Kibice Ruchu Chorzów z Fan Clubu Deutschland odwiedzili grób Ernesta Wilimowskiego z okazji 104. rocznicy jego urodzin. FCD po raz kolejny pokazał, że nie zapomina o najlepszym piłkarzu w historii Niebieskich.
» Zobacz fotogalerię
Do Karlsruhe, gdzie znajduje się grób Wilimowskiego, wybrało się 12 fanów Ruchu z Aachen, Duisburga, Augsburga, Göttingen, Stuttgartu, Ulm oraz Heidenheimu. Sympatycy oporządzili miejsce pochówku legendarnego piłkarza, posadzili nowe kwiaty oraz zapalili znicze. Nie zabrakło ponadto rac, śpiewów oraz pamiątkowych zdjęć.
FC Deutschland zdecydował się także opłacić ogrodnika, który będzie regularnie dbał o grób "Eziego". - Dzięki temu zawsze będzie zadbany, czysty i będą na nim świeże kwiaty - zaznaczają fani Ruchu z Niemiec, którym dziękujemy za nadesłanie materiałów.
Dodajmy, że jest to początek akcji związanej z grobami legend Ruchu, w którą zaangażują się kibice. Szczegóły zostaną przedstawione wkrótce.
Zapraszamy do przeglądania fotogalerii.
Fan Club Deutschland na grobie Ernesta Wilimowskiego
(34 zdjęcia)
Ernest Wilimowski - grał na pozycji lewego łącznika. W barwach Ruchu zdobył czterokrotnie mistrzostwo Polski w latach: 1934, 1935, 1936, 1938. Trafiał do bramki rywali w niebieskich barwach 112 razy, w 86 meczach ligowych. Był lewonożny i leworęczny. Kochała go piłka różnej wielkości, a także krążek. Uwielbiała go śląska publiczność. Na czym polegało to uwielbienie? Nie chodziło tylko o umiejętność zdobywania bramek, bo to potrafiło wielu zawodników grających w Ruchu. Chodziło o sposób, w jaki to robił. Kiedy Wilimowski po raz pierwszy wyjechał na zagraniczne tournée z drużyną Ruchu, to strzelił bramkę, o której prasa napisała: "Sam minął z piłką 4 graczy, a w końcu znalazł się w bramce przeciwnika, podwyższając wynik do 4:1". Uwielbiał czekać na bramkarzy. Kiedy mijał obrońców i golkipera - zatrzymywał się na linii bramkowej, aby poczekać aż przeciwnik dobiegnie, a potem się uśmiechał i popychał piłkę lekko do bramki. Jego rekordy na boisku zawsze miały jakiś podtekst, a to zakład, a to chęć ośmieszenia przeciwnika, ale najczęściej po prostu, żeby wygrać mecz. "Ezi" zdecydowanie wyprzedził swoją epokę.
źródło: Niebiescy.pl