał zdecydowanie najbardziej charakterystycznych kibiców.
- Przeciętny kibic Ruchu nie przywiązuje wielkiej wagi do wyglądu. Dba o to, by mieć w reklamówce parę sztuk na wyjazd i żeby Ruch wygrał mecz. Jak mówił wspomniany "Kmiciol" do swojej żony: "Na pierwszym miejscu jest Ruch, na drugim Ruch, na trzecim Ruch a potem dopiero ty". Widziałem film "Niebieskie Chachary" dwa lata przed tym zanim wszedł do kin, za każdym razem gdy go widzę przechodzą mnie ciarki. Gdy byłem u żony w Lubinie, kibice Zagłębia zaprosili mnie na wspólne oglądanie "Chacharów", niestety, termin nie pasował.
(...)
Dał pan niedawno wywiad dla "Przeglądu Sportowego", pt. "Żona mnie blokuje". Była w domu awantura?
- Niech przemówią liczby. Ja mam 302 mecze w lidze (z czego dwa dobre), Kinga ma 270 w kadrze, najwięcej ze wszystkich polskich piłkarek ręcznych. Kariera Kingi jest dużo bogatsza od mojej i bardziej długowieczna. Ja skończyłem w wieku 38 lat, ona ma 39 i wciąż gra. Jej granie wstrzymywało mnie przed podjęciem pełnowymiarowej pracy, wiedziałem że wyjazdy żony będą kolidować z moją pracą trenerską. Sezon szczypiorniaka został przerwany w marcu i znów moja biedna żona nie zdobyła mistrzostwa. Ma kilka pucharów, wicemistrzostw, ale mistrzostwa Polski nie ma. Chcemy, żeby wreszcie postawiła na swoim.
Poświęca się pan dla żony?
- Mieliśmy wyjechać ze Śląska na dwa lata do Elbląga. Do tego doszło pięć lat w Lubinie. Dla hanysa sześć lat z dala od "heimatu" to nie jest przyjemne (śmiech). Fakty są takie, że to Kinga utrzymuje obecnie rodzinę Grzybów. Ja opiekuję się dzieckiem, dziadków mamy w Tczewie, czyli daleko. Nie jest to łatwa sytuacja z punktu widzenia mężczyzny. Przez ostatnie miesiące prowadzę działalność z kolegą w zupełnie innej branży niż sportowa. Może niebawem sytuacja się odwróci i to ja będę głównym żywicielem naszej rodziny? Na razie moje główne osiągnięcie trenerskie to bycie asystentem Krzysztofa Warzychy, gdy ratowaliśmy Ruch przed degradacją. Misja się nie powiodła, nie udało się utrzymać, chociaż wciąż pamiętam rękę Rafała Siemaszko w meczu z Gdyni.
(...)
Czego życzyć Ruchowi Chorzów na rozpoczęcie drugiego stulecia?
- Aby odbudowa zakończyła się sukcesem. Słyszę wokół, nawet od kibiców Górnika, że to kwestia czasu, gdy Ruch wróci do Ekstraklasy. Nie zgodzę się, w życiu nic nie jest pewne. Potrzebne jest wiele pracy, połączenia wielu elementów. Ale najmocniej życzę "Niebieskim" nowego domu, stadionu z prawdziwego zdarzenia. Ten na Cichej ma duszę, reaktywowano legendarny zegar Omega, zmodernizowano najstarszą w Europie trybunę bez filarów, ale nie zrobimy kroku naprzód, jeśli będziemy grać w muzeum.
źródło: Interia.pl