- Mieliśmy "gierkę" trzech na trzech, byłem z "Ecikiem" i Tomkiem Nowakiem, ale akurat nie wygraliśmy (śmiech). Trochę zabawy musi być. Podejrzewam, że żaden trener nigdy nie przygotowywał się na prowadzenie zajęć dla 6-osobowej grupy. Każdy, niezależnie od doświadczenia, będzie się tego uczył. Tak jak jest to nowością dla piłkarzy - tak i dla trenerów. Za naszą szóstkę odpowiada trener Bereta, na drugim boisku równolegle był trener Molek, na trybunach, w odosobnieniu - jeszcze fizjoterapeuta, gdyby coś się stało. Najgorsze jest to, że nie wiemy, co dalej z tym sezonem. Nie sposób stwierdzić, w jakim celu teraz trenujemy. Czy by dograć ten sezon? Czy już przed okresem przygotowawczym do następnego? - mówi
Tomasz Foszmańczyk, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport". Prezentujemy fragmenty.
Ruch wrócił wczoraj do treningów. Jakie wrażenia?
Tomasz Foszmańczyk: - Oj, fajne! Tak długiej przerwy chyba żaden z nas nie miał. Trwała siedem tygodni, to masa czasu, dlatego cieszymy się, że nareszcie wróciliśmy. Dostosowujemy się do zaleceń ministerstwa. Trenujemy jak w wyższej klasie rozgrywkowej, z zachowaniem ostrożności, ale jesteśmy o tyle w mniej korzystnej sytuacji, że tak naprawdę nie wiemy, kiedy i czy w ogóle będzie nam dane wystartować. Ćwiczymy głównie po to, by znaleźć formę piłkarską. Bo fizycznie jest OK, każdy z nas trenował. Brakowało piłki i to już na pierwszym treningu było widać.
(...)
Jak wyglądał ten pierwszy trening?
- Zostaliśmy podzieleni na 6-osobowe grupy. "Moja" zaczynała o 10.00. Jechałem do klubu przebrany, z własną butelką wody i odżywką. Nikt nie mógł korzystać z szatni, budynków klubowych. Tylko i wyłącznie trening na boisku. Trochę to wyglądało tak, jak na podwórku, gdy skrzykuje się grupa kumpli, przychodzi z własnym sprzętem i piłką, gra mecz, zamienia kilka słów i rozchodzi się do domów. Tak teraz będzie. Musimy przestrzegać zasad, wykonywać robotę założoną przez sztab szkoleniowy, jechać do siebie i czekać na dalsze wieści.
Z kim jest pan w grupie?
- Z "Ecikiem" Janoszką, Mariuszem Idzikiem, Michałem Mokrzyckim, Kacprem Kawulą i Tomkiem Nowakiem, bo na każdą grupę przypada też jeden bramkarz. "Szóstki" są sztywne i gdyby - odpukać - coś się stało, na kwarantannę zostaje wysłana tylko ta grupa, a nie cały zespół. Trenowaliśmy na zakolach głównej płyty. Jesteśmy w tej uprzywilejowanej sytuacji, że warunki mamy naprawdę dobre, dwa superboiska. Trening trwał ponad godzinę - oparty stricte na czuciu piłki, koordynacji, ćwiczeniach na technikę, których ostatnio nam brakowało. Bez filozofii. Z każdym tygodniem pewnie będziemy dokładać sobie zadań - dopóki nie będzie pozwolenia na to, by trenować w większych grupach.
(...)
Jest pan zniesmaczony, że III ligę pozostawiono samą sobie, wrzucając do worka nie ze szczeblem centralnym, a rozgrywkami amatorskimi?
- Nie mamy na to wpływu. Robimy swoje, jak najlepiej tylko możemy. Myślę, że każdą osobę w jakiś sposób związaną z III ligą zabolały wypowiedzi ludzi z PZPN. Nie tak się powinno traktować te rozgrywki, bo tu też jest wiele klubów kładących niemałe środki, by się utrzymać czy awansować i się stąd wyrwać. Według mnie to żaden futbol amatorski. Musimy to przyjąć i czekać, co się wydarzy. Powiem jednak szczerze, że nie rozumiem kilku spraw. Otwiera się galerie, multipleksy czy sklepy, w których może przebywać po kilkaset czy 1000 ludzi jednocześnie, a 22 chłopaków nie może pobiegać po boisku, przy pustych trybunach. Problemem jest to, że nikt nie chce płacić za testy, zarządzić izolacji. To kłopot III ligi. W wyższych klasach finansuje to PZPN. Logiczne, że niżej nie wezmą tego na siebie kluby, bo ich na to nie stać. Poza tym, w tej lidze jest wielu zawodników łączących grę z pracą, co automatycznie zwiększa ryzyko zakażenia. Gros piłkarzy nie będzie chciało ryzykować problemami w pracy czy jej utratą. Stawianie jednak sprawy tak, że gramy w amatorskiej lidze dla zabawy, uważam za dużą przesadę.
Klub w kwietniu zakomunikował, że dogadaliście się na redukcje pensji w okresie zawieszenia treningów. Czy ten okres właśnie dobiega końca?
- Rozmawiałem z prezesem Siemianowskim. Było jasno ustalone, że redukcje obowiązują, dopóki nie wrócimy do normalnych treningów. Nie uważam, byśmy teraz trenowali normalnie. Gdy to się stanie - wtedy możemy wrócić do rozmów o pensjach zapisanych w kontraktach. Na razie tematu nie ma.
źródło: Sport