Ruch Chorzów miał w sobotę rozpocząć pogoń za liderem III ligi i kontynuować swoją walkę o awans na szczebel centralny. Epidemia koronawirusa, która dotknęła futbol w naszym kraju, pokrzyżowała szyki również chorzowianom. - Mamy paski, są jakieś aplikacje, ale z drugiej strony jeśli okaże się że mamy nie trenować, to łamaniem zasad byłoby indywidualne wychodzenie i bieganie na zewnątrz. Gdyby taka sytuacja miała trwać kilka dni, to sobie poradzimy. Im dłużej, tym trudniej będzie nad tym zapanować - mówi trener Łukasz Bereta, który udzielił wywiadu portalowi SportSlaski.pl.
Jak wygląda obecnie cykl treningowy w Ruchu Chorzów, o ile w bieżącej sytuacji on w ogóle funkcjonuje?
Łukasz Bereta: - Nie trenujemy. Czekamy na decyzję prezydenta, bo obiekty w mieście zostały zamknięte. Wyłącznie prezydent może udzielić nam zgody na ich użytkowanie.
Jak planować ewentualne zajęcia, nie wiedząc w którym kierunku się zmierza i kiedy tak naprawdę przyjdzie grać o punkty?
- Można tylko próbować utrzymać formę motoryczną. Pojawiła się atmosfera rozprężenia, bo nie wiadomo ile jest czasu do następnego meczu, kiedy go rozegramy i czy to w ogóle się stanie. Pojawiło się tyle znaków zapytania, że nie wiadomo do czego się przygotowywać. Jeśli będziemy się spotykać, będziemy pracować nad zachowaniem formy. Jeśli nie, to będzie o to bardzo trudno. Trening indywidualny nigdy nie da tyle, co zajęcia zespołowe.
(...)
Jakie jest w tej kwestii stanowisko drużyny? Coraz większa liczba polskich zawodników sama apeluje o to, by przerwać rozgrywki i skupić się na walce z epidemią koronawirusa.
- Rozchodząc się wczoraj planowaliśmy, że dziś spotykamy się na treningu. Okazało się, że obiekty zostały jednak zamknięte. Nie udało się uzyskać od prezydenta pozwolenia na ich użytkowanie. Nikt inny nie chciał wziąć odpowiedzialności za wydanie takiej zgody. Piłkarze dopytują się teraz po prostu: co dalej? Dostosujemy się do decyzji jakie zapadną. Gdybyśmy mieli zgodę na trening, nikt w naszej szatni nie powiedział, że na niego nie wyjdzie i spodziewam się pełnego zaangażowania.
Polski Związek Piłki Nożnej wydał zarządzenia dotyczące ewentualnego przerwania ligowych rozgrywek na szczeblach centralnych. Można się spodziewać, że podobny scenariusz trzeba brać pod uwagę również w kontekście niższych lig. Boli serce, gdy pomyśli pan, że sezon dla Ruchu jest skończony?
- Tak, bo w pierwszą rundę weszliśmy pod znakiem wielkiej niewiadomej, a udało się zrobić dobry wynik. Chyba nikt początkowo nie zakładał, że powalczymy w tym sezonie o wygranie ligi. Pierwsze założenia mówiły jedynie o utrzymaniu i zbudowaniu silnego zespołu na kolejne rozgrywki. Tymczasem udało się już teraz wypracować pozycję pozwalającą na to, by myśleć o czymś więcej. Chcieliśmy walczyć, a jeśli za ostateczny wynik zostanie uznany dorobek z jesieni, będziemy tym mocno zawiedzeni. Liczę na to, że nawet jeśli czas nie pozwoli na normalne dokończenie rozgrywek, zostaną zorganizowane jakieś play-offy albo baraże tak, by choć kilka drużyn dostało szansę zagrania o coś i by to jednak wiosna wyłoniła lidera i spadkowiczów.
źródło:
SportSlaski.pl